Racja jest jak …, każdy ma swoją – czyli o komunikacji w Internecie

argue-3767380_960_720

Powiem Wam, ze coraz mniej ostatnio chce mi się do Internetu. Pewnie wpływ ma na to to, że mimo wszystkich zawirowań mamy wreszcie wiosnę, i przyjemniej jest spędzać czas na świeżym (jeśli tak to można ująć w Warszawie) powietrzu, niż wlepiając oczy w  ekran komputera czy telefonu. Ale pomijając jednak przyczyny klimatyczne, mojemu zniechęceniu można przypisać jeszcze jeden powód: ostatnio mam wrażenie, że ludzie w Internecie coraz mniej potrafią ze sobą rozmawiać.

Jakiś  czas temu, kiedy odkryłam te wszystkie grupy dyskusyjne, fora, ba, komentarze pod postami, wpadłam w totalny zachwyt. Stwierdziłam, jakaż to cudowna platforma do wymiany myśli! Dyskusji! Poznawania nowych punktów widzenia zupełnie nowych osób, których w życiu realnym pewnie byśmy nie mieli szansy spotkać. A przynajmniej nie mielibyśmy możliwości porozmawiać na interesujące tematy. A w Internecie – bam! Tylko wybierać i przebierać! Polityka, aborcja, wychowanie bezstresowe, kwestia zabierania dzieci do restauracji, feminizm w różnych odcieniach, strajk nauczycieli i promocja weganizmu! Byłam szczerze podekscytowana na samą myśl o tych wymianach zdań i ciekawych, wnoszących coś nowego do mojego światopoglądu dyskusjach.

No i zachwyt we mnie tkwił, tkwił, aż w końcu, ostatnio zdechł. Śmiercią naturalną.

Otóż okazało się, że ludzie w Internetach generalnie wcale nie chcą ze sobą rozmawiać. Oni często chcą tylko wygłosić swoje poglądy. I najwyżej usłyszeć odgłos klaskania i wpadających lajków.

Oczywiście, możecie się ze mną nie zgodzić (nawet bym chciała ;). Niemniej jednak takie jest moje wrażenie. Bardzo silną bronią są teraz ostatnio megamodne słowa: hejt i mowa nienawiści. Ja też jestem bardzo, bardzo anty jednemu i drugiemu. Jestem przeciwna inwektywom, groźbom, wszelakiemu chamstwu i obrażaniu innych. Tyle że, jak zauważyłam z przykrością, spora część osób za hejt uważa już jakąkolwiek próbę dyskusji lub przedstawienia własnych poglądów.

Hejt – według słownika PWN jest to «obraźliwy lub agresywny komentarz zamieszczony w Internecie». No i tu już otwiera się pole do interpretacji. Bo ostatecznie, kto może decydować o tym, co kogo obraża? Niektórych strasznie dużo. Interpretacja, czy dany komentarz jest agresywny, też jest subiektywna. Z jednej strony – super, idziemy w kierunku tworzenia środowiska, w którym każdy będzie dla drugiego szalenie miły, choć mam wrażenie, że w bardzo sztuczny sposób. Z drugiej – słowami „o nie, to jest hejt, bo się ze mną nie zgadzasz, a to sprawia, że czuję się dyskryminowana lub poniżona” można w łatwy sposób zamknąć usta każdemu.

Rzecz w tym, że to zazwyczaj dotyka trudnych, osobistych tematów. Przykład – koleżanka zdecydowała się wziąć udział w The Real Catwalk, który odbył się ostatnio w Warszawie na Starym Mieście. Polega to na tym, ze dziewczyny o różnych kształtach i figurach wychodzą ubrane tylko w bieliznę na zaimprowizowany wybieg. Ma to na celu promocję idei, że nie ma jednego ideału piękna. No i super. Wiedziałam,  że dla mojej koleżanki jest to ważne, więc ją wspierałam i cieszyłam się, kiedy wszystko jej się udało.

Po wszystkim wrzuciła zdjęcia do Internetu. Komentarzy było sporo. Większość oklaskujących i dopingujących, ale zdarzyły się też takie, które zarzucały takiej akcji promocję otyłości. Poza tym jedna babka, nazwijmy ją K., napisała, że gratuluje odwagi, fajnie, że to dziewczyny zrobiły, jednak ona by się na to nie zdecydowała, bo poczułaby się jakoś tak poniżona wychodząc bez ubrania.

