Los trzeciego dziecka, czyli przechlapane od początku

 

Czy wszystkie swoje dzieci kocha się tak samo? Ja bym powiedziała, że może każde równie mocno, ale w trochę inny sposób. Na pewno traktuje się je inaczej, w zależności od kolejności pojawiania się w rodzinie. Jest taki dowcip, że kiedy pierworodne połyka monetę, rzuca się wszystko i leci do szpitala na ostry dyżur. Jak drugie, to umawia się na wizytę do pediatry. A jak trzecie, to się je opieprza i potrąca z kieszonkowego…

Projekt bez tytułu(15)

Coś w tym chyba jest. Kiedy chodziłam w ciąży z pierwszą córką, byłam przerażona. Kompletnie. Zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Czytałam masę poradników, artykułów i próbowałam radzić się matek z większym stażem. I dostawałam coraz większej paranoi, bo jak wiadomo, ile matek, tyle opinii i sposobów na wychowanie dzieci.

Jak już się w końcu urodziła, taka mała, czerwona i rozkrzyczana, to na początku bałam się jej po prostu dotknąć. Oboje z mężem byliśmy spanikowani, i jak to bywa, robiliśmy z tych nerwów masę głupich błędów. Pięć razy przepakowywałam torbę do porodu do szpitala, aby na pewno wszystko było idealnie jak trzeba. I z tego wszystkiego kompletnie zapomniałam przygotować ubranka do wyjścia, a był to początek wiosny i zimno jak cholera. Mąż pogrzebał w ciuszkach i przyjechał nas odebrać z za małą bluzą wciąganą przez głowę i czapeczką chyba dla laleczki, bo nijak się córce na głowę nie mieściła. Z nałożeniem tych cudów mieliśmy taki problem, że jak już roztrzęsieni dojechaliśmy do domu, to całe nowe ubranko rozcięliśmy, aby już przez chybotliwą, chudziutką szyjkę znowu nie przeciskać. Mam tę przeciętą bluzę do tej pory i muszę przyznać, że jest to jeden z moich największych skarbów.

Przy drugim dziecku jest już zupełnie inaczej. Człowiek zdecydowanie bardziej niż o swoje wejście w nową rolę podwójnej mamy martwi się o to, jak to starsze zareaguje. Czy zaakceptuje nowego członka rodziny, czy po obejrzeniu stwierdzi uprzejmie: „No ładne, ładne, ale strasznie głośne, możecie toto zwrócić skąd wzięliście, a mi kupić pieska?”. Te emocje są już rozdzielone. Mimo wszystko przy drugim czułam się znacznie bardziej pewna siebie i kompetentna. Wiedziałam już, że noworodki nie są aż tak kruche, jak mi się przedtem wydawało, i zmiana pieluszki to nie jest rocket science.

A trzecie z kolei… no cóż, trochę w grę zaczyna wchodzić rutyna. Człowiek wie, jak to będzie, i zastanawia się tylko, jak bardzo starsze zdemolują dom podczas nieobecności. Generalnie pobyt w szpitalu traktowałam trochę jak wypoczynek. Mały ssał i spał, ssał i spał, a ja sobie wreszcie książki poczytałam. I to bez wyrzutów sumienia. Jak wakacje normalnie!

A czy takie podejście nie jest trochę krzywdzące dla tych młodszych potomków? Powiem szczerze, że czasem sama się nad tym zastanawiam i mam wyrzuty sumienia. No bo zobaczcie tylko, jak to u nas wyglądało…

Kąpiel:

Panna F.: Wanienka postawiona na podłodze, podgrzewane ręczniki, przegotowana i ostudzona woda. A do tego porozstawiane wszędzie gaziki, emolienty, jeden balsam na brzuszek, drugi na ramiączka, a trzeci na piętkę…
Średni: Woda z kranu i sprawdzanie temperatury łokciem. Tak pi razy drzwi.
Tuptuś: A po co wanienkę rozstawiać? To pod kranem na zgiętej ręce nie wygodniej?

Zabawki:

Panna F.: Każda rzecz przemyślana, dopasowana do wieku, umiejętności i zainteresowań.
Średni: Nie idź do siostry, bo układa puzzle, mógłbyś coś połknąć! Chodź, pobaw się lalkami.
Tuptuś: Bawisz się z rodzeństwem, super! O, tymi najdrobniejszymi elementami lego…

Rozwój osobisty:

Panna F.: W wieku około roczku zapisana na basen, teatrzyki i naukę języka migowego.
Średni: Znajdźmy coś, co by zainteresowało ich oboje. Może sztuki walki?
Tuptuś: E, jak popatrzy, jak rodzeństwo ćwiczy, to też się czegoś nauczy, nie?

