Wczoraj miałam pierwszy w życiu live na Facebooku. Boże, jak to nowocześnie brzmi 🙂 Otrzymałam zaproszenie od Zofii Sidorowicz Janeczko, prowadzącej bloga HR Mama, aby Na Kongresie Mam Sukcesu powiedzieć kilka słów o rozwoju kreatywności u dzieci. Cóż, trochę się zastanawiałam, czy mam wystarczające kwalifikacje. Popatrzyłam jednak na moje dzieci i ich szaloną kreatywność, zwłaszcza jeśli chodzi o wymyślanie nowych sposobów na rozrabianie, i doszłam do wniosku, że czemu nie. Nie jestem ekspertem, ale się wypowiem 😉 Z punktu widzenia madki i nauczycielki w przedszkolu. Potem okazało się, że może to nie był najlepszy pomysł, zważywszy na to, że zrobiłam falstart w transmisji, ze stresu nie powiedziałam połowy z tego, co przygotowałam, i w dodatku zapomniałam odciąć metkę od nowych spodni 😉 Było, minęło, nie każdy może być gwiazdą internetów, ale przy okazji wrzucę tutaj kilka swoich przemyśleń.
Czym jest kreatywność? Według definicji to proces umysłowy pociągający za sobą powstawanie nowych idei, koncepcji lub nowych skojarzeń z istniejącymi już ideami i koncepcjami. Myślenie kreatywne to myślenie prowadzące do uzyskania oryginalnych i stosownych rozwiązań. Alternatywna, bardziej codzienna definicja kreatywności mówi, że jest to po prostu zdolność tworzenia czegoś nowego.
Bardzo istotną, i często lekceważoną informacją jest to, że kreatywność musi wypływać z wiedzy i na niej się opierać. Nie może jej zastępować, bowiem wtedy możemy powielać pomysły innych, nawet o tym nie wiedząc. Picasso kiedyś bardzo ładnie powiedział: „ucz się zasad jak profesjonalista, by móc je potem łamać jako artysta”.
Kreatywność jest zależna od osobowości, ale – dobra wiadomość! – można ją w sobie wypracować nawet w dorosłym wieku. A co nam najbardziej przeszkadza w byciu kreatywnym?
-
wewnętrzny krytyk. Taki cichy, wredny głosik, który szepcze do ucha, że to co wymyśleliśmy jest do bani i na pewno nie ma sensu. Kto by czytał książkę opartą na fabule, jaka nam się pojawiła w głowie… Ten obraz to dałby się namalować lepiej… A gdyby pomysł na biznes, na który właśnie wpadliśmy, był dobry, to ktoś inny już by się tym zajął… Nawet nie ma co próbować… A właśnie, że jest! Nie dowiemy się, dopóki nie zaczniemy tworzyć. Tomasz Alva Edison powiedział kiedyś, że zanim wpadł na to jak sprawić, aby żarówka działała, odkrył co najmniej tysiąc sposobów na to, jak na pewno działać nie będzie.
-
motywacja zewnętrzna – teoretycznie nagroda powinna sprawiać, że bardziej nam się będzie chciało i bardziej zależało. Niemniej jednak na naszą kreatywność wcale dobrze nie wpływa. Jeśli robiąc coś twórczego zastanawiamy się, co z tego będziemy mieć – sławę, pieniądze, uznanie szefa, lajki na Facebooku, to bardzo często zabijamy w sobie motywację wewnętrzną, czyli czystą radość i satysfakcję z faktu tworzenia, działania. A wtedy trudniej o kreatywne myślenie.
Aby dzieci rozwijały swoją kreatywność, warto, by kierowały się przy tym motywacją wewnętrzną. Nie malowały obrazka czy pisały opowiadania dla nagrody lub pochwały, ale dla zabawy, radości i przyjemności eksperymentowania z formą. Jak do tego doprowadzić? Przede wszystkim się nie spinać. Nie da się być kreatywnym na żądanie. Nie narzucać dziecku na siłę sposobów działania. Nie krytykować jego rozwiązań, choćby wydawały się nam bez sensu lub choćbyśmy byli przekonani, że wiemy, jak coś zrobić szybciej i lepiej. Zadbać o to, aby dziecko było wypoczęte i wyspane – kiedy dokucza głód, zmęczenie lub pragnienie, trudno o świetne pomysły.