No i zaczęło się… Po tym komentarzu moja koleżanka strzeliła focha i stwierdziła, że skoro K. na jej miejscu czułaby się poniżona, to uważa, że to ona się poniża, więc ją tym, co napisała, obraża.  Tamta się broniła, że nie, to jej subiektywne odczucie, pisała o swoim podejściu, inni niech robią co chcą. Walka była zacięta, w samym środku ja także zostałam wywołana do odpowiedzi. I to jako matka. Czyli z  pytaniem, co bym powiedziała swoim dzieciom na dany temat, gdybyśmy na takie rozebrane panie promujące naturalne piękno się natknęli na rodzinnej wycieczce. Zgodnie z prawdą napisałam, że rozumiem, jaka była idea akcji, że mi to nie przeszkadza, kibicuję osobom, które chcą w ten sposób się wyrażać, ale że według mojego osobistego zdania, najważniejsza jest akceptacja wewnętrzna. I żeby akceptować samą siebie i lubić swoje ciało, niekoniecznie trzeba się rozbierać pod Kolumną Zygmunta.  Ja osobiście bym się nie rozbierała, nie dlatego, że się sobie nie podobam i nie toleruję, tylko po prostu mam inną granicę intymności i prywatności. I raczej mojej siedmioletniej córki do rozbierania się publicznie też namawiać nie będę.

A potem trochę zaczęła się dyskusja na zasadzie „kto nie skacze ten z policji”. Czyli kto nie jest takiego zdania jak my, to jest ten zły, hejtujący i nietolerancyjny. Padły słowa o komentarzach nasączonych jadem. Następnie już wszystkim puściły nerwy i z dyskusji zrobiła się brzydka kłótnia. To wprawiło mnie w lekkie osłupienie. A potem smutek.

Ludzie, świat nie jest czarno-biały. Nie ma prawd objawionych, jedynie słusznych. Każdy ma prawo do własnych opinii, jeśli wyraża je w kulturalny sposób. To, że ktoś się czuje w jakiś sposób, albo wyobraża sobie, że tak by się czuł w danej sytuacji, nie oznacza, że uważa, że inni czują się tak samo lub mają obowiązek tak się czuć. Rozumiem, że tematy akceptacji siebie i swojego ciała są trudne. Że każdy niekoniecznie pozytywny komentarz może boleć. Ale moim zdaniem, nie wolno zamykać innym ust z tego powodu! To samo może dotyczyć celebrytek, blogerek, wszystkich osób publicznych. Jeśli decydujemy się puścić w świat swoje poglądy, pomysły czy utwory, musimy liczyć się z tym, że części osób się to spodoba, a części nie. Musimy być gotowi do dyskusji w obronie swych ideałów.

Jestem bardzo za wzajemną życzliwością i szacunkiem do siebie nawzajem.  Jednocześnie wydaje mi się, że szacunek właśnie można okazać drugiemu człowiekowi, wchodząc w nim w szczerą interakcję. Przedstawiając swoje poglądy czy odczucia,  nawet stojące w sprzeczności z tymi głoszonymi przez rozmówcę.  Odsłaniamy się wtedy, pokazując swoje prawdziwe ja, co już jest dowodem zaufania. Poza tym podejmujemy wysiłek przedstawienia swoich myśli, co jest trudniejsze niż po prostu danie lajeczka, pokiwanie głową na odwal się i pójście dalej. To, że ktoś ma odmienne zdanie od nas, ale chce z nami na ten temat rozmawiać, potraktujmy jako komplement!

Kiedyś natknęłam się na facebooku na bardzo ciekawe wydarzenie „Możemy się nie zgodzić”. Promowało ono ideę dyskusji osób o odmiennych poglądach na tematy polityczne, społeczne, światopoglądowe. Nie chodziło o to, aby się dać przekonać czy na siłę przekonywać do swoich racji innych. Celem miała być wzajemna wymiana myśli, a także poznanie osób o światopoglądzie innym od naszego.

