Jak (się) karmić

Czy wiedzieliście, że 1 sierpnia wypadał światowy dzień karmienia piersią? Ja aż do tego roku nie miałam bladego pojęcia, że istnieje coś takiego. Dowiedziałam się kilka dni po tym, jak definitywnie przestało to być moje i Pełzaka święto. Story of my life 😉 Moje dziecię ciamkało mnie radośnie przez 14 miesięcy, aż wyrósł mu piąty ząb i tym zębem zaczął mnie dziabać tak strasznie, że stanowczo odstawiłam go od cyca. No i z jednej strony super, wolność i swoboda, a przede wszystkim koniec nocnych pobudek. Z drugiej – jakoś mi w sercu pika żal, że to już koniec. Takiej bliskości i poczucia, że fizycznie, bezpośrednio daje się z siebie dziecku to, czego potrzebuje. Ech, madce nie dogodzisz.

she-wolf-590786_1920

A pamiętam swoje początki karmienia, te ponad 6 lat temu. Wystraszona byłam dziko, czy dam radę, zwłaszcza że obfitością w zakresie biustowym to nie mogę się pochwalić. Przez pół ciąży przeżywałam, że pewnie nie będę miała mleka, a drugie pół, że na pewno moje dziecko nie będzie umiało ssać. Na szczęście córa nie odziedziczyła, przynajmniej jeszcze wtedy, po mnie pesymizmu i stanęła na wysokości zadania, a raczej cyca. Kamień spadł mi z serca. Do czasu, aż następnego dnia po porodzie w szpitalu nawiedziła nas pani pediatra z pielęgniarką…

Pani doktor od progu zerknęła na moją córkę i wydała z siebie okrzyk zgrozy. Fakt, panna F. na samym początku swego istnienia urodą nie grzeszyła, ale żeby aż tak…  Poczułam się w jej imieniu lekko urażona.

– A co pani zrobiła temu dziecku? – krzyknęła pani doktor, wskazując dramatycznym gestem zawiniątko w moich ramionach.

– No właśnie, co?  – zawtórowała jej cienkim głosem pielęgniarka.

Moje zaniepokojenie wzrastało

– Eee… urodziłam ją? – naprawdę nic innego nie przychodziło mi na myśl.

– No nie! Proszę pani, to nie są żarty! Proszę tylko spojrzeć, jakie ona ma plamy! Okropne, ot co!

– Okropne, fuj! – zdenerwowała się pielęgniarka

Poczułam się, jakbym brała udział w próbie do greckiej tragikomedii. Popatrzyłam na buzię przytulonego do mnie dziecka. Rzeczywiście, plamy były. Czerwone. I pryszcze. Wyglądała trochę, jakby wyjątkowo wcześnie weszła w okres trądziku młodzieńczego, ale co ja się tam znam na dzieciach. Mówili mi, żebym się piękności na początku nie spodziewała, no to przyjęłam z dobrodziejstwem inwentarza.

– Pani musiała coś złego zjeść – ze stanowczością i potępieniem w głosie powiedziała pediatra.

– Oj, coś bardzo złego! – dodała swoje pielęgniarka

– No i co to było? Co?

Zrobiłam szybko w myślach rachunek sumienia. Rzeczywiście, po 12-godzinnym porodzie, a następnie 12-godzinnym okresie postu, ubłagałam męża o drożdżówkę. Z serem. Nieśmiało wyjawiłam swoja zbrodnię. Okrzykom złości i nagany nie było końca.

– No jak tak można? – stukała się w czoło pani doktor – drożdżówkę? I to z serem? Przecież ta mała ma uczulenie

– Czy nikt pani nie mówił o diecie karmiących? Nie czytała pani o tym?

Z żalem i coraz większym przerażeniem musiałam przyznać, że nie.

– Pani nie może żadnego nabiału!

– Absolutnie nie!

– Ani ciasta drożdżowego!

– Ani pomidorków!

– Ani innych surowych warzyw!

– Owoców też lepiej nie!

– Ani smażonego!

– Ani pieczonego!

– Zero pieczywa!

– Słodyczy!

– Konserwantów!

– I konserw!

– Zaraz, zaraz! – udało mi się w pewnym momencie wejść w słowo radosnej dwójce wielbicielek diety – to co ja właściwie mogę jeść??

Panie spojrzały po sobie.

– No… z gotowanym kurczakiem może pani spróbować – łaskawie zgodziła się pani doktor.

– Ale ostrożnie! – ostrzegła pospiesznie  pielęgniarka

– No i chudą szyneczkę ewentualnie. Najlepiej, jakby pani sama zrobiła.

– I sama świniaka wyhodowała! I ubiła!

– I marchewki gotowanej odrobinkę. Ale koniecznie ekologicznej!

– Najlepiej jakby pani sama posadziła!

– Ale już nie urośnie…

– No fakt, nie urośnie. Ech, te młode matki, nic nie myślą i nie planują przed porodem!

