– Kochanie, czyż ten szelest łanów zboża nie koi twojej skołatanej miejskim gwarem duszy? – westchnęłam romantycznie i czule uścisnęłam rękę mojego ukochanego męża. Przed naszymi oczami zielone i złociste pasy pól ciągnęły się aż po horyzont. Wśród traw majestatycznie kroczyły bociany. Po aż kiczowato błękitnym niebie płynęły wolno i leniwie puchate obłoczki. Krajobraz tchnął spokojem i ciszą. No, prawie… Za naszymi plecami toczyła się bowiem zawzięta walka o byt. I sens istnienia. Uparcie usiłowaliśmy ją zignorować.
– Mamo, ona mi nie chce oddać pomarańczowego stworka z zielonymi włosami!
– A on mi nie chce oddać kłosa zboża!
– Wymieńcie się jakoś! – wymamrotałam, próbując nie dać się wytrącić ze stanu zachwytu i relaksu.
– Dam Ci stworka, jak pojedziemy do skansenu – usłyszałam sceniczny szept córki za plecami.
– No dobrze – zgodził się ufnie synek. – Mamo, mamo, kiedy pojedziemy do skansenu?
Westchnęłam.
– Już byliśmy wczoraj – wyjaśniłam.
– Hehe – wyrwało się z satysfakcją Pannie F.
– Aaagh! Mamo, to niesprawiedliwe!
Postanowiłam wkroczyć, zanim cichy spokój pól zostanie skażony poprzez rozlew krwi i ogólną masakrę.
– Czy wy moglibyście przez moment być cicho i podziwiać piękno przyrody? Bo jak będziecie tak wrzeszczeć to łoś przyjdzie – dodałam perfidnie.
Nasza miejscowa znajoma, opowiadając nam o zwierzątkach, jakie można spotkać na naszym pięknym Podlasiu, wspomniała przypadkiem, że czasami można mieć szczęście i zobaczyć łosia. Nasz córka bardzo się tym przejęła. Na tyle, że przez większość czasu chodziła po polnych dróżkach krokiem niemalże snajpera, skradając się na paluszkach i rozglądając na wszystkie strony.
– Aaa! Coś się poruszyło w krzakach! – zawyła dziko. – To na pewno łoś! Uciekajmy!
– Córka, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że łoś nie jest krwiożerczą bestią? – zapytałam po raz kolejny tego dnia.
– Ale jest duży! I ma łopaty! Może nas zadeptać! Wracajmy!
– Chodźmy dalej. Wiecie, że mamy szansę dotrzeć do Bugu? To już niedaleko – zdecydował mąż.
– Tylko niech mi żadne nie wchodzi do wody! – powiedziałam stanowczo.
– Dlaczego? – rozległ się pełen rozczarowania dwugłos. Jeśli chodzi o zamiłowanie do pluskania się w każdym napotkanym bajorku, rzece czy kałuży, to nasze dzieci przejawiały wyjątkową zgodność. Której brakowało im w każdej innej dziedzinie życia.
– Bo to granica z Białorusią i mogą do nas strzelać – odpowiedziałam lekko niepewnie.
– Gdzie wyście nas zabrali na wakacje? – oburzyła się córka – tu chodzą straszne łosie, tam strzelają!
– Naprawdę mogą strzelać do nas biali rusianie? – synek zapytał z większą ekscytacją niż strachem.
– Mało prawdopodobne, ale lepiej nie ryzykować. A łosie, na litość boską, naprawdę nie siedzą w krzakach z nożem i widelcem i nie czekają, aby cię zjeść! Czy zadeptać! Nie ma czego się bać!
– A ty się boisz much. I myszy – wytknęła mi córka.
Miała rację. Pola i lasy oglądane z dala miały dla mnie nieodparty urok. Natomiast z zupełnie bliska lekko przerażały mnie ilością malutkiego życia kłębiącego się na każdym centymetrze sześciennym ziemi, roślin i powietrza.
Właśnie strząsałam z siebie kolejne komary i inne fruwające stwory, usiłujące najwyraźniej założyć gospodarstwo domowe i zacząć nowe szczęśliwe życie w różnych ciepłych zakamarkach pod moją bluzką, kiedy usłyszałam straszliwy krzyk za plecami.
– Jezu! Co się stało? Przyroda cię zaatakowała?
