W czasie strajku dzieci się nudzą

flower-316437_960_720

– Mamusiu, a czy ja dzisiaj też nie idę do szkoły? – zapytało się smętnie moje najstarsze dziecko. Westchnęłam równie smutno i wsadziłam Tuptusiowi kolejną łyżkę twarożku do buzi.

– Nie, kochanie, nie idziesz – odpowiedziałam.

– To co będzie z moją cebulką? – córka była na skraju łez – myślisz, że ktoś ją podlewa?

– Skoro w czasie strajku pracownicy szkoły mają powstrzymać się od wszelkich działań służbowych, to raczej nie, skarbie – rzekłam po namyśle i spróbowałam napić się łyka kawy. Jak zwykle lodowatej. Kawa w moim domu ma jakąś dziwną tendencję do pojawiania się na stole tylko w dwóch stanach – upiornie gorącym lub okropnie zimnym. Stany pośrednie jakoś mnie omijają.

– To cebulka mi uuuschnie – zawyło moje dziecko nad miską ze śniadaniem. Pechowo sie zdarzyło, że niedługo przed strajkiem sadzili w szkole jakieś roślinki. Panna F. przejęła się bardzo i teraz drżała nad losem swojego badylka. Pensum, zarobki, godność pracownicza – nieważne, od kilku dni cebulka przesłaniała świat. A przynajmniej mój domowy kawałek świata.

– Mamo, daj, ja tak zrobię, żebyś była od rana piękniejsza! – powiedział z zapałem synek, usiłując wpiąć mi lepkie od twarożku spinki we włosy.

Odepchnęłam jego rękę, w miarę delikatnie. Na punkcie brudzenia włosów mam fioła. No, nie reaguję pozytywnie, krótko mówiąc.

– Dziękuję, jestem wystarczająco piękna – stwierdziłam chłodno.

– Ale będziesz taka ładna, że cię twój mąż nie pozna – przekonywał dalej Średni.

Klamerka wylądowała na moim nosie. Zabolało.

– Jakoś wolę, żeby mnie poznawał – spinka zrobiła w powietrzu łuk i celnym rzutem wylądowała na stercie innych megapotrzebnych moim dzieciom rzeczy w kącie pokoju. Syn popatrzył na mnie z rozgoryczeniem i poszedł jej szukać. Za nim podreptał Tuptuś, odsuwając ze wzgardą miseczkę z twarożkiem. Za jego przykładem wylałam do zlewu zimną kawę i zaczęłam sprzątać. Kolejny dzień bez szkoły, przedszkola i żłobka czas zacząć. Niby do żłobka moje najmłodsze szczęście można było zaprowadzić, żłobki nie podlegały pod Ministerstwo Edukacji i nie wchodziły w spór zbiorowy. Niemniej jednak najwyraźniej Tuptuś postanowił zastrajkować solidarnie w ich imieniu i powstrzymał się od uczęszczania do placówki, kaszląc i charcząc na wszystkie strony. Tak więc całą czwórką wylądowaliśmy na wagarach. Szczerze mówiąc, już miałam dość.

– Nie widzę Tuptusia! – krzyknęłam z nadzieją na jakiś odzew, odkręcając wodę do zmywania.

– Ja też nie! – odkrzyknął Średni z pokoju.

– A ja tak!! – zawołała córka z salonu.

– A co on tam robi? – zainteresowałam się głośno i podejrzliwie.

– Aaa… ma kredki. I mazaki – padła beztroska odpowiedź.

– Aha. A co nimi robi? – zaczęłam mieć wrażenie, że może lepiej nie drążyć tematu.

– Fotel maluje. Odebrać mu? – dobiegł mnie spokojny głosik Panny F.

– Byłabym wdzięczna – odparłam słabo i przyśpieszyłam szorowanie talerzy.

Panna F. wparowała do kuchni ze wściekłą miną i naręczem kredek w dłoni.

– Czasem mam wrażenie, że Tuptuś to moje dziecko. Czy tylko ja mam się nim opiekować? Kiedy wreszcie skończy się ten strajk, ja bym chciała się spokojnie pouczyć!

