Czy wszystkie swoje dzieci kocha się tak samo? Ja bym powiedziała, że może każde równie mocno, ale w trochę inny sposób. Na pewno traktuje się je inaczej, w zależności od kolejności pojawiania się w rodzinie. Jest taki dowcip, że kiedy pierworodne połyka monetę, rzuca się wszystko i leci do szpitala na ostry dyżur. Jak drugie, to umawia się na wizytę do pediatry. A jak trzecie, to się je opieprza i potrąca z kieszonkowego…
Coś w tym chyba jest. Kiedy chodziłam w ciąży z pierwszą córką, byłam przerażona. Kompletnie. Zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Czytałam masę poradników, artykułów i próbowałam radzić się matek z większym stażem. I dostawałam coraz większej paranoi, bo jak wiadomo, ile matek, tyle opinii i sposobów na wychowanie dzieci.
Jak już się w końcu urodziła, taka mała, czerwona i rozkrzyczana, to na początku bałam się jej po prostu dotknąć. Oboje z mężem byliśmy spanikowani, i jak to bywa, robiliśmy z tych nerwów masę głupich błędów. Pięć razy przepakowywałam torbę do porodu do szpitala, aby na pewno wszystko było idealnie jak trzeba. I z tego wszystkiego kompletnie zapomniałam przygotować ubranka do wyjścia, a był to początek wiosny i zimno jak cholera. Mąż pogrzebał w ciuszkach i przyjechał nas odebrać z za małą bluzą wciąganą przez głowę i czapeczką chyba dla laleczki, bo nijak się córce na głowę nie mieściła. Z nałożeniem tych cudów mieliśmy taki problem, że jak już roztrzęsieni dojechaliśmy do domu, to całe nowe ubranko rozcięliśmy, aby już przez chybotliwą, chudziutką szyjkę znowu nie przeciskać. Mam tę przeciętą bluzę do tej pory i muszę przyznać, że jest to jeden z moich największych skarbów.
Przy drugim dziecku jest już zupełnie inaczej. Człowiek zdecydowanie bardziej niż o swoje wejście w nową rolę podwójnej mamy martwi się o to, jak to starsze zareaguje. Czy zaakceptuje nowego członka rodziny, czy po obejrzeniu stwierdzi uprzejmie: „No ładne, ładne, ale strasznie głośne, możecie toto zwrócić skąd wzięliście, a mi kupić pieska?”. Te emocje są już rozdzielone. Mimo wszystko przy drugim czułam się znacznie bardziej pewna siebie i kompetentna. Wiedziałam już, że noworodki nie są aż tak kruche, jak mi się przedtem wydawało, i zmiana pieluszki to nie jest rocket science.
A trzecie z kolei… no cóż, trochę w grę zaczyna wchodzić rutyna. Człowiek wie, jak to będzie, i zastanawia się tylko, jak bardzo starsze zdemolują dom podczas nieobecności. Generalnie pobyt w szpitalu traktowałam trochę jak wypoczynek. Mały ssał i spał, ssał i spał, a ja sobie wreszcie książki poczytałam. I to bez wyrzutów sumienia. Jak wakacje normalnie!
A czy takie podejście nie jest trochę krzywdzące dla tych młodszych potomków? Powiem szczerze, że czasem sama się nad tym zastanawiam i mam wyrzuty sumienia. No bo zobaczcie tylko, jak to u nas wyglądało…
Kąpiel:
Panna F.: Wanienka postawiona na podłodze, podgrzewane ręczniki, przegotowana i ostudzona woda. A do tego porozstawiane wszędzie gaziki, emolienty, jeden balsam na brzuszek, drugi na ramiączka, a trzeci na piętkę…
Średni: Woda z kranu i sprawdzanie temperatury łokciem. Tak pi razy drzwi.
Tuptuś: A po co wanienkę rozstawiać? To pod kranem na zgiętej ręce nie wygodniej?
Zabawki:
Panna F.: Każda rzecz przemyślana, dopasowana do wieku, umiejętności i zainteresowań.
Średni: Nie idź do siostry, bo układa puzzle, mógłbyś coś połknąć! Chodź, pobaw się lalkami.
Tuptuś: Bawisz się z rodzeństwem, super! O, tymi najdrobniejszymi elementami lego…
Rozwój osobisty:
Panna F.: W wieku około roczku zapisana na basen, teatrzyki i naukę języka migowego.
Średni: Znajdźmy coś, co by zainteresowało ich oboje. Może sztuki walki?
Tuptuś: E, jak popatrzy, jak rodzeństwo ćwiczy, to też się czegoś nauczy, nie?
Czytanie:
Panna F.: Obowiązkowo godzina dziennie książeczek, z oglądaniem obrazków i ćwiczeniem co najmniej dwa razy dziennie, jak robi krówka i gdzie mama ma nosek.