Sama uważam, że świetnym sposobem na rozwój kreatywności u dzieci jest rozwijanie w nich zainteresowań czytelniczych. Wierzę, że książki uwalniają w nas wyobraźnię. Czytając książki, żyjemy tysiącem żyć, przeżywamy przygody, emocje, wychodzimy z pudełka, przekraczamy granice. Zawsze uważałam, że pomóc dziecku rozwinąć czytelniczą pasję to dać mu najpiękniejszy prezent na całe życie.
Ale jak to zrobić? Na grupach czytelniczych bardzo często powtarzają się rozpaczliwe posty „moje dziecko w ogóle nie chce czytać!”, „moje dziecko gryzie każdą książkę, jaką dostaje w swoje łapki”, ” moje dziecko nie chce słuchać historyjek subtelnych, pięknie zilustrowanych, zawierających głębokie przesłanie! Jak w nim wyrobić dobry gust literacki?”. No cóż. Moim zdaniem nie to ładne, co ładne, tylko to, co się komu podoba. Jeśli nasze maleństwo kocha świnkę Peppę, i to tylko jedną historyjkę o tym, jak Tata Świnka zgubił klucze na tarasie widokowym, to uzbrójmy się w cierpliwość i czytajmy po raz tysięczny danego dnia. I to z radosnym uśmiechem na twarzy. Taka lektura powinna być niemalże jak przedstawienie. Dzieci uwielbiają, jak rodzice i nauczyciele zmieniają głosy, udają bohaterów, pokazują miną lub gestami to, co się dzieje w książeczce. Wtedy zazwyczaj słuchają jak zaczarowane.
Powodem, dla którego dzieci nie chcą czasem czytać, jest to, że niestety narzucamy im swoje gusta literackie. Jest na rynku wiele przepięknych książek na dzieci. Nie ma jednak jednej takiej, która by się podobała absolutnie wszystkim. Czasem nasze dzieci wydają się kompletnie znudzone lekturami, które nas zachwycają, za to oczy im się zapalają, kiedy widzą w bibliotece książkę o kupie lub smarkach. No i trudno. Trzeba przeboleć, powstrzymać mdłości i czytać. I to z uczuciem i zaangażowaniem! 🙂
Kiedy czyta się dziecku, dobrze jest pozostać z nim cały czas w kontakcie, choćby poprzez zadawanie pytań. Najlepsze są pytania, które pomagają się otwierać na świat, przełamywać schematy i szablony. Na przykład zaczynające się na „Jak myślicie, dlaczego…?” oraz „Co by było, gdyby…” Dlaczego Czerwony Kapturek był czerwony? Dlaczego Majordomus stał się zegarem? Co by było, gdyby król i królowa zaprosili na chrzciny złą wróżkę?
Najważniejsze, zarówno we wspólnym czytaniu, jak i rozwijaniu kreatywności, jest to, żeby po prostu dawało to frajdę. Zarówno dziecku, jak i rodzicowi.
A na koniec przypominajka, że moją książkę „Tajne przez magiczne” – powieść urban fantasy, której akcja dzieje się w przedszkolu – można kupić w większości księgarni internetowych, na przykład w Empiku lub czytam.pl Można ją także przeczytać w ramach abonamentu na Legimi lub odsłuchać audiobook.
Oto okładkowy opis:
„Agata Filipiak przechodzi trudny okres w życiu zawodowym. Rzuca stabilną posadę redaktorki i zatrudnia się w przedszkolu na stanowisku woźnej. Niestety w nowym miejscu pracy musi radzić sobie nie tylko z niesfornymi podopiecznymi, ale również ze zjawiskami paranormalnymi i siejącymi spustoszenie demonami. A te są bardziej niebezpieczne niż gniew pani dyrektor czy bunt czterolatka. No chyba że takiego obdarzonego magicznymi mocami.