– Nie no, czasem coś przy nim robię. Karmię, przebieram, usypiam… – próbowałam się bronić, odstawiając szklanki na zmywarkę. Córka prychnęła pogardliwie i zatopiła się obrażona w swoim komiksie. Na chwilę.

– Niech mi ktoś odkręci wodę! – dobiegło nas z łazienki.

– Córciu… – jęknęłam prosząco, wycierając blat jedną ręką, a drugą próbując obmyć z mazaków Tuptusia.

– No znowu ja! – wkurzona panna F. poderwała się znad swojego komiksu.

– Dziękuję bardzo! – krzyknęłam za nią.

– A teraz czy ktoś zakręci wodę? – Średni wmaszerował do kuchni.

– Zgadnijmy kto – powiedziała córka z przekąsem.

– Jeśli cię to pocieszy, ja też bym wolała, żeby strajk już się skończył i żebyś wróciła do szkoły! – zawołałam za nią.

-A co to w ogóle ten strajk? – zainteresował się synek.

– Strajk… strajk to jest wtedy, kiedy nie satysfakcjonują cię warunki pracy, i powstrzymujesz się od niej, żeby wywalczyć lepsze.

– Czyli?

– Czyli jakbyś stwierdził, że za posłanie łóżka i posprzątanie zabawek chcesz dwa żelki, a nie jeden, i powiedział, że nic nie zrobisz, póki nie obiecam ci dwóch.

– A to ja chcę trzy żelki! Albo nie, pięć! – Średni szybko załapał kontekst.

– A ja mówię, że w budżecie, to znaczy w szafce, nie ma, i albo robisz za jeden, albo wcale.

– To ja sprawdzam szafkę. Niemożliwe, żeby był tylko jeden.

– Możliwe, że nie ma ani jednego. Wszystkie zjadłam – przyznałam się z żalem.

– To ja strajkuję w takim razie – wkurzył się Średni i wymaszerował z kuchni.

Skoro obraziłam już dwoje starszych dzieci, które dzięki temu się sfochowały i spokojnie zajęły własnymi sprawami, mogłam poświęcić trochę czasu najmłodszemu. Tylko najpierw trzeba było go znaleźć… Niby nasza przestrzeń życiowa ledwo co metrażem spełnia standardy unijne jak dla dorodnej krowy (dla istot ludzkich nawet nie odważyłam się sprawdzić), a mimo to Tuptuś zawsze potrafi szybko zniknąć mi z oczu. I odnaleźć się w najmniej spodziewanym miejscu.

Tym razem siedział spokojnie pod stołem i wyjadał z podłogi jakieś okruszki ze śniadania. A przynajmniej miałam nadzieję, że właśnie to wsadzał sobie do buzi i memlał z zachwytem na twarzy.

– Tuptuś, fuj! Wyrzuć! – rzekłam z obrzydzeniem i poszłam po odkurzacz.

Po drodze dopadła mnie córka.

– Mamo, a Średni mi wchodzi na łóżko! – zawyła rozpaczliwie.

– Synu, nie wchodź na jej łóżko! – zareagowałam posłusznie i dość automatycznie.

– Mamo, a ona się nie chce ze mną bawić! – pożalił się Średni.

– Córko, pobaw się z nim – zaczęłam się zastanawiać, gdzie ja w ogóle szłam i po co. Coś chciałam chyba wziąć…? – Czy wy nie możecie choć raz zachować się jak rodzeństwo i pobawić w zgodzie? Albo miło ze sobą porozmawiać?

– No dobra… – zgodził się Średni – siostra, to jak twoja cebulka? Myślisz, że już uschła?

– Aaa! – zawyła dziko Panna F. Odwróciła się na pięcie i trzasnęła drzwiami do pokoju. Spojrzałam z wyrzutem na Średniego. Uniósł w górę jedną brew.

– Kobiety są takie drażliwe – stwierdził filozoficznie – człowiek nie wie, o czym z nimi rozmawiać.

Popatrzyłam na niego długo i spode łba. Już chciałam wymyślić jakąś ciętą odpowiedź co do drażliwości kobiet i braku taktu u niektórych facetów, ale nagle sobie przypomniałam.

