Czego nie dowiesz się w przedszkolu – część 2

Ostatnio rozmawiałyśmy o tym, jakie zachowanie rodziców podopiecznych wpływają najbardziej destrukcyjnie na rytm dnia w przedszkolu i zachowania dzieci. A dziś o tym, co nauczycielki sądzą o przedszkolu otwartym cały rok, monitoringu w sali i jakie zmiany są ich zdaniem koniecznie w systemie edukacji, aby nowe pokolenia rosły w siłę a wszystkim żyło się dostatniej… No coś, w tym stylu przynajmniej.

boy-160168_1280

Niedawno czytałam list fundacji „Rodzic w mieście” na temat dyżurów wakacyjnych w przedszkolach. W dużym skrócie, zostało to opisane jako wakacyjny koszmar. Fundacja wystąpiła z petycją dotyczącą przerwy letniej w przedszkolnych placówkach publicznych. Ma to na celu zapewnienie opieki całorocznej w jednym przedszkolu, bez zamykania placówek w okresie letnim.

A.: Nie jest to dla mnie przekonujące, gdyż musi być przerwa na przeprowadzanie remontów, bieżących napraw w salach oraz w ogrodzie. Poza tym pracownicy przedszkola mają jak wszyscy inni prawo do urlopów, a dzieci to nie ołówki, które się włoży do szuflady i zamknie. Wymagają stałej uwagi dorosłych. Na koniec czerwca widać napięcie i zmęczenie pracowników, którzy muszą być wypoczęci po całorocznej pracy. Nie są robotami. W okresie wakacji dają odpocząć aparatowi mowy, który jest ważnym narzędziem pracy – opowiadanie, śpiewanie, głośne czytanie, wyjaśnianie, rozmawianie.

J.: Niektórzy rodzice najchętniej wprowadziliby przedszkola dwudziestoczterogodzinne, czynne cały rok łącznie z sobotami i niedzielami. Jasne, przedszkole to fajne miejsce dla dzieci, ale one też muszą odpocząć, pobyć trochę z własnymi rodzinami. Poza tym wydaje mi się, że system dyżurów całkiem nieźle się sprawdza. Dzieci mogą poznać nowe placyki, nowe zabawki w salach, zawsze to jest dla nich jakaś nowość, a nie siedzenie cały rok w jednym miejscu. Część rodziców ma co prawda zastrzeżenia, że w innych placówkach dzieci mają problemy z adaptacją. Słyszałam opinie, że nie dość, że przedszkole powinno być cały rok otwarte, to jeszcze dzieci powinny cały czas być pod opieką jednej pani, aby nie mieć stresu z przyzwyczajaniem się do innej. Super, ale rodzice nie biorą pod uwagę, że nauczycielki też mają swoje własne życie i urlopy do wykorzystania.

Innym pomysłem rodziców jest wprowadzanie monitoringu i kamer online w przedszkolach.

A.: Monitoring w dzisiejszych czasach byłby wskazany, ze względu na bezpieczeństwo. Ale nie monitoring polegający na podglądaniu na bieżąco przez rodziców, co robią dzieci i oczywiście nauczycielki. W takim przypadku proponowałabym równorzędne nagrywanie na kamerę, co dzieje się w domu. Idąc w tym kierunku dojdziemy do permanentnej inwigilacji całego społeczeństwa i wszechobecnej paranoi. Więc monitoring tak, wykorzystywany w sytuacjach tego wymagających; w salach gdzie przebywają dzieci, korytarzach oraz szatniach. Jest jednak kosztowny, więc mało placówek może sobie na niego pozwolić.

M.: Gdybym miała monitoring w grupie, to może rodzice wreszcie zobaczyliby, jak „grzeczne” mają pociechy. Obecnie, kiedy zwracam uwagę na jakieś niewłaściwe zachowania, najczęściej słyszę niedowierzające „To dziwne, w domu tak nigdy nie robi”. I o czym tu dyskutować… Z drugiej strony, pewnie zaczełyby się natychmiast pretensje o wszystko. Siedzieliby wygodnie w fotelach, oglądali z dala i mieli wrażenie, że wszystko dałoby się zrobić lepiej, szybciej – tu łagodniej zareagować, tu bardziej stanowczo itp.