Czytanie:

Panna F.: Obowiązkowo godzina dziennie książeczek, z oglądaniem obrazków i ćwiczeniem co najmniej dwa razy dziennie, jak robi krówka i gdzie mama ma nosek.
Średni: Seria książeczek dla małych chłopców. Częstotliwość mieszcząca się w średniej. Odgłosy zwierzątek leżały i kwiczały, ale regularnie ćwiczyliśmy nazwy części ciała. Np. To są włosy siostry. Nie ciągnij siostry za włosy!
Tuptuś: Jeśli posiedzi na kolanach, kiedy czytamy Pannie F. Hobbita, to rozwinie sobie słownictwo, prawda? To jak robi mały goblinek? Aghhh?

I tak dalej… Nie da się ukryć, że choć kocham Tuptusia szaleńczo, to zwyczajnie mam mniej czasu niż przy starszych. Mniej chwil, które mogłabym poświęcić tylko jemu. Tupta więc sobie dookoła rodzeństwa radośnie, a ja mam wyrzuty sumienia. Jedyne pocieszenie, że wygląda na najbardziej wyluzowanego i optymistycznie ustosunkowanego do świata z całej trójki. Więc może nie czuje się szalenie pokrzywdzony?

Jeśli macie jakieś rady, jak ogarnąć większą ilość dzieci, aby było sprawiedliwie, albo moglibyście się podzielić wspomnieniami z okresu walk o przetrwanie z rodzeństwem, napiszcie. Każda rada, lub pocieszenie, mile widziane 😉

51 myśli na temat “Los trzeciego dziecka, czyli przechlapane od początku

  1. Wygląda na to, że pierwsze lata życia Panny F były dość wymagające, a nawet zapracowane ;). Zwłaszcza jeśli porównać je z Tuptusiowym luzem :). Coś w tym jest: mniejsza presja, mniejsze oczekiwania… Choć może i jako pierworodny byłby takim samym optymistą?… Chyba wszystkie zaczynałyśmy od dążenia do perfekcjonizmu, a później codzienność lekko sprowadzała nas na ziemię. Pozdrawiam ciepło 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że nie wymagała od niej jakiś super wyników 🙂 ale tak chciałam, żeby jej było dobrze, interesująco, żeby żadna szansa jej nie ominęła 🙂 fakt, prawie ją zameczylam 😉

      Polubienie

  2. Kasiu ja mam aż dwóch synów.
    Nie zanosi się na więcej.
    Ale masz rację.
    Z tym pierwszym too uuuuuu.
    Tylki, że ręczników podgrzewanych nie było 😉
    Każde kocha się najmocniej na świecie.
    Mamy wiedzą, jaka miłość ma być. Intuicyjnie :*

    Polubione przez 1 osoba

  3. Moja siostra ma trójkę i u niej było dokładnie tak samo. Dodatkowo jeszcze to pierwsze było obfotografowane z każdej strony. Drugie już tylko z dwóch, a przy trzecim, to już tylko grupowo 😀 Tak to już jest, ale jeśli Cię to pocieszy, to to najmłodsze faktycznie obserwując starsze wcale nie wychodzi najgorzej, bo mając na wzór dwójkę starszego rodzeństwa rozwija się jakby szybciej mimo wszystko 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  4. Kiedy spodziewałam się pierwszego dziecka i gdy już był na świecie, panikowała się i bałam jak to będzie, czy robimy wszystko, jak trzeba. Dwa miesiące urodziłam drugie dziecko i…było jakoś łatwiej.Wiem jakie błędy popełniałam, z czym przesadzałem itd.na szczęście starszy synek nie jest zazdrosny i lubi przebywać z braciszkiem 🙂 Przy trójce niestety nie doradzę. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  5. Świetny, ciekawy i przede wszystkim życiowy wpis. Nie mam póki co dzieci, więc nie wiem jak to jest. Rodzeństwa też brak, więc ..niestety. Aczkolwiek sądzę, że przy pierwszym dziecku zawsze jest panika. 😉

    Polubione przez 1 osoba

  6. 🙂 padłam… Ja mam czwórkę rodzeństwa, jestem najstarsza i to ja uważałam się za najbardziej pokrzywdzoną!!! Zawsze miałam przechlapane. Moja siostra myślała że ma na imię DAJJEJBOONAMALUTKA. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  7. Lubię czytać te Twoje przemyślenia… Ja sądzę, że brak czasu jest u Ciebie uzasadniony, a niejedna co go ma i jedno dziecko nie zrobi sobie żadnego wyrzutu, że nie poświęca go za dużo dziecku. Więc wszystko jest ok skoro Tuptuś jest pogodny i wyzluzowany, to znaczy, że niczego mu nie brakuje, a Ty możesz spać spokojnie, buziaki :-*

    Polubione przez 1 osoba

  8. „Tupta więc sobie dookoła rodzeństwa radośnie,”- sama użyłaś tych słów więc po co te wyrzuty? Myślę że to tylko Twoja głowa, wiadomo, że pierwsze dziecko to seria zdarzeń kosmicznych i niewytłumaczalnych, a kolejne to już po prostu normalne życie, nie robisz nic złego, w każdym przykładzie, który opisałaś Tuptuś nie jest opuszczony ani traktowany „po macoszemu”, nie widzę nic odbiegającego od normy, jesteś super mamą i nie potrzebujesz żadnych rad, bo sama świetnie ogarniasz:)

    Polubione przez 1 osoba

  9. Ja znam jeszcze taki : pierwsze ubrane ze smakiem, kolorystycznie, z pomysłem, przebierane po jednej plamce i stosownie do okoliczności. Drugie – przebierane, kiedy jest naprawdę brudne lub mokre. Trzecie „A czemu to chłopcy nie mogą nosić rozowego?” Mam dwójkę, ochotę na trójkę i u nas było podobnie. I np. do niedawna myślałam, że syn nie przepada za książkami (córka je połyka),a się okazało, że chyba zbyt infantylne wybierałam, bo był z nami przy wszystkich lekturach (on ssący, ja czytająca dla córki) i teraz proste książeczki są dla niego za proste. 🙂 Natomiast młodsze czasem nie muszą wyważać pewnych już otwartych drzwi. Natomiast dwie moje dobre koleżanki są trzecimi dziećmi, obie z dużo starszym rodzeństwem. Obie są najlepiej wykształcone ze swojej trójki i również materialnie najlepiej stojące, o ile zarobki są miarą sukcesu. I było u nich klasycznie – przegoniły pierwotnych championow, czyli dzieci najstarsze. Są różne teorie – że najstarsze dzieci rozwijają się lepiej dzięki kontaktowi z dorosłymi, albo te młodsi podpatrujacy rodzenstwo. Czas pokaże.

    Polubione przez 1 osoba

  10. Ja mam dwójkę, więc się nie wypowiem, ale sama byłam trzecia. Czy miałam gorzej? Zależy w jakiej kwestii. Tych w temacie postu nie pamiętam, ale były sytuacje, że starsi torowali mi drogę więc miałam łatwiej

    Polubione przez 1 osoba

  11. Nas było troje brat wychuchany siostra też i uważam że to w srodku ma najgorzej 🙂 Ja mam jedynaczke i dopiero problem ze strony społećzeństwa oczywiście, które biadoli bardzo głosno jak ona biedna bo sam.

    Polubione przez 1 osoba

  12. Super opisujesz wszystkie historie związane ze swoimi dziećmi 🙂 Ale faktycznie coś w tym jest z tym staraniem się przy pierwszym dziecku, a przy kolejnych wrzuceniu trochę na luz…. Jestem jedynakiem , więc miałem czasem przechlapane, jak Panna F. 😀

    Polubione przez 1 osoba

  13. W pełni zgadzam się z Twoimi słowami 😉 Przy pierwszym dziecku najbardziej wszystko przeżywamy, biegniemy do lekarza z każdą niepokojąca rzeczą, chuchamy, dmuchamy… a później przy kolejnych nabywamy już doświadczenia i jest nam o wiele wiele łatwiej 😉

    Polubione przez 1 osoba

  14. Przede wszystkim wielki szacun za ogarnięcie całej trójki 🙂 Coś w tym jest, że pierwsze dziecko jest przesadnie wychuchane przez spanikowanych rodziców, a z każdym kolejnym robi się coraz lepiej. Po prostu rodzice maja już większy luz podparty doświadczeniem 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  15. U mnie sytuacja wygląda nieco inaczej. Pierwsze dwie ciąże bezproblemowe, trzecia zagrożona, więc teraz nad najmłodszym synkiem chucham i dmucham. Urodził się jako cud. Wcześniej do córek podchodziłam bardziej na luzie.

    Polubione przez 1 osoba

  16. Jestem trzecim dzieckiem i wszystko było mi wolno 😉 Bardzo doceniam to, że rodzice podchodzili do mnie „na luzie”. Ja sama podchodzę dość luźno do macierzyństwa, ale faktycznie przy pierwszej był lekki szał, teraz z drugim już na luzie czekam na poród 😉

    Polubione przez 1 osoba

  17. Ciekawe obserwacje. Wokół mnie jest sporo wielodzietnych rodzin, ale zauważam trochę inną prawidłowość patrząc z boku. Najgorzej ma dziecko/dzieci średnie. Najmłodsze, kiedyś zwane beniaminkiem, zazwyczaj było najbardziej rozpieszczane.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.