Nawiedzone przedszkole

write-3994024_1280

Dzień dobry! Dziś, z dużą dozą nieśmiałości, chciałabym podzielić się z Wami kawałkiem mojego projektu, nad którym pracuję już od… hoho, dawna. Ciągle coś mi przeszkadza. Na przykład dzieci. W sumie nie żałuję, bo w trakcie trochę zmieniają mi się koncepcje, przychodzą do głowy nowe pomysły, i ogólnie to fajna zabawa jest. Tak naprawdę pewnie wcale bardzo mi się nie spieszy do skończenia, bo wtedy trzeba będzie zająć się tym, co dla mnie najtrudniejsze – szukaniem wydawcy dla swojego dzieła 😉

No dobrze, przechodzę do rzeczy. Otóż piszę powieść. Nie jakąś przez duże P, nie mam ambicji na dodanie swojej cegiełki do zasobów literatury światowej, ma to być z założenia czysta rozrywka. Na razie jest, przynajmniej dla mnie. Przyszło mi jednak do głowy, że strasznie, ale to strasznie jestem spragniona jakiegoś odzewu czytelników. Czy w ogóle ten początek choć odrobinę zaciekawia? Z pierwszymi zdaniami zawsze miałam największe problemy. Szansy na stworzenie czegoś na poziomie „Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy; od Bramy Powroźniczej” mam mniejsze niż zero.  Na razie szczytem moich marzeń jest, żeby początek nie odstraszał. Dalibyście szansę książce po takim prologu? Bardzo, ale to bardzo zależy mi na Waszych opiniach. Dajcie znać w komentarzach, nad czym muszę popracować. Przy obecnej sytuacji na rynku wydawniczym czasu mam sporo!

– Dyplom ukończenia studiów dziennych magisterskich, trzy lata doświadczenia w wydawnictwie… Proszę powiedzieć, co, na Boga, skłoniło panią do ubiegania się o stanowisko woźnej? – Spojrzenie pani dyrektor świdrowało mnie na wylot.

Westchnęłam ciężko, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję na jakby odrobinę za małym krześle. Wbiłam wzrok w obrazki zawieszone na korkowej tablicy. Narysowane krzywą kreską budynki z czerwonymi dachami, dużo kwiatków, koślawe figurki bez szyi i stóp, ale za to z uśmiechem sięgającym daleko za ucho. Podpis: Najlepsiejsze przedszkole na świecie. Wszędzie propaganda.

– Wie pani… – zaczęłam niepewnie. – Zawsze lubiłam dzieci. To takie niewinne, słodkie stworzenia. No i chciałabym pracować w mniej stresujących warunkach niż do tej pory.

– Hi, hi! – wyrwało się z ust mojej przyszłej szefowej. – Znaczy się, rozumiem, oczywiście. – Popatrzyła po raz kolejny na rozłożone przed nią na biurku papiery. – No dobrze – powiedziała z nutką wątpliwości w głosie, przygładzając krótkie rude włosy sterczące dookoła głowy. – Nie jest pani karana, a my mamy braki kadrowe. Tak naprawdę nie mogę wybrzydzać.

– Dziękuję bardzo. – Od razu poczułam się doceniona. I wdzięczna losowi za to, że na stanowisko woźnej nie wymaga się zaświadczenia o idealnym stanie zdrowia psychicznego. – Czy to znaczy, że jestem przyjęta?

I tak właśnie się wszystko zaczęło… Gdybym wtedy wiedziała to, co teraz, prędzej poszukałabym sobie jakiejś cichej, relaksującej pracy jako strażniczka w więzieniu o zaostrzonym rygorze, niż zgłaszała się do pobliskiego przedszkola. Co mnie podkusiło, sama nie wiem. Może to, że naprawdę potrzebowałam zmiany i miałam dość dorosłych wokoło. Placówkę oświatową, na której bramie znajdowało się ogłoszenie: „Woźna potrzebna od zaraz, kwalifikacje pedagogiczne niewymagane”, mijałam codziennie rano w drodze po świeże bułeczki na śniadanie. Oczekiwania wobec osoby kandydującej na to stanowisko były dość zabawne. Oferowana pensja zresztą też.

– Powinna pani zająć się teraz czymś życiowym. Takim zwykłym, normalnym, przyziemnym – powiedział mój terapeuta na ostatniej wizycie. – Nie ma co za bardzo bujać w obłokach.

Co może być bardziej przyziemnego niż rozkładanie leżaków, nalewanie zupy mlecznej i wycieranie dzieciom nosów tudzież innych części ciała?

– Może pani zacząć nawet za kilka dni, jeśli tylko pani chce. – Dyrektorka z trzaskiem zamknęła segregator, do którego wpięła moje CV. Spojrzała na mnie surowo zza okrągłych okularów o pomarańczowych oprawkach. – Nasza poprzednia woźna odeszła od nas w dość… niespodziewany sposób. Praca jest do wzięcia od zaraz.

A ja uśmiechnęłam się nieśmiało i powiedziałam „tak”. Kompletnie nie zdawałam sobie sprawy, w co się pakuję i co mnie czeka w nowym miejscu pracy.

Nie wiedziałam wtedy, że w tym właśnie budynku, za zakrętem korytarza, niedaleko gabinetu pani dyrektor i niewygodnego krzesełka, na którym cały czas usiłowałam się jako tako usadowić, za kilka miesięcy umrę. Będę umierała brzydko i boleśnie, skrobiąc paznokciami brudną podłogę i krztusząc się własną krwią.

Cóż, takich rzeczy nie da się przewidzieć podczas rozmowy o pracę, prawda?

Ciąg dalszy nastąpi 😉 Muszę się pochwalić, ze mam napisane już 88 stron, co jak na mnie i moje możliwości znalezienia wolnej chwili to pełen sukces. I tak o tym będę myśleć. Dochodzę do wniosku, że pisanie to najprzyjemniejsza część pracy autora. I zajmująca najmniej czasu. Znacznie więcej wysiłku wymaga redagowanie i poprawianie. A także przełamanie się, aby swoją radosną twórczość komuś pokazać…

56 myśli na temat “Nawiedzone przedszkole

    1. Wow, od Ciebie pochwała to dla mnie zaszczyt!!! (tak, wiem, że trzy wykrzykniki to oznaka niestabilności psychicznej, ale się ucieszyłam że hoho, a poza tym kwarantanna mi nie służy). To ma być fantasy z elementami horroru. Komedia sama mi wyjdzie, bo nie umiem na serio.

      Polubienie

  1. Jeśli pytasz, czy zaciekawiłaś tym początkiem to odpowiedź jest jak najbardziej tak. Od początku jest tajemnica! Super. Fantasy z elementami horroru? Brzmi dobrze, choć i ja odebrałam początek raczej jako coś humorystycznego. Ale to jeszcze lepiej, jak mnie tak znienacka przestraszysz 😉
    I pisz, koniecznie pisz dalej.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Ej… ale jak to, że tak nagle urwałaś? Właśnie miałam lecieć po pączka i kawę! Jestem jak najbardziej zaciekawiona! Mi może trochę brakuje jakichś opisów, ale ja chyba jestem szalona, bo ja lubię opisy 😉
    Dawaj więcej!!!

    Polubione przez 1 osoba

    1. No wszyscy do mnie składają petycje o opisy 🙂 Już jakieś wcisnęłam dalej, żeby nie było. Zwłaszcza potworów. Potwory mi się całkiem nieźle opisuje 😉 Bo ludzie to są nudni. Wszyscy mają oczy, nosy, usta i co tam jeszcze. Co tu opisywać?

      Polubione przez 1 osoba

    1. Głównie miało być fantasy 😉 Elementy horroru będą na pewno, bo musiałam odreagować stresy, a nie ma to jak na odprężenie wprowadzić do akcji kilka krwawych potworów. A komedia to mi sama wychodzi, czy chcę, czy nie chcę 😉

      Polubienie

  3. Czekam na powieść, która w końcu mnie zaciekawi, ale tak na maksa, potrzebuję już chyba beletrystyki 🙂 Jestem bardzo ciekawa co dalej z panią woźną! Zauważyłam tylko jeden błąd (ale ja się lubię czepiać o takie rzeczy, przepraszam – „brakujący wakat” to pleonazm, powinno być po prostu „wakat”).
    Przy okazji zapraszam do siebie, blog niby z kategorii „parenting”, ale tak naprawdę to głównie teksty, felietony o życiu i macierzyństwie 😉

    Polubione przez 1 osoba

  4. Dobra, chciałaś wiedzieć co myślę, więc piszę. Ogólnie zapowiada się ciekawie. Znam już trochę Twój styl i wiem, że później będzie śmiesznie. Ale powinnaś dopisać jakie studia Pani ukończyła. Mam wrażenie, że ona w przeszłości była przedszkolaką skoro te nosy i inne części ciała wycierała. A z pierwszych zdań wynika, że mogła skończyć coś innego skoro pracowała w wydawnictwie. Trochę mnie to zgubiło. I czemu to wydawnictwo, a potem przedszkole? Chyba, że później coś wyjaśnisz. A najlepiej jakbyś chciała mi wysłać więcej? Może byś chciała? Powinnaś też wrzucić więcej tekstu, by można było się wczuć w klimat. Za szybko się to skoczyło.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Wiesz co, wszystko potem jest wyjaśnione, mam nadzieję. Dowiedziałam się, że za dużo do Internetu wrzucać nie można, bo się niszczy szanse na wydanie przez wydawnictwo, a ja nadal mam pobożne nadzieje, że kiedyś się uda. Chciałam dowiedzieć się, czy taki początek nie odstrasza, bo z początkami mam największy problem. Potem, jak się wczuję, to leci 🙂

      Polubienie

  5. Ciekawie się zapowiada 🙂
    Jestem z zawodu nauczycielem wychowania przedszkolnego i z tego punktu widzenia jeszcze bardziej ciekawi mnie dalsza część tekstu). Jestem także matką więc wiem, że masz ograniczoną możliwość pisania „kiedy Cię najdzie wena”. Powodzenia w dalszym pisaniu.

    Polubione przez 1 osoba

  6. Ja to już Tobie w innym miejscu pisałem😉 Pisz koniecznie, pisz dla siebie i się nie oglądaj. I nie daj się stłamsić ani nie patrz na pochlebców. Pisz tak, jak byś pisała dla samej siebie. I wtedy będzie dobrze. Powodzenia!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dziękuję bardzo, ale takie reakcje odbiorców są potrzebne, aby wiedzieć, w jaki sposób się rozwijać, co zmienić i poprawić w stylu. Chciałabym mieć możliwość podzielić się tą historia z czytelnikami, bo bardzo ją lubię 🙂 niekiedy pewne tekstu domagają się opowiedzenia!

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.