J.: Ja w ogóle chyba nie dałabym rady pracować w przedszkolu, gdzie byłyby kamery online. I nie chodzi o to, że lubię się znęcać nad dziećmi czy mam jakieś zachowania, które mogłyby być przez oglądających uznane za karygodne, ale nie wyobrażam sobie poczucia, że mogę być non stop obserwowana. Toż to nawet po nosie podrapać się nie wypada. No i już sobie wyobrażam, jakie zaczęłyby się pretensje: a dlaczego pani wzięła na kolana Ewelinkę, a nie moją Basieńkę, dlaczego pani jej związała włosy w kucyk, a nie warkoczyk, a czemu pani nie zareagowała, jak moje słoneczko przez 5 sekund siedziało samo w kącie i miało focha.

Z tego co wiem, w kilku placówkach, w których najwcześniej w Polsce zamontowano takie kamery online, po kilku latach z takiego pomysłu zrezygnowano. Rodzice nie są obiektywni w interpretowaniu zachowań swoich dzieci. Dla niektórych np. widok malucha, który potrzebował się wyciszyć i odłączał się od grupy na kilka minut, był odbierany jako odrzucenie przez grupę i lekceważenie przez opiekuna. Wyjaśnianie, tłumaczenie i uspokajanie zestresowanych rodziców zajmowało tyle czasu, że wszyscy odetchnęli z ulgą, kiedy kamery wyłączono.

Z innej strony, monitoring może być bardzo przydatny przy wyjaśnianiu spornych sytuacji, kiedy rodzice mają jakieś zastrzeżenia do pracy pań w grupie lub podejrzewają je o stosowanie przemocy wobec dziecka. Wtedy można odtworzyć nagranie i wszystko się wyjaśnia. Tak więc monitoring ok, ale bez możliwości podglądania online.

A jakie Waszym zdaniem warto byłoby wprowadzić zmiany w systemie edukacji przedszkolnej, aby i dzieciom, i nauczycielom, i rodzicom było lepiej i wygodniej?

A.: Och, sporo by tego było. Przede wszystkim wprowadziłabym sprawdzanie przydatności osób chcących pracować na stanowisku nauczyciela jeszcze przed podjęciem studiów, a potem zarobki adekwatne do pracy i odpowiedzialności za rozwój dzieci. Ograniczyłabym biurokrację, aby ważniejsze stały się wyniki osiągane w pracy z dziećmi, a nie papiery. Postulowałabym także wprowadzenie jasnych, klarownych przepisów dotyczących praw i obowiązków dorosłych uczestniczących w procesie edukacji, ale także praw i obowiązków dzieci. Obecnie mówi się tylko o prawach. Jestem także za odchudzeniem podstaw programowych. Teraz jest tak, że nauczyciele muszą pędzić z programem, niektóre dzieci przechodzą przez kolejne klasy nie opanowawszy czytania ze zrozumieniem, a wręcz niektóre płynnego czytania. No i wprowadziłabym pierwszeństwo przyjęcia do przedszkola oraz na dyżury wakacyjne dla rodziców pracujących.

J.: Zdecydowanie. Obecnie tak naprawdę te kryteria łatwo ominąć. Jakiś czas temu miałam do czynienia z mamą, która otwarcie się przyznawała, i wręcz była z siebie dumna, że udało jej się przedstawić jako samotna matka, mimo że ojciec dziecka i jej partner z nimi mieszkał i uczestniczył w procesie wychowawczym. Ale dodatkowe punkty przy przyjęciu były. Inna sprawa, że przedszkoli i żłobków państwowych powinno być więcej.

M.: Zmniejszyłabym liczebność grup. Kiedy dzieci jest więcej niż 20, mniej korzystają z zajęć, trudniej im się skoncentrować. Poza tym zaczynają stanowić dla siebie zagrożenie, wpadają na siebie, popychają, kłócą o zabawki. A jedna osoba nie jest w stanie wszystkich przez cały czas widzieć i nadzorować. Uważam, że nawet w starszych grupach powinna być zatrudniona pomoc nauczyciela.

J.: Ja jeszcze wprowadziłabym więcej angielskiego. Przynajmniej dwa razy w tygodniu w każdej grupie.

No to na koniec, jakie są największe wady i zalety tego zawodu?

A.: Co do wad, to na pewno jest to narażenie na zachorowania, gdyż gromadnie do przedszkola przychodzą chore dzieci. Brak poszanowania pracy nauczycieli przedszkola, postrzeganie nas jako pań od wycierania nosów oraz podcierania pupek dzieci. To przejawia się choćby w tym, że nazywa się nas najczęściej przedszkolankami, a nie nauczycielkami. Bardzo dołujące bywa też, kiedy angażujemy się w problemy swoich wychowanków, widzimy, jakie mają trudności rozwojowe i jak można by im pomóc, a rodzice nie chcą współpracować. No i niemożliwość sprostania czasem nierealnym oczekiwaniom rodziców naszych podopiecznych. Miałam w grupie dziewczynkę, która bardzo szybko zżyła się z grupą i z przyjemnością do nas przychodziła, jednak po miesiącu jej mama postanowiła, że ją zabiera. Powód? Przedszkole jest stare i małe. Po miesiącu wróciła zapytać, czy byłaby szansa powrotu, bo jej córka w nowym, nowoczesnym i dużym przedszkolu czuła się nieszczęśliwa i tęskniła za nami. Inna mama na spotkaniu z rodzicami wystąpiła i powiedziała, że przedszkole jej się nie podoba, bo wygląda jak nora i jest w kolorze kupy. Większość rzeczy była brązowa. Postanowiłyśmy zatem wprowadzić kolory do wystroju: pomalowałyśmy regały na kolorowo, zawiesiłyśmy w oknach zasłonki w kolorowe prostokąty. Zajęło nam to tydzień i kiedy skończyłyśmy, stanęłyśmy, żeby podziwiać efekty własnej pracy. Po chwili ciszy odezwał się głos: „ja tam nie wiem, ale te żółte prostokąty, to jak kupa po jajku”. Drugi dopowiedział: „Czerwony to jak kupa po buraczkach.” Dalej już poszło lawinowo: „zielony jak kupa po szpinaku, fioletowy, jak po jagodach, itd.” Popatrzyłyśmy po sobie. Westchnęłyśmy: i nadal jest w kolorze kupy, nic się zmieniło, ale fajno było spróbować.

M.: Zgadzam się, że największym problemem bywają rodzice, którzy nie odbierają nas jako nauczycielki, ale bezpłatne opiekunki do dzieci. I to często właśnie chorych dzieci. Bardzo często czujemy się niedoceniane. Zwłaszcza kiedy patrzymy na nasze pensje. To jakiś żart, jeśli bierze się pod uwagę, jak ogromną mamy na sobie odpowiedzialność. Odpowiadamy za zdrowie i samopoczucie powierzonych nam dzieci. Praca jest stresująca, trzeba mieć oczy dookoła głowy, a i tak wszystkich sytuacji nie sposób przewidzieć.

J.: Nie będę oryginalna, dla mnie też największym minusem tej pracy są zarobki. No i stres, bo choćbyśmy stanęły na głowie, to przy dużej grupie dzieci nie mamy szansy zapobiec każdemu wypadkowi. Dzieci naprawdę potrafią sobie zrobić krzywdę na prostej drodze tuż obok nas. Jedno może stać dwa kroki dalej, nagle stracić równowagę, upaść i uderzyć się w głowę. Inne mogą się super grzecznie bawić tuż przy nas aż do momentu, kiedy jednemu coś odbije i znienacka walnie drugie samochodzikiem w głowę. Każdego guza, każdy zakrwawiony nosek, każde skaleczenie bardzo przeżywam. Zastanawiam się, czy miałam szansę podbiec, złapać, zatrzymać. A przecież przy własnych rodzicach dzieciom też czasem coś się dzieje. Jednak kiedy się jest odpowiedzialnym za cudze, to stres jest nieporównanie większy.