– Tak! – moja córka zdecydowanie jest moją córką. I przejęła po mnie duszę mieszczanki. – Zaatakowała! Biedronka!
– Lepiej niż łoś – mruknął mąż.
I tak to nam się żyło tydzień na tej wsi spokojnej, wsi wesołej… Muszę przyznać, że dzieci bardzo szybko przestawiły się z miejskiego trybu życia. Zwłaszcza od momentu, kiedy nasza cudowna, kochana i bardzo cierpliwa pani gospodyni pozwoliła im asystować przy wyprowadzaniu i oporządzaniu krowy. Łosia na wolności nie spotkaliśmy, ku wielkiej uldze Panny F. i cichemu rozczarowaniu mojego męża. Za to bociany, koniki, owce, ślady lisów i śpiewy ptaków otaczały nas ze wszystkich stron.
Co warto zobaczyć z dziećmi na Podlasiu?
Muszę przyznać, że to przepiękny, bardzo czysty i interesujący pod względem przyrody i historii region Polski. My mieszkaliśmy niedaleko Janowa Podlaskiego, i poza długimi spacerami po polach i zagajnikach (podczas których wciąż pchały mi się na usta cytaty „gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała…”) odbyliśmy kilka fantastycznych wycieczek.
Jeśli jesteście na Podlasiu, a nie wyobrażacie sobie wakacji bez wymoczenia chociaż nóg w wodzie, można skorzystać z miejskiej plaży w Siemiatyczach. Pojechaliśmy tam w jeden upalny dzień, który nam się przytrafił, i dzieci były zachwycone. Tyle, że one byłyby zachwycone jakimkolwiek zbiornikiem wodnym, do którego pozwoliłabym im wejść po szyję i się pluskać na dmuchanym krokodylu. Jak dla mnie, plaża i woda mogłaby być trochę czystsza. Na kwadratowym pomoście jeden z narożników, drewniany domek, przechylił się smętnie do wody i jak na razie zawisł w takim stanie, opatrzony taśmą „zakaz wstępu”. Ale duże parasole są, mały placyk zabaw obok jest, parking nieopodal także, tłumów za to, przynajmniej w dzień powszedni, brak, więc można korzystać.
Oczywiście znajdując się nieopodal Janowa Podlaskiego należy zajrzeć koniecznie do sławnej, a ostatnimi czasami i osławionej, stadniny. Nie jestem specjalistką od koni ani od stajni (do tych ostatnich zresztą wstęp nie jest dozwolony), więc co do dobrej zmiany się nie wypowiem. Konie w każdym razie są, mrowie ich a mrowie, wyglądają z mojej perspektywy na zadowolone. Ciekawostką jest malutki cmentarzyk dla najbardziej zasłużonych koni. Plusem jest też, że stamtąd w 20 minut można dojechać do Białej Podlaskiej, w której znajduje się jedna z lepszych restauracji, jaką mieliśmy okazję w czasie naszych podróży odwiedzić. Sielska na ulicy Jatkowej, tuż przy ryneczku z fontannami. Dania ogromne, przepyszne, inspirowane staropolską tradycją. Wystrój bardzo klimatyczny, ludowy. No i co dla nas najważniejsze – kącik dla dzieci. Niewielki, ze stoliczkiem do rysowania, kolorowankami i dwoma bujanymi konikami, ale ci, co mają małe dzieci, na pewno zdają sobie sprawę, że czasem taki kąt ratuje głodnemu rodzicowi życie. A przynajmniej nastrój i szansę na spożycie obiadu.
Jadąc w drugą stronę, dotarliśmy do Pokazowego Rezerwatu Żubrów przy drodze Białowieża – Hajnówka. Na pewno warto się tam wybrać. Na nas największe wrażenie zrobił żubroń, natomiast Panna F. miała wreszcie okazję zobaczyć z bliska łosia („ee, nie jest aż taki straszny” – skomentowała. Podróże kształcą i wychowują 😉 Poza tym są koniki, dziki, sarenki, wilki. I drewniany placyk zabaw. Nie wiem jak inne dzieci, ale nasze zdecydowanie potrzebują takich rozrywkowych przerw w zwiedzaniu i oglądaniu nawet najfajniejszych zwierzątek. Bardzo doceniam, że takie miejsca. gdzie można poskakać, wyszaleć się i rozprostować nogi są w coraz większym stopniu instalowane przy rezerwatach, parkach czy muzeach.