Średni: Seria książeczek dla małych chłopców. Częstotliwość mieszcząca się w średniej. Odgłosy zwierzątek leżały i kwiczały, ale regularnie ćwiczyliśmy nazwy części ciała. Np. To są włosy siostry. Nie ciągnij siostry za włosy!
Tuptuś: Jeśli posiedzi na kolanach, kiedy czytamy Pannie F. Hobbita, to rozwinie sobie słownictwo, prawda? To jak robi mały goblinek? Aghhh?
I tak dalej… Nie da się ukryć, że choć kocham Tuptusia szaleńczo, to zwyczajnie mam mniej czasu niż przy starszych. Mniej chwil, które mogłabym poświęcić tylko jemu. Tupta więc sobie dookoła rodzeństwa radośnie, a ja mam wyrzuty sumienia. Jedyne pocieszenie, że wygląda na najbardziej wyluzowanego i optymistycznie ustosunkowanego do świata z całej trójki. Więc może nie czuje się szalenie pokrzywdzony?
Jeśli macie jakieś rady, jak ogarnąć większą ilość dzieci, aby było sprawiedliwie, albo moglibyście się podzielić wspomnieniami z okresu walk o przetrwanie z rodzeństwem, napiszcie. Każda rada, lub pocieszenie, mile widziane 😉
Wygląda na to, że pierwsze lata życia Panny F były dość wymagające, a nawet zapracowane ;). Zwłaszcza jeśli porównać je z Tuptusiowym luzem :). Coś w tym jest: mniejsza presja, mniejsze oczekiwania… Choć może i jako pierworodny byłby takim samym optymistą?… Chyba wszystkie zaczynałyśmy od dążenia do perfekcjonizmu, a później codzienność lekko sprowadzała nas na ziemię. Pozdrawiam ciepło 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że nie wymagała od niej jakiś super wyników 🙂 ale tak chciałam, żeby jej było dobrze, interesująco, żeby żadna szansa jej nie ominęła 🙂 fakt, prawie ją zameczylam 😉
PolubieniePolubienie
Przy pierwszym dziecku najbardziej się człowiek jednak spina, chucha i dmucha.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja co prawda mam dwójkę dzieci na stanie, ale jest dokładnie tak jak piszesz… Dokładnie! Jest więc szansa, że przy trzecim siłą rzeczy nieco zluzuję 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mam dwójkę, ale i tak mam wrażenie, że nie zawsze wszystko udaje mi się sprawiedliwie rozdzielić, może dopiero przy trójce czy czwórce człowiek już bardziej wszystko ogarnia. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak też ktoś mnie oklamal, kiedy miałam dwoje 🙂 okazało się że jednak ogarniam gorzej..
PolubieniePolubienie
Mam wrażenie, że wiele zmienia się też z wiekiem dzieci, są okresy, kiedy dopominają się większej uwagi, a kiedy indziej świetnie radzą sobie tylko z niewielką naszą pomocą. 🙂
PolubieniePolubienie
Ja przy trójce gorzej ogarniam. Przynajmniej na razie.
PolubieniePolubienie
My się śmiejemy nieraz, że nasz pierworodny już jest drugim dzieckiem 🙂 Jesteśmy wyjątkowo wyluzowanymi rodzicami. Teraz spodziewamy się drugiego synka i jedyna obawa jest taka, że w końcu przesadzimy z tym luzem 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wiesz co, ja bym naprawdę chciała mieć więcej luzu. Więc zazdroszczę 🙂
PolubieniePolubienie
Kasiu ja mam aż dwóch synów.
Nie zanosi się na więcej.
Ale masz rację.
Z tym pierwszym too uuuuuu.
Tylki, że ręczników podgrzewanych nie było 😉
Każde kocha się najmocniej na świecie.
Mamy wiedzą, jaka miłość ma być. Intuicyjnie :*
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Moja siostra ma trójkę i u niej było dokładnie tak samo. Dodatkowo jeszcze to pierwsze było obfotografowane z każdej strony. Drugie już tylko z dwóch, a przy trzecim, to już tylko grupowo 😀 Tak to już jest, ale jeśli Cię to pocieszy, to to najmłodsze faktycznie obserwując starsze wcale nie wychodzi najgorzej, bo mając na wzór dwójkę starszego rodzeństwa rozwija się jakby szybciej mimo wszystko 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mam takową nadzieję. No to dzięki, pocieszyłaś mnie! a jako ciekawostkę powiem, że u mnie trzecie na maksa obfotografowane. Ze wszystkich stron 🙂 Tylko zdjęć nie udaje mi się wywoływać.