Jakby tego było mało, Agata odkrywa coś, o czym w ogóle nie powinna wiedzieć…
Sprawdź, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami przedszkola i co pozostaje ukryte dla zwykłych śmiertelników!”
Dzięki za ten post 🙂 Przeboleję i powałkuję jeszcze te Słodziaki (no, w sumie złe nie są, no i autorką jest sama Renata Piątkowska! ;))
A przy okazji – jak to w końcu jest z tym chwaleniem. Piszesz bowiem, by dziecka pomysłów nie krytykować. A chwalić można? Czy to wówczas też jest budowanie zależności od motywacji zewnętrznej (typu: „będę rysować/śpiewać/pisać wierszyki tak długo jak mama mówi, że fajne”)? Bo tak się ostatnio z siostrą nad tą kwestią zadumałyśmy…
PolubieniePolubienie
Świetny post! Jak zawsze ❤
Wychodzę z założenia, że dzieci same w sobie są kreatywne. Później na etapie nauki języka nabywają blokad, także przez uczenie się norm pożycia społecznego itd. (wyczytałam to w jakiejś mądrej książce, nie pamiętam jakiej).
Uwielbiam książki, bo od zawsze rodzice mi czytali, zrobili z tego prawdziwy rytuał. Ale to nie jest norma, bo mój facet miał tak samo, a jednak czyta tylko jeśli musi coś branżowego 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jakże normalnie piszesz o temacie czytania dzieciom. Widzę, jak wszelkie blogi parentingowe są zalane wszelkimi nowościami z Wydawnictw. Śledząc je, mam wrażenie, że dziecko nie ma żadnych zainteresowań jak czytanie książek.
Czasami tym dzieciom współczuje, są jak słupy marketingowe.
Tak, masz rację co do kreatywności.
Ja mam też inne zdanie, warto dziecku dać wolną wolę, co chce robić w wolnym czasie i go obserwować. A może chce wyjść na dwór i pokopać piłkę, albo pomalować farbkami jakieś zwierzątko?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pamiętam, jak bardzo zaskoczyły mnie dzieci, każde z osobna, pod względem tego, co chciały czytać, jakie książki wybierały, ale to było bardzo sympatyczne widząc jak rozwijają się po swojemu, według własnych upodobań. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na zbiórkach harcerskich staramy się przy zadaniach kreatywnych wprowadzać nutkę rywalizacji i to zaczyna działać.
PolubieniePolubienie
Mój syn nienawidzi czytać, bo zniechęciły go słabe lektury, ale zawsze powtarzam, że żeby sobie wyrobił gust musi swoje przeczytać. Dlatego podpowiadam mu sporo książek z różych gatunków. Ma już kilka ulubionych, wiec chyba to działa!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie. Nie narzucać, a pokazywać możliwości. Ja też miałabym problem z czytaniem, gdyby ktoś miał mnie zarzucić romansami.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
My od malutkiego dużo czytamy, lepimy z plasteliny, modeliny. Jesienią tworzymy ludziki z kasztanów i żołędzi – a teraz dzieciaki same wpadają na różne pomysły co razem możemy zrobić. Często mnie zaskakują swoją pomysłowością.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Moje dziecko co chwilę odkrywa nowe rzeczy, mam wrażenie że córka jeszcze nie odkryła swoje pasi dlatego szukamy
PolubieniePolubienie
Bardzo fajny posty. Trzeba przyznać, że kreatywność dzieci jest niesamowita.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Rozwijanie kreatywności musi być czymś przyjemnym dla każdej ze stron.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I do z tego Kasia, że trochę nie wyszło. Dla mnie najważniejsze jest to, że jesteś naturalna i prawdziwa. To się dla mnie bardziej liczy niż eksperci z telewizji. Ciebie znam i Ci wierzę. Tak trzymaj Kochana!
PolubieniePolubione przez 1 osoba