Czasem udaje się osiągnąć w rozmowie kompromis, a czasem nie. Jeśli spór dotyczy idei szalenie dla nas ważnych, łatwo można poczuć się atakowanym. To wymaga sporego dystansu do samego siebie i świata, aby przejść do porządku dziennego nad tym, że ktoś  nie podziela naszego zdania. Czy weganie, dla których jedzenie mięsa jest czynem absolutnie nagannym moralnie, na równi z kanibalizmem, są w stanie dogadać się i siedzieć spokojnie w restauracji przy zjadaczach kiełbaski i steku? Czy ci, dla których każdy płód to już żywe dziecko, potrafią zrozumieć spojrzenie na kwestię aborcji osób biorących udział w Czarnych Protestach? Czy promujący ideę naturalnego piękna, próbujący nauczyć innych czuć się dobrze we własnej skórze są w stanie spojrzeć bez emocjonalnego bagażu na obawy oponentów, że takie akcje mogą służyć promowaniu otyłości? Lub stwierdzenia, że zdaniem kogoś przestrzeń publiczna nie jest właściwym miejscem do rozbierania się?

To nie jest wpis o tym, kto ma 100% racji. Moim subiektywnym zdaniem, nikt obiektywnie nie ma, bo wszystko jest odrobinę względne i zależne od wyznawanych hierarchii wartości. Może warto zatem dyskusje traktować nie jako sposób na wygłoszenie swoich poglądów, tylko po prostu jako możliwość zapoznania się z odmiennym zdaniem. Może sukcesem nie jest tylko przekonanie do swoich racji innych, lub ich zakrzyczenie, a po prostu lepsze wzajemne zrozumienie swoich pobudek.

Tak z mojego punktu widzenia, można mieć odmienne poglądy, ba, nawet różne światopoglądy, a mimo to się lubić i szanować. I ze sobą kulturalnie dyskutować. Nawet w Internecie.

 

31 myśli na temat “Racja jest jak …, każdy ma swoją – czyli o komunikacji w Internecie

  1. Jak ja cię rozumiem. Rok temu przeżywałam fazę totalnego odpuszczenia blogowania bo czułam lekkie wypalenie wręcz irytowaly mnie wszystkie social media i gdy odpoczelam wróciłam z pełną siła i chęcią do ponownego tworzenia.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Świat jest piękny przez to, że się między sobą różnimy, mamy inne poglądy i wyglądy. Niestety, jedni obrażają się o wszystko, a inni mają zwyczaj obrażać wszystkich. W takich sytuacjach rzeczywiście należy zamknąć internety i iść cieszyć się piękną pogodą 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  3. Zgadzam się. W Internecie jest coraz więcej hejtu, ludzie jakby wręcz na siłę szukali miejsca, w którym mogą komuś pocisnąć, wyrzucić z siebie całą swoją frustrację. Nie zdają sobie jednak sprawy, że takie negatywne treści szkodzą tej drugiej osobie. Bynajmniej. Mają z tego niesamowitą radochę.
    Bardzo ciekawy wpis i ma pani lekki styl pisania, że aż miło się czytało.
    Pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja mam podobnie, jak zaczęłam od jakiegoś czasu wyrażać swoje zdanie na jakiś temat, a mój szwagier ma odmienny punkt, to musi być tak, jak on powiedział, bo on ma zawsze racje. A ja później słyszę, że jestem złośliwa, bo nie idzie się ze mną dogadać. Co to dyskusji w internecie, nieraz bym podyskutowała na jakimś forum lub grupie na fb, ale czytając niektórych wypowiedzi, aż się odechciewa coś pisać.

      Polubienie

  4. Dokładnie. Ja już w dyskusjach przestałam się udzielać. Wystarczyło że wyrazisz swoje zdanie-bo autorka posta zapytała o tym, co myślą inni. I każda osoba, która nie zgadzała się z tą osobą od razu jest mieszana z błotem, nazywana trollem, hejterem, „tumanicą”. A nic obraźliwego nie było w tych komentarzach, tylko myśl danej o Sony co na ten temat sądzi. Smutne…
    Z resztą rodzinne i zawodowe sprawy wylewane na fora a potem zdziwienie, że całe miasto/wieś o tym wie i się śmieje. Zero prywatności.

    Polubione przez 1 osoba

  5. A ja bym się chętnie z Tobą spotkała w realu na kawie i podyskutowała. Zresztą wiem jak to jest z Tobą rozmawiać, a nie pisać, bo miałam już taką przyjemność. Twój wpis jest bardzo szczery i w większości się z Tobą zgadzam. I wyznaję zasadę : jakby każdy pilnował własnej dupy, to by cyrku w internecie nie było. Ja zawsze jak biorę udział w dyskusji na forum to to powtarzam. Niestety ludzie chyba żyją tym, że komuś dowalą w internecie. I o hejcie też masz rację.

