Jak utrudnić dziecku adaptację w przedszkolu

parting-3245545_960_720

Kochani, jeśliby ktoś kiedy miał potrzebę utrudnienia dziecku i sobie tych i tak trudnych pierwszych dni w nowej placówce edukacyjnej – czy żłobku, czy przedszkolu – to przygotowałam kilka porad, które przyszły mi do głowy. Oczywiście, nie są to w żaden sposób sytuację wzięte z życia. Przecież nikt z nas, przedszkolnych mamuś, nie wpada na takie pomysły. My? Nigdy! No, może takie zachowania prezentuje ewentualnie ta mityczna koleżanka siostry żony brata kuzynki. Od strony teściowej 😉

A więc co robić w czasie przedszkolnej adaptacji, aby było jeszcze trudniej?

1. Nie przychodź do placówki w dni przeznaczone na zapoznanie się ze żłobkiem czy przedszkolem. Kiedy już minie czas przeznaczony na wizyty rodziców, zażądaj, aby pozwolono ci zostawać w sali z dzieckiem jako jedynemu rodzicowi. Ale jak to niemożliwe?… Że innym dzieciom byłoby z tym ciężko? Bzdura, panie są po prostu mało elastyczne.

2. Opowiadaj wszystkim szczerze i ze szczegółami o swoich negatywnych odczuciach związanych z pójściem do przedszkola. Oczywiście przy dziecku. Niech wie, co je czeka. Czy to nie za wcześnie? Czy ono sobie poradzi? Biedne, biedne maleństwo. Załamywanie rąk i smętne potrząsanie głową również miłe widziane.

3. Wyrażaj równie szczerze i głośno wszelkie wątpliwości co do wybranej placówki. Może to jednak był błąd? A sala nie za mała? I zabawek jakoś niewiele… A ta nauczycielka to aby fachowa na pewno? Jakoś tak młodo wygląda…

4. Kiedy już nadejdzie moment rozstania, przeciągaj chwilę pożegnania jak najdłużej. Ściskaj, przytulaj z całych sil i w szatni, i na progu sali. Nie kryj swego wzruszenia – to ważny moment, masz prawo do łez! Jeśli dziecko też się rozpłacze, usiądźcie na podłodze i szlochajcie razem. Im dłużej i głośniej, tym lepiej.

5. Jeśli tylko sala dziecka jest na parterze, zakradnij się po cichutku pod nie i obserwuj dziecko. Kiedy tylko zobaczysz, że już się uspokoiło i zaczyna się bawić, zapukaj w szybę i pomachaj. Niech  wie, że mama jest blisko! No, ale już musisz lecieć do pracy… No nic, na pewno paniom uda się znowu uspokoić twoje maleństwo.

6. Jeśli dziecko przyprowadzone do przedszkola lub żłobka wyraża sprzeciw co do wejścia do sali, ustąp od razu i zabierz je do domu. I tak kilka razy.

7. Powiedz dziecku w szatni, że wychodzisz tylko na chwileczkę, 5 sekundek, zajrzysz za róg i za chwilę będziesz. Bądź zdziwiona, gdy po południu się dowiesz, że dziecko co chwilę wybuchało płaczem i pytało, kiedy mama przyjdzie. Przecież ono jeszcze nie zna się na zegarku, to co mu za różnica!

Kochane, przeżyłam adaptacje przedszkolne lub żłobkowe trzy razy. I tak, wiem, jaki to trudny i pełen lęku moment. Wiem, jak to ciężko puścić rękę dziecka i pozwolić mu odejść. Nawet za drzwi szatni. W nieznane.  W nowe rejony samodzielności. Jakaś część nas, jakkolwiek mądre i logiczne na co dzień byśmy nie były, chciałaby to dziecko utulić w ramionach, trzymać przy sobie, przy sercu, zawsze bezpieczne i chronione. Kiedy czas się pożegnać, a ono wtula się nam rozpaczliwie w ramiona i krzyczy „Mama!”, to budzi się w nas lwica, gotowa pożreć każdego, kto chce ten nasz największy skarb z ramion nam wyciągnąć i odprowadzić do sali.

To trudne. Ale tak trzeba. I choć serce w środku kroi się nam na kawałki, a w głowie szaleje masa wątpliwości,  jeśli już podjęliśmy taką przemyślaną decyzję o posłaniu potomka do przedszkola, to lepiej dla dobra dziecka nie pokazywać swojej rozpaczy i strachu.  Nie dawać mu do zrozumienia, jakie to rozstanie jest dla nas trudne. Dzieci bardzo wyczuwają nasze emocje, a często je przejmują. Będzie im łatwiej, jeśli zobaczą swoich rodziców spokojnych i uśmiechniętych.