PolubieniePolubienie
Kiedy spodziewałam się pierwszego dziecka i gdy już był na świecie, panikowała się i bałam jak to będzie, czy robimy wszystko, jak trzeba. Dwa miesiące urodziłam drugie dziecko i…było jakoś łatwiej.Wiem jakie błędy popełniałam, z czym przesadzałem itd.na szczęście starszy synek nie jest zazdrosny i lubi przebywać z braciszkiem 🙂 Przy trójce niestety nie doradzę. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No to fajnie, że nie jest zazdrosny… na razie 🙂 Ciekawe, czy tez się tak będą tłukli jak u mnie! 🙂
PolubieniePolubienie
Mam dwojke… Po tym wpisie z checia moglabym miec trzecie ;p
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Masochistka 🙂
PolubieniePolubienie
A w moim rodzeństwie najmłodsza była oczkiem w głowie.
PolubieniePolubienie
Świetny, ciekawy i przede wszystkim życiowy wpis. Nie mam póki co dzieci, więc nie wiem jak to jest. Rodzeństwa też brak, więc ..niestety. Aczkolwiek sądzę, że przy pierwszym dziecku zawsze jest panika. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Całkowiecie prawdziwie napisałaś. Przy drugiej czy kolejnej ciąży już do wszystkiego podchodzi się z większym dystansem. I oczywiście bez strachu jak przy pierwszej ciązy i dziecku
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Moje dzieci to bliźniaki,więc od początku zawsze byli we dwoje :).
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O wow! I jak, bardzo trudno? A kłócą się ze sobą?
PolubieniePolubienie
Jak zwykle świetnie napisany tekst…po przeczytaniu którego, pomyślałam sobie, że chciałbym być Tuptusiem 😉
PolubieniePolubienie
jak na razie mam dwoje ale widze że z trzecim dałabym rady;)hihihi fajnie napisane:)
PolubieniePolubienie
Każde dzieci kocha się nieco inaczej, ale też każde wychowuje się inaczej, bo ma się inną wiedzę
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂 padłam… Ja mam czwórkę rodzeństwa, jestem najstarsza i to ja uważałam się za najbardziej pokrzywdzoną!!! Zawsze miałam przechlapane. Moja siostra myślała że ma na imię DAJJEJBOONAMALUTKA. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Lubię czytać te Twoje przemyślenia… Ja sądzę, że brak czasu jest u Ciebie uzasadniony, a niejedna co go ma i jedno dziecko nie zrobi sobie żadnego wyrzutu, że nie poświęca go za dużo dziecku. Więc wszystko jest ok skoro Tuptuś jest pogodny i wyzluzowany, to znaczy, że niczego mu nie brakuje, a Ty możesz spać spokojnie, buziaki :-*
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie mam potomstwa ale jestem pielegniarka i spędziłam trochę czasu na ginekologii i.. wiele matek niestety miało rutynowe nastawienie
PolubieniePolubienie
„Tupta więc sobie dookoła rodzeństwa radośnie,”- sama użyłaś tych słów więc po co te wyrzuty? Myślę że to tylko Twoja głowa, wiadomo, że pierwsze dziecko to seria zdarzeń kosmicznych i niewytłumaczalnych, a kolejne to już po prostu normalne życie, nie robisz nic złego, w każdym przykładzie, który opisałaś Tuptuś nie jest opuszczony ani traktowany „po macoszemu”, nie widzę nic odbiegającego od normy, jesteś super mamą i nie potrzebujesz żadnych rad, bo sama świetnie ogarniasz:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja jeszcze nie mam, ale jestem tą „starszą siostrą” więc temat mnie nie dotyczył. 🙂
PolubieniePolubienie
Dla nas nie miało znaczenia czy to pierwsze czy drugie czy trzecie wszystkich traktujemy podobnie 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja znam inny dowcip, że jak pierwszemu dziecku spadnie smoczek, to się smoczek wyparza, jak drugiemu, to się smoczek oblizuje, a jak trzeciemu, to się czeka, aż pies przyniesie 😉
PolubieniePolubienie
Ja znam jeszcze taki : pierwsze ubrane ze smakiem, kolorystycznie, z pomysłem, przebierane po jednej plamce i stosownie do okoliczności. Drugie – przebierane, kiedy jest naprawdę brudne lub mokre. Trzecie „A czemu to chłopcy nie mogą nosić rozowego?” Mam dwójkę, ochotę na trójkę i u nas było podobnie. I np. do niedawna myślałam, że syn nie przepada za książkami (córka je połyka),a się okazało, że chyba zbyt infantylne wybierałam, bo był z nami przy wszystkich lekturach (on ssący, ja czytająca dla córki) i teraz proste książeczki są dla niego za proste. 🙂 Natomiast młodsze czasem nie muszą wyważać pewnych już otwartych drzwi. Natomiast dwie moje dobre koleżanki są trzecimi dziećmi, obie z dużo starszym rodzeństwem. Obie są najlepiej wykształcone ze swojej trójki i również materialnie najlepiej stojące, o ile zarobki są miarą sukcesu. I było u nich klasycznie – przegoniły pierwotnych championow, czyli dzieci najstarsze. Są różne teorie – że najstarsze dzieci rozwijają się lepiej dzięki kontaktowi z dorosłymi, albo te młodsi podpatrujacy rodzenstwo. Czas pokaże.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No proszę, czyli jest szansa dla mojego tuptusia! 🙂 na pewno jaki trzeci musi być przebojowy, żeby sobie wśród starszych poradzić i dopchac się do zabawek:)
PolubieniePolubienie
Ja mam dwójkę, więc się nie wypowiem, ale sama byłam trzecia. Czy miałam gorzej? Zależy w jakiej kwestii. Tych w temacie postu nie pamiętam, ale były sytuacje, że starsi torowali mi drogę więc miałam łatwiej
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hehe ciekawe 🙂 Trudno mi się odnieść, ponieważ mam synka, który jest jedynakiem 🙂 Ja sama mam dwie siostry, a jestem najstarsza 🙂 Dziewczyny są bliźniaczkami, ta trzecia starsza 5 min. od drugiej 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A to ciekawie być siostrą blizniaczek 🙂 nie czułas się czasem wykluczona? Bliźniaczki zwykle są bardzo silnie że sobą związane?