Zaletą natomiast jest sama praca z dziećmi. Są cudowne. Zabawne, urocze, szczere i wrażliwe. Patrzeć na ich rozwój, sukcesy, cieszyć się razem z nimi, kiedy coś im się udaje po raz pierwszy – to sama radość.

A.: Dokładnie, cieszymy się każdym sukcesem dziecka. Frajdę sprawia także odkrywanie uzdolnień dzieci i rozwijanie ich. No i fajnie, że można się swobodnie i na luzie ubierać, aby szansę na nieskrępowaną zabawę z dziećmi. Chwalę też sobie brak dzwonków, nie tak jak w szkole.

M.: Uwielbiam dzieciaki i bardzo dobrze mi się z nimi pracuje, lepiej, niż z dorosłymi. Dzieciaki są zazwyczaj wdzięczne, nie osądzają tak łatwo, wymagają po prostu trochę serca i zainteresowania. Plusem jest także dłuższy urlop i 5-godzinny dzień pracy. Przy czym nie wszyscy zdają sobie sprawę, że do tego dochodzi czas poświęcony na przygotowanie zajęć, doszkalanie się, rady, przygotowanie planów i dokumentacji.

Dziękuję serdecznie za rozmowę!

 

27 myśli na temat “Czego nie dowiesz się w przedszkolu – część 2

  1. W żłobku u syna były kamery on-line. Siedziałam i oglądałam zamiast pracować 😀 wierzę, że dla pań było to niekomfortowe. Rodzice najchętniej oddaliby dzieci od 7 do 29 do przedszkola od poniedziałku do niedzieli. A przecież wypoczęte Panie to samo dobro dla dziecka

    Polubione przez 1 osoba

  2. Bardzo ciekawy wpis 🙂 my jesteśmy obecnie w fazie przedszkola i mi bardzo podoba się system u nas i ogólnie to jak nauczycielki pracują. Uważam że jakby się coś działo to dziecko powiedziało by nam 🙂 więc jestem zdania że rodzic powinien się angażować ale nie przeszkadzać 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  3. Co do kamer to uważam, że powinny być, jednak faktycznie powinny być udostępniane nagrania w celu rozpatrywania sporów, ewentualnie w sytuacji kiedy rodzic ma jakieś podejrzenia, mógłby zobaczyć jak jest naprawdę.

    Polubienie

  4. Ja pracuje pod kamerą i nie widzę problemu w monitoringu. Jeśli wykonujesz swoją prace dobrze to jest dobrze. U mnie była taka sytułacja że zgłoszono mi że córka wychodzi na stolik po czym okazało się po rozmowie z córką że pani jej pozwala na boczne szafki wychodzić więc dlaczego na stolik nie logika czterolatka.

    Polubienie

    1. Ja rozumiem niechęć, bo nie cierpię sytuacji w stylu Big Brother. Co innego, jak to się tylko nagrywa. Ale zdajesz sobie sprawę, że w każdej chwili w pracy nie wiadomo ile par oczu może cię obserwować… Brr… Dla mnie to byłoby meganieprzyjemne

      Polubienie

  5. Podobnie myślę, że rodzice wymagają teraz znacznie więcej od nauczycieli niż kiedyś, a i same dzieci stały się bardziej nadpobudliwe niż kiedyś. Sam zawód nauczyciela to jednak odpowiedzialny i ciężki zawód.

    Polubione przez 1 osoba

  6. Moim zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie by panstwowe placowki funkcjonowaly tak samo jak prywatne, te sa czynne caly rok i nikt nie narzeka 😉 natomiast kamery to dla mnie zly pomysl, jeslo rodzice mieliby miec opcje podgladu. Bo jesli maja byc dla kwestii bezpieczenstwa to inna rozmowa.

    Polubione przez 1 osoba

  7. Sprawdzanie przydatności osób chcących pracować na stanowisku nauczyciela jeszcze przed podjęciem studiów – ten pomysł bardzo mi się podoba. Sama studiowałam pedagogikę jako drugi kierunek – i naprawdę było tam mnóstwo osób, które twierdziły, że „w sumie to nie znoszą dzieci – ale coś trzeba w życiu robić, a praca w przedszkolu to ciepła posadka „.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.