– Odkurzacz! Sprzątnąć śmieci, zanim Tuptuś je pożre! – wykrzyknęłam radośnie i skoro już odkryłam swój cel na najbliższe kilka minut, wypadłam z pokoju.

Okruszków, o dziwo, pod stołem nie było. Ani pomiętych serwetek, które jeszcze niedawno widziałam w tej okolicy. I przysięgłabym, że na podłodze walało się dużo więcej zabawek… Rozejrzałam się wokół podejrzliwie.

Usłyszałam stuk opuszczanej klapy od sedesu. Tuptuś wymaszerował z łazienki z bardzo zadowoloną miną.

– Słonko, a gdzie ty powyrzucałeś rzeczy? – zapytałam słabo.

– Tam! – moje najmłodsze dziecko, bardzo dumne z siebie, wskazało na drzwi od ubikacji.

– Mamo, siku! – z zawrotną prędkością minął nas w tym momencie Średni.

– Nie!! – zawyłam jak ranny łoś na puszczy i też wystartowałam do biegu. Zaczęłam mieć wrażenie, że to będzie bardzo intensywny dzień. Czy gdzieś przyjmują zgłoszenia do jakiegoś strajku matek?…

33 myśli na temat “W czasie strajku dzieci się nudzą

  1. To trudny moment dla wielu osób. Ale tak sobie myślę, że aby wielu było lepiej może warto trochę zagryźć zęby? Nie wiem czy byłabym tak wyrozumiała i wspierająca jako mama ucznia, która w dodatku pracuje poza domem, ale ostatecznie życzę wszystkim szczęśliwego rozwiązania 🙂

    Polubienie

  2. Moi chłopcy to już mężczyźni, ale pamiętam jak ulubiona zabawka było chorowanie przed i zaraz po np. feriach czyli miesiąc w domu😕
    Jak tu nerwowo wytrzymać i mąż oczywiście też chory lub nadgodziny ( wolałam nadgodziny) .
    Uwielbiałam momenty sam na sam z ekspedienka w sklepie lub supersamotny wypad do apteki full wypas
    To nie tak, że nie kochamy naszych dzieci, my je kochamy mocniej jak ciut zatęsknimy

    Polubione przez 1 osoba

  3. Strajk zarówno dzieci, jak i rodziców dotyka, bo okazuje się, że szkoły przedszkola tak angażują czas dzieciom, że te nie mają się kiedy nudzić. Choć rozumiem rodziców, że też im lekko nie jest 😉

    Polubione przez 1 osoba

  4. Mnie się osobiście nie podoba ten cały strajk. Mnie nie wolno strajkować jak nie jestem zadowolona ze swoich zarobków. a cała ta sytuacja mam wrażenie, że negatywnie odbija się na naszych dzieciach.

    Polubienie

  5. ja wolę pozostawić temat strajku bez komentarza, najlepiej wszyscy strajkujmy! powiem tylko, że jest tyle osób po pedagogice pracujących np w sklepie, myślę, że z chęcią zamieniliby się z nauczycielami strajkującymi 🙂

    Polubienie

  6. Przeczytałem od deski do deski. Mam znajomą mamę dwójki dzieci i jak opowiedziała w jakim chaosie teraz żyją rodzice, ale też dzieci to masakra. Współczuję.
    Jednak jednocześnie trochę zazdroszczę… mimo wszystko, gdybym miał nieograniczone możliwości sam bym zrezygnował z pracy na rzecz opieki nad dziećmi. Tylko pewnie posprzątane by nie było 😛

    Polubione przez 1 osoba

  7. Do tego wpisu ciśnie mi się na klawiaturę tylko jedno: mam ochotę na twarożek. A przy okazji, mąż poznał, czy i bez spinki udawał, że nie zna? 🙂 No dobra – nie byłbym sobą, gdybym się ograniczył do samego twarożku… Kiedyś sprawdzałem czy West Point prowadzi przedszkole z internatem… Młody jednak jeszcze chwilę z nami pomieszka… Pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  8. Strajk nauczycieli nas w tym roku ominął, bo Młody uczęszcza do prywatnej placówki, a więc mogę się tylko domyślać jak masz „wesoło” 😉 Aczkolwiek i z jednym, wymagającym gagatkiem na pokładzie nie jest nudno 😉

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.