PolubieniePolubienie
Nas było troje brat wychuchany siostra też i uważam że to w srodku ma najgorzej 🙂 Ja mam jedynaczke i dopiero problem ze strony społećzeństwa oczywiście, które biadoli bardzo głosno jak ona biedna bo sam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj to społeczeństwo to zawsze znajdzie sobie powód do biadolenia 🙂
PolubieniePolubienie
Super opisujesz wszystkie historie związane ze swoimi dziećmi 🙂 Ale faktycznie coś w tym jest z tym staraniem się przy pierwszym dziecku, a przy kolejnych wrzuceniu trochę na luz…. Jestem jedynakiem , więc miałem czasem przechlapane, jak Panna F. 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W pełni zgadzam się z Twoimi słowami 😉 Przy pierwszym dziecku najbardziej wszystko przeżywamy, biegniemy do lekarza z każdą niepokojąca rzeczą, chuchamy, dmuchamy… a później przy kolejnych nabywamy już doświadczenia i jest nam o wiele wiele łatwiej 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przede wszystkim wielki szacun za ogarnięcie całej trójki 🙂 Coś w tym jest, że pierwsze dziecko jest przesadnie wychuchane przez spanikowanych rodziców, a z każdym kolejnym robi się coraz lepiej. Po prostu rodzice maja już większy luz podparty doświadczeniem 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Moim marzeniem jest mieć trójkę dzieci, ale jak będzie to się okażę. Sama jestem najstarsza i niestety odczułam minusy posiadania młodszego rodzeństwa 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja akurat książki czytam już od pierwszego dziecka 🙂 a mówiąc serio – heh, nie chciałabym być tym trzecim dzieckiem 😦
PolubieniePolubione przez 1 osoba
U mnie sytuacja wygląda nieco inaczej. Pierwsze dwie ciąże bezproblemowe, trzecia zagrożona, więc teraz nad najmłodszym synkiem chucham i dmucham. Urodził się jako cud. Wcześniej do córek podchodziłam bardziej na luzie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A no to różnie bywa. Rzeczywiście, jak ciąża trudna, to inaczej się też podchodzi do dziecka.
PolubieniePolubienie
Doświadczenia w wychowywaniu dzieci nabywa się z czasem od peierwszego malucha, a ostatnie wcale nie jest gorsze od pozostałych. 😉 5 razy przepakowywana torba? Stres towarzyszy zawsze.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jestem trzecim dzieckiem i wszystko było mi wolno 😉 Bardzo doceniam to, że rodzice podchodzili do mnie „na luzie”. Ja sama podchodzę dość luźno do macierzyństwa, ale faktycznie przy pierwszej był lekki szał, teraz z drugim już na luzie czekam na poród 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ciekawe obserwacje. Wokół mnie jest sporo wielodzietnych rodzin, ale zauważam trochę inną prawidłowość patrząc z boku. Najgorzej ma dziecko/dzieci średnie. Najmłodsze, kiedyś zwane beniaminkiem, zazwyczaj było najbardziej rozpieszczane.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pewnie w każdej rodzinie trochę inaczej. Zresztą jakby zapytać moich dzieci, to każde odpowie, że to właśnie ono ma najgorzej. No, może poza najmłodszym, bo on powie „a gugugu”.
PolubieniePolubienie
A mi się wydaje, że moje najmłodsze najlepiej się rozwija. Rodzeństwo to największy skarb. Starsze czytają mu bajki, wołają mnie kiedy zjada im puzzle itp 😉 i nie mam wyrzutów sumienia ani pół 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba