Gdy się człowiek spieszy…

time-2743994_1280
Obraz Myriam Zilles z Pixabay

– Ty to ciągle nie masz czasu! Gdzie ty się tak spieszysz? – naprawdę bardzo lubiłam rozmawiać z moją koleżanką przez telefon. Wtedy, kiedy miałam na to czas i spokojną głowę. Problem w tym, że nie pamiętałam, kiedy taka sytuacja miała miejsce po raz ostatni.

– W tej chwili? Zaraz muszę lecieć do żłobka po Tuptusia – odpowiedziałam, przytrzymując komórkę między ramieniem a uchem, stojąc nad zlewem pełnym piany. Usiłowałam równocześnie prowadzić inteligentną konwersację telefoniczną oraz zmywać, wycierać i odkładać na miejsce naczynia.

Usłyszałam prychnięcie w telefonie.

– Ty chyba nie słyszałaś o idei Slow life?

– Słyszałam, słyszałam. Jezu, muszę jeszcze Pannę F. na zajęcia zaprowadzić.

Prychnięcia w słuchawce się wzmogły.

– Powinnaś nauczyć się bardziej żyć chwilą.

– Jeśli spóźnię się do żłobka po Tuptusia i jego panie będą musiały na mnie czekać, to sprawią, że ta chwila będzie nawet bardzo intensywna – powiedziałam i obrzuciłam szybko wzrokiem kuchnię. Naczynia pozmywane, podłoga – zalana mlekiem, sokiem i zarzucona kawałkami pomidorków po porannym śniadaniu -umyta, zabawki odniesione do pokoju dziecięcego. Pranie złożone. Może być. Półtorej godziny, jakie miałam dla siebie między powrotem z pracy a rozpoczęciem procesu odbierania dzieci z trzech różnych placówek, minęło jak z bicza strzelił. Nawet udało mi się napisać pół strony powieści o elfach.

– No i co właściwie by było, jakbyś gdzieś się spóźniła? Po co się tak przejmować? Lepiej być spóźnioną i zrelaksowaną niż pojawiającą się na czas i wiecznie w nerwach, jak ty. Dzieci też się denerwują tym twoim wiecznym pospieszaniem.

Chwyciłam torebkę i kurtkę. Na schodach potknęłam się o porozrzucane klocki lego. Skąd one tutaj? Zaczynałam powoli podejrzewać, ze zabawki w naszym domu zyskały samoświadomość i zdolność do samodzielnego przemieszczania się. Niestety nigdy nie w miejsca, gdzie powinny się znajdować.

– No nie. Stałoby się – zaprotestowałam stanowczo. – Jeśli jestem z kimś umówiona, i nie zdążę, to marnuję temu komuś czas. Możliwe, że przesunę jego plany. Panie w żłobku, przedszkolu czy świetlicy też mają swoje rodziny, do których się spieszą, swoje sprawy do załatwienia.

W słuchawce rozległo się głośne i poirytowane westchnienie. Pozbierałam lego, upuszczając przy okazji kurtkę, i wrzuciłam klocki do torebki.

– Ja po prostu nie rozumiem, po co te wszystkie terminy, godziny, ustalenia… Sami siebie krępujemy i ograniczamy. Takie życie w wiecznym pospiechu, stresie… Ludzie nie potrafią zwolnić tempa.

– No, nie potrafią – zerknęłam na zegarek. Zacisnęłam zęby.

– Ty to masz zaburzone work-life balance. Albo children-life balance – zawyrokowała koleżanka. – Powinnaś znaleźć czas dla siebie. Nie wiem, może być bardziej asertywna?

– Może powinnam – zgodziłam się potulnie. – Słuchaj, chyba muszę już kończyć…

– A może twój problem to brak planowania? Ja to się nigdzie nie ruszam bez mojego planera. Wiem! Powinnaś pójść na jakiś kurs organizowania sobie czasu w sposób efektywny.

– Jak tylko znajdę na to czas… – wyjmując klucze z torebki, wyrzuciłam do kałuży przy drzwiach kilkanaście klocków z torebki. Zaklęłam pod nosem.

– Trzeba się skoncentrować na sprawach najważniejszych! Nie dawać się rozproszyć przez drobiazgi! – skonkludowała moja koleżanka i zakończyła rozmowę. Pozbierałam klocki, otrząsnęłam z wody, wrzuciłam z powrotem do torebki i kurcgalopkiem poleciałam do żłobka. Oczywiście lekko spóźniona.

W biegu zaczęłam zastanawiać się nad odbytą właśnie rozmową. Nie da się ukryć, moja koleżanka miała sporo racji. Wyobraźmy sobie świat bez pośpiechu, konieczności zdążania na ustaloną godzinę, możliwość bycia tu i teraz, rozkoszowania się chwilą. Brzmi cudnie. Dlaczego prawie nigdy mi to nie wychodzi?