    Polubione przez 1 osoba

    1. To zapraszam na kawę 🙂 ludzie są bardzo lubią oceniać innych, to fakt. Z drugiej strony – trzeba się liczyć z tym, że jeśli ktoś publicznie wygłasza jakieś poglądy, to ktoś może się z nim nie zgodzić.

      Polubienie

  6. Szkoda, że większość ludzi tak naprawdę zajmuje się życiem innych, a nie swoim. Często nie znając wszystkich informacji wyrażają krzywdzące opinie, albo dla czystej satysfakcji wypluwają toksyczny jad. Dziś widziałam ciekawą reklamę wchodzącą w skład kampanii przeciwko takim zachowaniom.

    Polubienie

  7. Cóż, moje najbardziej osobiste i najbardziej dla mnie istotne kwestie pozostawiam poza internetem. W realu dzielę się nimi tylko z tymi, którzy są mi najbliżsi, więc nie widzę powodu, żeby w sieci kierować się innymi zasadami.
    A jeśli trafię na tekst, który budzi mój zdecydowany sprzeciw… Scrolluję po prostu ;). Już się nauczyłam, że wdawanie się w pewne dyskusje nie ma sensu.
    Wiem też jednak, na szczęście, że można mieć odmienne zdania w pewnych kwestiach, a jednak doceniać się wzajemnie. A nawet – o zgrozo! – lubić. W końcu nam się to udaje 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  8. Mnie też się czasem odechciewa. Zwłaszcza, jak wchodzę na nasze osiedlowe forum. Szkoda, że internetowi ujadacze nie mają odwagi powiedzieć w twarz tego, co wypisują w sieci.

    Polubienie

  9. Od czasu do czasu zaglądam na grupy dla rodziców i wtedy obiecuję sobie, ze będzie to ostatni raz. Niestety na forach każdy jest mocny w gębie i pisze takie bzdury, że aż włos się jeży na głowie. Wzajemne obrzucanie się oskarżeniami i inwektywami są nie dla mnie. W internecie nie ma szacunku, bo każdemu się wydaje, że jest anonimowy i nikt mu nic nie zrobi.

    Polubione przez 1 osoba

  10. Trafiłaś w punkt. Choć sama nie lubię, Jak mi ktoś napisze coś nieprzychylnego, to jednak odróżniam to od hejtu. Ostatnio dziewczyna, którą obserwuje piekliła się, że hejt ją spotkał, a ktoś napisał prawdę, tyle że nieładnie.

    Polubione przez 1 osoba

  11. Ja jestem przykładem osoby, która woli dyskutować z tymi, którzy mają odmienne poglądy niż z tymi, którzy wyznają podobne wartości. To znaczy – fajnie jest dostać lajka albo serduszko, pewnie! Ale uważam, że rozmowa z kimś, kto ma odmienne spojrzenie na świat jest bardziej pouczająca. Czasem okazuje się, że faktycznie, czegoś w danym problemie nie zauważaliśmy, a dzięki odpowiedniemu rozmówcy mamy szansę skorygowania swoich racji.

    Tylko, no właśnie – takie dyskusje są super, pod warunkiem, że są kulturalne. W internecie kulturalne w dużej mierze nie są i jeszcze długo nie będą. Wszystko dlatego, że ludzie się jeszcze nie nauczyli z internetu w ogóle korzystać – nadal uważają, że co w sieci, to anonimowe. Prawo też dokłada do obecnej sytuacji swoją cegiełkę – gdyby za NAPRAWDĘ obraźliwe komentarze – które bardzo łatwo jest zauważyć, nie przesadzajmy – ludzie byli karani, byłby spokój.

    Polubione przez 1 osoba

  12. Wzajemne komentowanie zwykle ma na celu nie wymianę poglądów – a pokazanie, że czyjaś opinia jest zła – za wszelką cenę…takie mam wrażenie.

    Polubienie

  13. Bardzo interesujący wpis i właściwie we wszystkim się z Tobą zgadzam. Niestety, póki ludzie nie zrozumieją, że inne poglądy nie są równoznaczne z hejtem to nie dojdziemy do porozumienia. Internet jest świetnym miejscem do wymiany poglądów i rozmowy na różnorodne tematy, tylko trzeba jeszcze to umieć. Jak przekonać do tego innych? Robić swoje i cierpliwie odpowiadać, prowadzić rozmowy tak jak byśmy chcieli, żeby wyglądały wszystkie. Tylko swoją postawą możemy przekonać innych.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do TosiMama Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.