Pokiwały nade mną z potępieniem głowami i poszły. A ja zostałam z mętlikiem w głowie i poczuciem winy, jak to już na samym początku życia potwornie skrzywdziłam moją córkę.

Plamy pannie F. szybko zniknęły, za to zaczęły się kolki. Córka prężyła się, machała nogami i wyła niemiłosiernie. Godzinami. Spanikowałam i na pierwszej wizycie kontrolnej wyznałam, że ją boli i to chyba przez moją dietę. Kolejni lekarze przytakiwali i dodawali, że na pewno gdzieś popełniam błąd i muszę coś wykluczyć z jadłospisu.  Po trzech miesiącach doszłam do etapu, że dostawałam ślinotoku na widok kajzerki z masłem, a córka jak wyła przedtem, tak wyła dalej…

No i wreszcie się złamałam. Po trzech miesiącach ścisłego postu poddałam się i pochłonęłam pizzę, pierogi ruskie i schabowego. Wreszcie poczułam się najedzona! Ale po chwili satysfakcji kulinarnej nadszedł moment dzikiego przerażenia. Co ja podła matka zrobiłam swemu dziecku!

No i okazało się, że nic nie zrobiłam. Córa zjadła mleko z pizzą i schabowym, odbiło jej się i poszła spać. I wreszcie spala spokojnie!

Naprawdę nie wiem, czy to się nałożyło przypadkiem z końcem kolek, czy najedzona i zadowolona ja epatowałam spokojem, który dobrze działał i na dziecko. Ważne, że odkąd zaczęłam jeść normalnie, córce zrobiło się znacznie lepiej. Krzyki, wycia i histerie zniknęły jak ręką odjął. Przy synach nie próbowałam już powtarzać eksperymentu z dietę matek karmiących. Jadłam, na co miałam ochotę, oczywiście w granicach rozsądku, i żaden z nich nie zaprezentował napadów kolki ani niepokojów pokarmowych. Plamy i krostki owszem, po urodzeniu mieli, ale widocznie taka ich uroda. Potem doczytałam, że to ma  związek z poziomem hormonów u matki i zazwyczaj samo przechodzi po kilku dniach.

Oczywiście, że są sytuacje, kiedy dziecko faktycznie ma alergię na pewne pokarmy i wtedy koniecznie należy wykluczyć je z diety. Ale nie ma co dać się wpędzać w paranoję i od samego początku wszystkiego sobie odmawiać. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko, a głodna i wściekła na cały świat mama oznacza kłopoty dla całej rodziny.

I jeszcze jedno! Z okazji dnia karmienia piersią składam spóźnione, acz szczere życzenia wszystkim mamom, które z różnych przyczyn wykarmiły swoje dzieci butelka. Kilka razy w życiu miałam wątpliwą przyjemność przygotowywać mleko modyfikowane i to wyparzanie, chłodzenie, mieszanie wcale nie jest takie łatwe, proste i przyjemne.  Karmienie piersią to fajna sprawa, jak się udaje, ale czasem po prostu nie wychodzi, i nie ma co wtedy płakać nad rozlanym mlekiem. Ani czuć się z tego powodu gorszą mamą. Mleko z cyca czy butelki, cóż, moim zdaniem najważniejsze, aby dziecko czuło się kochane i zadbane.

A co dla was było najtrudniejsze w wykarmieniu dzieci? Zetknęłyście się z jakimiś mitami na temat diety?

54 myśli na temat “Jak (się) karmić

    1. Jestem pełna podziwu! Odciąganie jest naprawdę trudne. Trzeba połączyć wszelkie niedogodności karmienia piersią z karmieniem butelką. Wielki szacunek dla Ciebie, że tak długo Ci się to udawało. Dałaś córce z siebie wszystko co najlepsze, na pewno czuła też Twoją bliskość i miłość, więc nie ma czego zazdrościć 🙂

      Polubienie

    1. W sumie dobrze, że pani położna nie czuła tego banana w smaku moczu, bo to już byłoby bardziej straszne niż zabawne 😉 jedno jest pewne, żeby być matką i nie zwariować trzeba mieć dużo asertywności!

      Polubienie

    1. No i pewnie! Jak najbardziej jestem tego samego zdania, że to możliwe. Przykro mi, kiedy czasem słucham moich koleżanek, które z różnych powodów nie mogły karmić piersią, i które często są przez lekarzy wpedzane w jakieś absurdalne poczucie winy.

      Polubienie

  1. Uśmiałam się.jako matka i babka wiem co to wszelkiego rodzaju kłopoty.Zdradzę tajemnicę.Nigdy nie słuchałam lekarzy.Zawsze słuchałam swojej mamy .urodziła i wychowała czworo dzieci .zdrowych.Ja dwoje zdrowych.Na wszystkie rady i zalecenia lekarskie? Bierzemy poprawkę. Kto jest najważniejszy?Mama.Musi wychować swojego maluszka.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Dziewczyno jesteś zajebista!!!! Wysyłam to dalej. Mój Dzit cycusiowi powiedział pa pa 2 tygodnie temu i jedziemy na mm. Wcześniej też jechaliśmy ale cycuś też był. Dzit ma prawie 10 miesięcy. Było mi przykro. Głupia ja ale serio było. Ale diety niemowląt było nawet przez jeden dzień. Ty powinnaś pisać zawodowo . Tak świetnie się Ciebie czyta!!!!!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dzięki ogromne 🙂 10 miesięcy to naprawdę długo. Ale ja Cię rozumiem, bo tez po tych 14 swoich karmiących trochę pochlipałam w koncie, że już the end. Tyle że mój mm do gęby nie weźmie. Toleruje tylko sok bananowy z wodą, już widzę miny lekarzy, jak się kiedyś odważę to powiedzieć…

      Polubienie

  3. Rozbawiłaś mnie tym postem. Nie jestem matką ani nie karmiłam piersią. Lecz bawiła mnie cała ta panika związana z jedzeniem, gdybyś teraz poszła do tej pediatry i jej powiedziała co zrobiłaś to przecież kobieta by odeszła od leczenia. Czasami ludzie popadają w paranoję i skrajności. Nic innego się nie da zrobić jak tylko olać sytuację i żyć po swojemu. Najadłaś się, zadziałało i dziecko zdrowe, najedzone, szczęśliwe. Ty śpisz w nocy bez płaczu. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  4. oj tam zawsze znajda się Ci co wiedza lepiej:) u mnie kapusty zakaz całkowity- a tak bardzo ja lubie więc cierpiałam z tego powodu:) Ogólnie wszystko jadłam w małej dawce jesli nowe. Grunt to przterwac poczatek potem szło jak z górki;)

    Polubione przez 1 osoba

  5. genialny tekst 🙂 świetnie się go czyta, daje bardzo ważny przekaz 🙂 nie wiem jak to jest karmić piersią bo nie mam jeszcze dziecka i się nie zanosi że w przyszłym czasie będę miała 😀 może kiedyś 😀 nie wiedziałam że 1 sierpień jest dniem karmienia piersią, jedynie wiedziałam tylko to że to dzień pamięci powstania warszawskiego. Jedno i drugie jest mega ważne i będę o tym pamiętać 🙂
    pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

  6. Nie jestem mamą, ale nigdy nie zrozumiem tej gorącej dyskusji między tymi, które karmią piersią, a tymi które butelką. Tak jak napisałaś, ważne żeby dziecko było zadbane i kochane. Szkoda też, że są tacy lekarze, którzy zamiast jakoś wesprzeć mamy na początku trudnej drogi, to wzbudzają poczucie winy.

    Polubione przez 1 osoba

  7. Sama już nie pamiętam co tam jadłam 🙂 Myślę, że nie bardzo szalałam z dietą. Ale też długo nie karmiłam piersią. Bo nie wyszło jakoś. Ale fajnie było nawet przez ten krótki czas 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  8. Całe szczęście ten mit o diecie matki karmiącej powoli odchodzi do lamusa. Coraz więcej mówi się o tym, żeby jeść wszystko ale z rozsądkiem. Jestem już na końcówce pierwszej ciąży i planuję karmić piersią conajmniej te pół roku. Jak wyjdzie zobaczymy, ale jestem dobrej myśli 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  9. Ach wspaniale wspominam czas karmienia piersią, który trwał cudowne 3 lata. Oczywiście nie obyło się bez łez, zastojów, jedzenia na początku tylko weki i pieczonego indyka haha ale warto było. Warto też było walczyć na samym początku, kiedy położne wpierały mi, po pierwszym karmieniu prosto z brzucha, że nie mam pokarmu i bez mojej zgody nakarmiły młodego butelką. Zrobiłam raban i od razu okazało się, że jest i pokarm, i sutki odpowiednie, i młody mega cycowy 🙂 Ale czasami trzeba walczyć i być bardzo zdeterminowanym, słuchać też swojej własnej intuicji, a nie obcych ludzi. Pozdrawiam !

    Polubione przez 1 osoba

  10. W karmieniu piersią najgorszy jest… brak wiedzy w tym temacie ze strony personelu medycznego i wciskanie przez przedstawicieli tegoż kobietom bobków i zasłyszanych mitów.
    Ja miałam to szczęście, że bardzo szybko trafiłam na istne kompendium wiedzy o karmieniu piersią, czyli blog Hafiji, a później na wspaniałą grupę na fb. Dzięki nim karmiłam pierwsze dziecko długo i bez osiwienia 😉 Drugie w toku.

    A co do diety mamy karmiącej, to trafiłam kiedyś, bodajże u BlogaOjca, na fajnie ją podsumowujący żarcik:
    Karmiąc piersią absolutnie należy wystrzegać się jedzenia arbuza. Bo od jego soku dziecku się strasznie głowa klei 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.