Niedaleko od rezerwatu, w Białowieży, znajduje się Skansen Architektury Drewnianej Ludności Ruskiej Podlasia. To już coś zdecydowanie bardziej dla mnie niż dla dzieci, ale pozwoliwszy im się wyszaleć na drewnianych pieńkach, tyrolce i huśtawkach doszłam do wniosku, że wytrzymają teraz odrobinę etnografii w swoim życiu. Skansen jest niewielki, 40 minut na obejście go wystarczy w zupełności, ale chaty, wiatraki i kapliczka ślicznie wkomponowują się w krajobraz. W dwóch chatach można obejrzeć także wyposażenie wnętrza.
Już w powrotnej drodze wstąpiliśmy do prawdziwej Chatki Baby Jagi. Znajduje się ona nie za siedmioma górami, nie za siedmioma rzekami, ale w Orzeszkowie na skraju Puszczy Białowieskiej. Chatka jest urocza, kolorowa z zewnątrz, pełna półmroku, tajemniczych eliksirów i przerażających niespodzianek w środku. Można ugotować zupę dla czarownicy, sprawdzić, jak wygodne jest jej łóżko na zapiecku, zjeść pysznego (i z pewnością zaczarowanego) piernika. Odważni mogą także wejść do pieca i do lochów, w których czarownica trzymała niegrzeczne dzieci. W dodatku od bardzo miłej pani (która opiekuje się chatką Baby Jagi w czasie, gdy właścicielka poleciała na miotle do sąsiadki na herbatkę) otrzymujemy magiczny kryształ i instrukcję do gry terenowej, podczas której możemy odnaleźć zaklęcie spełniające życzenia. Fajna zabawa, w sam raz dla dzieci w wieku 4-8 lat. Nasze były zachwycone, przejęte i bardzo zaangażowane we wszystko, co się działo.
Bardzo urokliwym i nie do końca odkrytym przez turystów miejscem jest ścieżka przyrodnicza prowadząca przez rezerwat Szwajcaria Podlaska. To wyjątkowo urokliwe miejsce. Droga prowadzi poprzez pola na wysokie skarpy nad płynącą wartko rzeką, tworzącą malownicze zakola. Po drugiej stronie rozciąga się już Białoruś (ale nie strzelają). Na ścieżce, ku mojemu lekkiemu przerażeniu i ogromnej radości Średniego, znaleźliśmy ślady i odchody lisa. Jako swój wielki sukces zaliczam, że udało mi się zniechęcić go do wzięcia znaleziska w kieszeni do domu.
Pisząc o wędrówkach po Podlasiu, nie sposób zapomnieć o cudnych błękitnych cerkwiach, typowych dla tego obszaru. Tuż przy białoruskiej granicy, ukryta wśród lasów, znajduje się prawosławna Koterka. I kiedy piszę „tuż przy granicy” nie jest to żaden zwrot stylistyczny. Jechaliśmy sobie grzecznie drogą na wieś Tokary, tak jak nam nawigacja pokazywała, gdy nagle przed nami pojawił się graniczny szlaban. Ja, już spanikowana, że zaraz naruszymy terytorium innego kraju, a tu nawet paszportów nie mamy ze sobą, drę się „Zawracaj! Zawracaj natychmiast!”. Mąż chcąc wykręcić zjechał na lewo, a tam dosłownie kila metrów przed granicą rozpościerał sie widok na tą niebieską architektoniczną perełkę. Sanktuarium powstało tu na pamiątkę wizji chłopki Eufrozyny, która utrzymywała, że podczas prac w polu ukazuje jej się Matka Boska. Około 1852 r. postawiono w tym miejscu krzyż i zaczęły się pielgrzymki do uroczyska. Kościół jednak zadecydował, że żadnego widzenia ani cudu nie było. Wierni nie zaakceptowali tej decyzji. Dopiero w 1909 r. biskupi zgodzili się na budowę cerkwi w miejscu pielgrzymek. Było to spore wyzwanie architektoniczne ze względu na podmokły teren i jego ukształtowanie. Cerkiew jednak stoi do dzisiaj i raduje oczy tych śmiałków, którzy niezrażeni słabym oznakowaniem trasy dotrą poprzez knieje do celu.