Bo, moim zdaniem, na pewnym etapie życia to po prostu nierealne. Może się mylę, ale mam wrażenie, że idea slow life jest nie do przeprowadzenia w sytuacji, kiedy pracę zawodową łączy się z opieką nad małymi człowieczkami. Szef ma wymagania, na przykład pojawiania się w pracy o określonej godzinie i pozostawania w niej przez określoną liczbę godzin. Dzieci mają swoje potrzeby, na przykład pospania rano dłużej, zjedzenia na śniadania akurat tego, czego nie ma w domu i założenia właśnie tej pary rękawiczek, która od kilku dni jest zagubiona w ogólnym bałaganie. Czas jest bardzo względny. W godzinach porannych płynie jak szalony, ledwo człowiek weźmie łyk kawy do ust, a już minęło 10 minut, dopiero co się znalazło w szufladach odpowiednią ilość dziecięcych majtek i skarpetek, a już trzeba szukać szaliczków i czapek, właśnie zadzwonił budzik, a już trzeba wychodzić, i to najlepiej w makijażu na twarzy, a nie w kapciach i piżamie. Po południu z kolei, kiedy przychodzi odpowiedni moment na czytanie książeczek i budujące bliskość zabawy z potomstwem, czas ulega magicznemu zamrożeniu. Bawisz się z dzieckiem lalkami w dom od przynajmniej godziny, czujesz, jak mijają eony, w gardle zasycha, pomysły się kończą,  zerkasz na zegarek, a tu dopiero 5 minut. Czary jakieś.

Czas jest zatem względny, ale niestety nierozciągliwy. Gdyby tak można było robić z nim czarodziejskie szacher-macher: chomikować na później niepotrzebne minuty nudy, skracać godziny tęsknoty za bliskimi, ciemne i szare styczniowe dni przesuwać na upalne, wakacyjne lato. Lecz niestety, ludzkość tego stopnia rozwoju jeszcze nie osiągnęła. Czas możemy jedynie spędzać, marnować, zabijać nawet, gdy jesteśmy w wyjątkowo sadystycznym nastroju. Ale nie robi się go przez to coraz więcej. Ciągle trzeba wybierać – spędzić czas z przyjaciółmi, rodziną, mężem, dziećmi? A może poświęcić go na rozwój zawodowy albo osobisty? Szkolenia, kursy, czytanie inspirujących lektur? Zawsze jest coś za coś. Trzeba rozplanować. Próbować ze sobą pogodzić. A i tak przynajmniej kilka razy w życiu usłyszysz rozżalone słowa, czasem z ust naprawdę bliskich ludzi: „Bo ty nigdy nie masz dla mnie czasu…” I wtedy jest smutek, i żal, i poczucie winy. Bo przecież by się chciało wszystko. Wszystko zrobić i wszystko ze sobą pogodzić.

A zegarek tyka i tyka, przez cały czas…

19 myśli na temat “Gdy się człowiek spieszy…

  1. Przy dzieciach dość ciężko o planowanie niestety, zawsze coś wyskoczy dodatkowego i cały plan się przesuwa.. podzielić dla wszystkich też nie zwykle trudno. To prawda, że ciągle musimy wybierać.. jeśli uda mi się wstać przed dziećmi zastanawiam się czy lepiej posprzątać czy może w końcu napisać wpis na bloga A może zrobić coś dla siebie

    Polubione przez 1 osoba

  2. Coś w tym jest. Ja w sumie trochę jestem zawsze w niedoczasie i… większość, poza motorniczymi pociągów i kierowcami autobusów, się przyzwyczaiła, że zawsze jestem studencki kwadrans spóźniona. I w sumie ja też się przyzwyczaiłam. I jest mi dobrze. Choć nie uważam tego za slow life 😀

    Polubione przez 1 osoba

  3. Tak. Czasu się nie cofnie, ani nie zatrzyma. Jednak jestem przekonany, że można nim perfekcyjnie gospodarować. I co z tego, że się spóźnię gdzieś tam?… Miałem to niegdyś na obrączce „carpe diem”. Trzeba żyć tak, aby w pełni być z każdego dnia zadowolonym… Chyba

    Polubione przez 1 osoba

    1. Myślisz, że tak się da? To brzmi jak kompletna utopia – byz zadowolonym z każdego dnia. Zdarzają się takie, kiedy bardzo się nie lubi samego siebie, kiedy kompletnie daje się ciała, rani bliskie osoby, lub kiedy kosmos knuje intrygę przeciwko tobie. I jak tu być zadowolonym?

      Polubienie

  4. Ci, którzy nie mają dzieci, nie do końca to czują! Zegarek tyka jednakowo dla wszystkich…Ogarniasz super rzeczywistość! Bierze się to paradoksalnie stąd, że więcej masz na głowie! Planowanie musi być wtedy lepsze. Wniosek taki, że gdy człowiek się śpieszy, powinien dołożyć sobie jeszcze jedno zadanie…Skutkuje!

    Polubione przez 1 osoba

  5. Od kilku miesięcy brakuje mi dnia. Czas leci tak szybko, że nie wiem czynie będzie tak że obudzę się jak moje dzieci będą pełnoletnie. Mój syn skończył niedawno 12 lat – a ja się zastanawiam kiedy to minęło 😉

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.