Nie ma tak naprawdę super metody, aby przekonać dziecko do placówki i uchronić się od łez przy rozstaniu. Na pewno uniknięcie podanych wyżej zachowań odrobinę pomoże, ale nie gwarantuje sukcesu. Z mojej trójki starsi od pierwszych dni czy do żłobka, czy do przedszkola wchodzili marszowym krokiem i ze śpiewem na ustach, rzucając się od razu w wir zabawy i ramiona ukochanych pań, natomiast Tuptuś tuż przed drzwiami sali właściwie codziennie reaguje dziką histerią. Mój sposób działania jest ten sam, żłobek ten sam i nawet ciocie te same co przy starszym synku, mega kochane i oddane podopiecznym! Ale Tuptuś potrzebuje tych kilku chwil przy wejściu, aby dobitnie pokazać swoją dezaprobatę dla rozstania. Wiem, że kiedy sobie idę (tak, oczywiście często z bolącym sercem i łzami w oczach) to on po chwili się uspokaja i świetnie bawi. Odbieram go już zadowolonego z życia i uchachanego od ucha do ucha. Tak więc dzieci reagują różnie – jedne pójdą w nowe miejsce i do nowych opiekunek z ciekawością i radością ze zmiany, inne potrzebują trochę poprzeżywać. Trzeba przez to po prostu przebrnąć.

I oby jak najszybciej i w jak najspokojniejszy i radosny dla wszystkich sposób, tego nam wszystkim życzę! 🙂

A na koniec przypominajka, że moją książkę „Tajne przez magiczne” – powieść urban fantasy, której akcja dzieje się w przedszkolu – można kupić w większości księgarni internetowych, na przykład w Empiku lub czytam.pl Można ją także przeczytać w ramach abonamentu na Legimi lub odsłuchać audiobook.

Oto okładkowy opis:

„Agata Filipiak przechodzi trudny okres w życiu zawodowym. Rzuca stabilną posadę redaktorki i zatrudnia się w przedszkolu na stanowisku woźnej. Niestety w nowym miejscu pracy musi radzić sobie nie tylko z niesfornymi podopiecznymi, ale również ze zjawiskami paranormalnymi i siejącymi spustoszenie demonami. A te są bardziej niebezpieczne niż gniew pani dyrektor czy bunt czterolatka. No chyba że takiego obdarzonego magicznymi mocami.

Jakby tego było mało, Agata odkrywa coś, o czym w ogóle nie powinna wiedzieć…

Sprawdź, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami przedszkola i co pozostaje ukryte dla zwykłych śmiertelników!”

15 myśli na temat “Jak utrudnić dziecku adaptację w przedszkolu

  1. Mój syn od 3-go miesiąca uczęszcza do żłobka ( obecnie już przedszkola), obecnie ma prawie 4 lata, i na przestrzeni tych lat jego podejście do porannego rozstania z mamą zmieniało się że tak powiem falowo- po kilkutygodniowej fali radosnego buziaka i pa pa nadchodziła fala buntu i płaczu ( który ustawał zanim zdążyłam dojść do zaparkowanego pod przedszkolem auta). Nieraz bywało ciężko, ale musiałam zacisnąć zęby. Za 4 miesiące syn zaczyna szkołę – mam nadzieję że jakoś damy radę.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Pracuję w przedszkolu i kilka z wymienionych punktów u mnie występuje. Mam matkę, która przyjeżdża dwa razy w ciągu dnia sprawdzić jak się ma jej prawie 5 letni synek, który i tak przychodzi do przedszkola nie wcześniej niż 10.30 i odbierany jest o 15. 30 tylko wtedy rąk mu się podoba, że nie chce wyjść. Pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

  3. Córka miała 3 lata, ja w 8 miesiącu ciąży, hormonalnie i emocjonalnie niestabilna 😊 bylo bardzo ciężko, histeria, płacz a nawet wymioty przed drzwiami przedszkola. Bogu dzięki jakieś szare komórki moje jeszcze pracowały i nie uleglam. Krótko, stanowczo ale i z miłością zegnalam się z nią. Serce pękało, siadalam na ławce za drzwiami i plakalam razem z nią, słyszałam jej szloch. Serce rozdarte na miliony części, żołądek w gardle, ale nigdy nie pokazałam jej mojego stanu. Siły dodawały mi zdjęcia, które nauczycielka robiła podczas dnia. Widzialam radosne i szczęśliwe dziecko, takie samo odbierałam z przedszkola. Czasem mamy, stosujące się do powyższych punktów, niestety jeszxze bardziej utrudniaja tym dzieciaczkom, jakże już trudna i tak nową sytuacje.
    Bardzo fajny tekst.

    Polubione przez 1 osoba

  4. A ja, kiedy sama z jakiegoś powodu jestem w domu (ciąża, a teraz urlop macierzyński) pozwalam starszemu synowi zostawać w domu, kiedy stanowczo protestuje przed pójściem do przedszkola. Bywało już sporo sytuacji, że w szatni żłobkowej zrobił nagle aferę, że on jednak nie chce tam iść, że chce zostać ze mną. Mam świadomość, że wiele osób uważa z różnych względów, że źle robię, pozwalając mu wtedy wrócić ze mną, ale ja sama czuję to zupełnie inaczej – czuję, że jestem w porządku w stosunku do mojego dziecka 😉

    Polubienie

    1. Każdy ma swoje sposoby. Ja, z punktu widzenia nauczycielki, uważam, że to utrudnia dziecku zaadaptowanie się w przedszkolu. Widziałam dzieci, które pożegnanie miło, acz stanowczo przez rodziców, poplakaly przez chwilę, a potem świetnie się bawiły z grupą i korzystały z zajęć. Widywalam też dzieci, których rodzice zabierali z szatni przy pierwszych oznakach. Zdarzało się, że te dzieci przedstawiały chodzić do przedszkola w ogóle. Z mojego punktu widzenia – sporo traciły. Kiedy się już pojawiły, były wyraźnie nieszczęśliwe, że czemu tym razem mama ich nie zabrała do domu. Bardzo płakały, bo przyzwyczaiły się, że to zwykle działało na rodziców, więc czemu tym razem nie? Czuły niesprawiedliwość świata wobec nich. No i nie były zintegrowane z grupą, co też utrudniało im życie. Takie jest moje zdanie, ale oczywiscie, jeśli rodzice są w sytuacji, że mogą zostawić dziecko w domu, to jest to ich wybór.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Na pewno często jest tak, jak piszesz. Nie mam zamiaru nawet z tym polemizować.
        Nasz przypadek jest w sumie pod wieloma względami inny, ale już nie chciałam bawić się w pisanie elaboratów, czemu tak a nie inaczej, bo nie to było sednem 😉 Ale może, skoro już zaczęłam, to powinnam była właśnie bardziej „się wytłumaczyć”.

        U Damacjusza nagła niechęć do żłobka/przedszkola (u nas to jeden budynek, te same panie) pojawiła się po ponad półtora roku jego doń uczęszczania. W sumie nie powinnam tu pisać o de facto adaptacji – chodziło mi o sam fakt, że czasem po prostu, hmmm, wsłuchuję się w jego potrzeby/prośby i pozwalam mu to przedszkole sobie odpuścić. Uważam, że ma jakiś kryzys, związany z moją ciążą, a potem pojawieniem się na świecie jego młodszego brata – i jego zostawanie w domu (w sumie jest to chodzenie „w kratkę”) jest chyba bardziej potrzebą upewnienia się co do tego, że nadal jest tak samo przez nas kochany. Wydaje mi się, że gdybym na siłę, wbrew jego wyrażanej w dobitny sposób woli, wysłała go do przedszkola/zostawiła w nim, to byłby to dla niego taki przekaz, że nie liczę się z jego uczuciami, że teraz ważniejszy jest dla mnie jego młodszy brat, a jego „wyrzucam” z domu, żeby mi nie przeszkadzał. Jasne, wiem, że pewnie po jakichś 15 minutach bawiłby się z dziećmi, chociażby dlatego, że lubi swoją grupę i nauczycielki, ale jestem równocześnie przekonana też o tym, że podkopałoby to w sposób znaczący jego zaufanie do mnie i poczucie bezpieczeństwa. Mój punkt widzenia przegadałam z dyrektorką Damacjuszowej placówki, z resztą świetną i bardzo zaangażowaną babką, i przyznała mi rację.

        To, co chyba chcę podkreślić, to fakt, że – teraz truizm 😉 – ludzie są różni. Są rodzice postępujący bardzo głupio, bez jakiejkolwiek wiedzy, czy choćby intuicyjnej świadomości o emocjach, uczuciach i postrzeganiu świata przez dzieci, są też rodzice zaangażowani, kierujący się dobrem dziecka i swoją znajomością jego emocjonalności, sposobów reagowania na różne zdarzenia. I są też nauczyciele – naprawdę fajni, pogłębiający swoją wiedzę o psychologii dziecięcej, empatyczni i kochający, a są też tacy sobie – z przewagą oczekiwań nad zrozumieniem, postrzegający swoją pracę bardziej jak niemiły obowiązek, a rodziców jak nieudacznych natrętów, których trzeba pouczać i którym powinno się wyrywać płaczące dzieci z rąk.

        Polubione przez 1 osoba

  5. Jak puszczalam starsza do przedszkola to rozplakalam się dopiero jak wyszłam za bramy placówki, podobnie było jak zaprowadziłam ja do szkolnej zerówki. Wiosną zaprowadze do przedszkola młodsza i wiem, że będzie mi na pewno łatwiej niż wcześniej. Starsza przetarla szlaki 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.