Inną, robiącą prawie takie same wrażenie niebieską cerkiew widzieliśmy we wsi Mielnik. Oprócz cerkwi godne zobaczenia jest z pewnością Góra Zamkowa z ruinami starego kościoła u podnóża oraz działająca kopalnia kredy. Można ją obejrzeć z wysoka z platformy widokowej na ulicy Duboisa. Kreda wydobywana w tym miejscu ma nawet 60 mln lat. Obecnie roczne wydobycie kredy wynosi około 60 tys. ton. Zwiedzanie kopalni jest możliwe niestety tylko dla grup zorganizowanych.
Dużo jeszcze pewnie mogłabym pisać o pierwszej części naszych wakacji, ale dzieci już się dobijają. Jeśli znacie jeszcze jakieś ciekawe miejsca na Podlasiu, do których tym razem nie daliśmy rady dotrzeć, dajcie znać w komentarzach. Z pewnością tam jeszcze wrócimy 🙂
Jakże tam pięknie. Chętnie zobaczyłabym ten cudny zakątek Polski. Piękna kraina, a sielskie klimaty bezcenne. A u Was jak zawsze ciekawie. Życzę Wam jeszcze wielu wspaniałych chwil w te wakacje. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Piękne to Podlasie. Dla mnie to nadal nieodkryty region. Ciagle mam go w głowie ale jak tylko patrzę na czas dojazdu tam to uświadamiam sobie, ze szybciej dolecę do Grecji. Ale ciągnie mnie tam ta piękna przyroda i cisza. O tak… takiej ciszy nie ma nigdzie indziej.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Plac zabaw się przydaje, chociaż dla nas narazie najważniejsza piaskownica! Piękne zakątki zobaczyliście, ah jak to dobrze mieć samochód!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nigdy nie byłam w tych stronach.
Dzieci już duże,więc mi nie grożą podobne sytuacje.
Piękne jest Podlasie i coraz bardziej marzę,aby tam pojechac.
Cerkiewki,rezerwaty,pola,rzeki i mnóstwo ciekawych miejsc.
Pięknie to opisałaś.Sielsko i anielsko ,tak jak lubię.
Zdjęcia pełne ciepła i uroku.
Pozdrawiam!-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dobrze tak czasem uciec w miejsca mniej znane i turystyczne. Co do Podlasia rozczuliły mnie te błękitne cerkwie, pięknie wyglądają.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Uwielbiam takie krajobrazowe miejsca wraz z zabytkami, mogłabym codziennie spędzać czas na takich wycieczkach = świetna forma relaksu 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie doceniam tego aż tak bardzo, bo mieszkam na wsi 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nigdy nie byliśmy w tych rejonach, ale wszystko przed nami. Tereny piękne. A co do łosia…Polecamy wszystkim książkę „Nusia i bracia łosie”. Dzieci ją pokochają!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Podlasie jest takie specyficzne , inne, znam je trochę dzięki pewnej osobie, która długie lata tam mieszkała, warto odwiedzić i zwiedzić 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na Podlasiu jeszcze nie byłam, ale żubry oglądałam w Bieszczadach 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wspaniale spędziliście i rodzinnie czas. Kiedy doszłam do atakującej biedronki, wybuchnęłam śmiechem. I towarzyszył mi on do końca tekstu, ba… towarzyszy nadal. A widoki cudne. Nie byłam jeszcze z mężem na Podlasiu – warto to zmienić.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Żubry niedawno były zagrożone wyginięciem, dlatego chciałabym kiedyś też zobaczyć te wyjątkowe zwierzęta. 🙂
PolubieniePolubienie
Kocham Mielnik, to moje ukochane miejsce na wschodzie, byłam tam pierwszy raz 20 lat temu, mój tata pracował w Adamowie, parę km dalej i pojechałyśmy do niego z mamą, mieszkałyśmy dokładnie naprzeciw cerkwi, potem wielokrotnie tam wracałam, pięknie się tam odpoczywa. A Wasze rozmowy, cóż, jakbym słyszała nas 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kopalnię kredy sama chętnie bym zwiedziła, bo lubię zdobywać miejsca dotąd mi nie odkryte.
PolubieniePolubienie
Nigdy nie byłam jeszcze na Podlasiu 🙂 Pięknie tam, muszę kiedyś się tam wybrać z rodziną 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ale tam cudownie! ❤ Jeszcze nigdy nie byłam na Podlasiu, muszę się kiedyś wreszcie tam wybrać.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Koniecznie 🙂 jestem ciekawa, CO Tobie spodobałoby się najbardziej!
PolubieniePolubienie
Łoś łosiem, ale strzelający biali Rusianie zupełnie mnie rozbroili. 😂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziecięca wizja świata to cos zupełnie wyjątkowego 🙂
PolubieniePolubienie
chatka baby Jagi też wygląda interesująco 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kiedyś muszę wybrać się z rodziną w te rejony. Uwielbiam takie krajobrazy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przepiękne zdjęcia… A ja siedzę w biurze i klepię w komputer.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wielki mam sentyment do takich wyjazdów wakacyjnych na wieś.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nigdy nie byłam na Podlasiu, ale widzę że jest tam co robić i miło spędzić czas
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mamy w planach odwiedzić ten region tylko jeszcze nie wiem kiedy
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Widzę, że moje okolice były zwiedzanie, brakuje mi tu dworku w Cieleśnicy i pełnych ziół ogrodów, nie wiem czy byliście w Serpelicach (tam jest też kąpielisko przy samym Bugu) i Neplach ale od Janowa to już całkiem blisko, a jak się kąpać to tylko nad jezioro Białe!
PolubieniePolubienie
Nie byliśmy! Ile jeszcze mamy do zobaczenia i zwiedzenia następnym razem! Pięknie tam u Ciebie 🙂
PolubieniePolubienie
Ufff, dobrze, że u mnie nie chodzą luzem ludziożerne łosie. Chyba… Znaczy nikt nic o nich nie mówił… a może… oni… NIE ŻYJĄ!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cudownie jest trafiać na tak urokliwe miejsca, które całym sercem przemawiają do człowieka. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cudna wycieczka w ciekawe miejsca. Nie byłam tam, ale chętnie to zmienie 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Podlasie to zaiste cudowny zakątek, kiedyś częściej bywałam w tych rejonach. A stadninę w Janowie wspominam z ogromnym sentymentem z młodzieńczych czasów, kiedy jeszcze jeździłam konno.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O rety, ale pięknie! Uwielbiam pola, łąki i kontakt z przyrodą! Nawet tego łosia chętnie bym spotkała, chociaż pewnie też bym się trochę wystraszyła 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ale tam pięknie! Aż chce się jechać na wakacje 🙂
PolubieniePolubienie
Podlasie odwiedziłam raz w życiu tak na szybko i jest na mojej liście miejsc do zobaczenia.Ja polecam Suwalszczyznę- spędziłam tam kolejne wakacje.Klimaty jak na Podlasiu,natura,cisza,jeziora i setki bocianów…mam córkę w podobnym wieku jak Panna F. i była zachwycona poznawaniem tego mało odwiedzanego zakątka Polski
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O super, dzięki, to może być pomysł na kolejne wakacje. A much za dużo nie ma? 🙂
PolubieniePolubienie
Ale tam pięknie. Ja szukam takich magicznych miejsc w moim rejonie na wakacje.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mieszkam na Suwalszczyźnie i u nas również można znaleźć podobne, ciekawe miejsca. Uwielbiam spędzać czas na takich wycieczkach z rodziną, mam nadzieję, że szybko wszystkowróci do normy i będziemy mogli cieszyć się życiem i piękną okolicą.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj, oby… ja dziś się denerwuję, bo zaczęłam kasłać. A to nie jest dobry moment na chorowanie.
PolubieniePolubienie
Ty jesteś dla mnie święta. Ja mam jedno dziecko i krew mnie czasami zalewa. A Ty? Troje. I potrafisz tak ze spokojem im wszystko tłumaczyć. Coś fantastycznego!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czasem potrafię, a czasem się drę jak wariatka… ostatnio częściej to drugie
PolubieniePolubienie
Heh, mam podobnie: drę sie ja głupia, potem przytulam. Ostatnio dziecko stwierdziło, ze jej pani w szkole jest jak mama: ciągle wrzeszczy, żeby być cicho, ale i tak ją kocha 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Piękne konie na zdjęciu, a Żubr chciałabym go widzieć na żywo. Fajny wpis.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo piękne miejsca. Z miłą chęcią jak skończy się ten cały cyrk z wirusem w roli głównej. To zabiorę dupę i zwiedze sobie naszą Polskę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba