Zła matka – część 2

Przed Wami część druga mojego opowiadania! Dla mnie o tyle ważna, bo pojawiają się tu postacie, które przewijają się także w książce „Tajne przez magiczne”. Ciekawe, czy zgadniecie które? 😉

Uwierzyłam. Na jakiś czas przestałam w ogóle myśleć. Zapomniałam o całej sprawie na tyle skutecznie, że kiedy o dziewiętnastej zabrzęczał dzwonek, wstałam z kanapy zirytowana gapiostwem mojego męża.

– Znowu nie wziąłeś kluczy? Masz szczęście, że jeszcze nie usypiam Oli. – Otworzyłam z rozmachem drzwi.

To nie był Marcin. Na korytarzu stało trzech nieznajomych: wysoki, ciemnowłosy mężczyzna w czarnych okularach, niski, szczerzący nerwowo zęby łysy w brunatnej marynarce i wyglądający na śmiertelnie przerażonego, młodszy od tamtych dwóch blondynek z odstającymi uszami.

– Tak? Panowie to, przepraszam, do kogo? – zapytałam, przeczesując dłonią włosy i żałując, że zdążyłam już zmyć makijaż. Ten w okularach był naprawdę przystojny. Tylko jakiś taki nabzdyczony i wściekły.

– No? Co mówimy? – warknął do blondynka, który podskoczył jak ukłuty szpilką.

– Dzień… Dzień dobry – wyjąkał. Nabrał tchu i kontynuował – Pani Inga Krawczak?

– To ja. – Zamrugałam. – A w jakiej sprawie?

– Eee… – Blondasek wyglądał, jakby zupełnie stracił rezon. Łysy odsunął go delikatnie na bok.

– Możemy wejść? – zapytał z uśmiechem, który zapewne były czarujący, gdyby nie odsłaniał aż tak dużo żółtych, wystających zębów. Odkryłam ze zdziwieniem, że nie potrafię mu odmówić.

– Zapraszam. – Odsunęłam się od drzwi, wpuszczając gości do mieszkania.

Weszli. Nie zdejmując butów, skierowali się od razu do salonu, gdzie wpatrzona w ekran telewizora Olcia oglądała przygody różowej świnki. Powinnam ją kąpać i kłaść spać – odezwały się we mnie wyrzuty sumienia.

Brunet skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

– Zatem? Co teraz? – zapytał takim tonem, jakby jego cierpliwość była już na wyczerpaniu.

Blondynkowi cała krew odpłynęła z twarzy.

– Eee… Zbadać dziecko? Przepytać matkę? Wywiad przeprowadzić? – zasugerował, wyłamując nerwowo palce.

Łysy parsknął nieprzyjemnym śmiechem.

– Chłopcze, najpierw je zablokuj, bo inaczej, jeśli któraś jest Iskrą i cię strzeli mocą, to się nie pozbierasz. To podstawowe działanie. Czego was uczą w tej szkole?

Okularnik wyciągnął z kieszeni czarnego płaszcza długopis i notes. Zaczął coś bazgrać z wyraźnie niezadowoloną miną. Blondynek stanął na palcach, usiłując przez ramię zajrzeć mu w notatki.

– Panowie tu sobie jakiś egzamin robią czy co? O co chodzi? – zapytałam niepewnie.

– Panna, ty się nie denerwuj. – Łysy ujął mnie delikatnie, ale stanowczo za ramiona i zajrzał mi w twarz zupełnie czarnymi, pozbawionymi tęczówek oczami. Straciłam przytomność.

Kiedy się ocknęłam, siedziałam na kanapie. Było mi zimno, bolała mnie głowa i nie mogłam się ruszyć. Gdzieś obok mnie trwała ożywiona dyskusja.

– …skoro już wiemy, że dziecko jest Iskrą, i to bardzo utalentowaną, a matka Wybrakowaną, to jakie powinny być następne działania?

– Eee…

– Magia małej jest tak silna, że może być bardzo niebezpieczna – podpowiedział życzliwym szeptem łysy. Przyjrzałam mu się uważniej. Wyglądał, jakby unosił się kilka centymetrów nad podłogą. Na jego do tej pory bladej twarzy wykwitły gorączkowe rumieńce.

Blondynek stał niemal na baczność. Nerwowo przełykał ślinę.

– Mam zabić dziewczynkę? – odpowiedział pytającym, mocno nieszczęśliwym tonem.

Brunet skrzywił się z niesmakiem.

– Jeśli dziecko ma taką moc już w tym wieku, to przecież będzie stanowić ogromny atut dla Rady, gdy dorośnie! – ryknął. – Po co zabijać? Zabieramy je ze sobą.

Szarpnęłam się na kanapie. Nie mogłam wstać. Nie mogłam nawet unieść ręki. Wybałuszonymi oczami obserwowałam rozgrywającą się przede mną scenę.

– No tak. Oczywiście! – Blondynek aż podskoczył. – Miałem to na końcu języka.

Nie wolno wam! Boże, gdzie mój telefon? Gdzie jest Marcin? – krzyczałam w duchu. Usiłowałam przemóc paraliż, który mnie ogarnął, zawołać o pomoc, zaprotestować. Nie mogłam zrobić nic. Tylko patrzeć.

Ten w okularach znowu napisał coś w notesie. Uniósł głowę.

– Ksawery, ty weźmiesz bachora. A ty… Piotr, tak? Zmienisz matce pamięć według ustalonego scenariusza. Z mężem nie będzie problemów. Jest Iskrą, choć słabą. Rozumie powagę sytuacji. Już wyraził zgodę.

Nie. To, kurwa, nie może być prawda. To jakiś zły sen. Marcin?… Niemożliwe. – próbowałam przekonać samą siebie. Moje serce zmieniło się w twardy kawałek lodu i rozpadło na tysiące zimnych, ostrych okruchów.

– Słuchaj. Nie jesteśmy zachwyceni poziomem twojej wiedzy i wykazanymi do tej pory umiejętnościami magicznymi. – Ciemnowłosy zabębnił palcami po stole. – To, czy zdasz, zależy wyłącznie od części praktycznej. Nie spieprz tego – dodał. Jego ton sugerował, że niepowodzenie na tym egzaminie oznacza coś gorszego niż powtarzanie roku na jakimś prawdziwym odpowiedniku Hogwartu.

– Jasne, jasne! – Piotr gorliwie pokiwał głową i odwrócił się do mnie. Kiedy zobaczyłam jego pobladłą, wystraszoną twarz, ogarnął mnie jeszcze większy lęk. Mieć zmienianą pamięć, to brzmiało przerażająco. Ale pozwolić, by we wspomnieniach i świadomości gmerał ktoś najwyraźniej zupełnie do tego nieprzygotowany i pozbawiony jakichkolwiek kompetencji, to już mogło wywołać absolutną panikę. Miałam ochotę krzyczeć na całe gardło. Struny głosowe odmawiały mi jednak współpracy.

Zamiast tego wrzasnął łysy. Był to ryk pełen niedowierzania i okropnego bólu, który poniósł się echem po całym pokoju.

Stał, trzymając Olcię w wyciągniętych przed siebie, sztywno wyprostowanych rękach. Ciemna, prawie czarna krew spływała mu z policzka.

– Ugryzła mnie – powiedział drżącym głosem.

Uśmiechnęłam się w duchu. Moja córka bardzo nie lubiła być odciągana na siłę od ukochanej bajki w telewizji. Odkąd zaczęła ząbkować, niechęć ową wyrażała poprzez zdecydowane zaciśnięcie przednich ząbków na dowolnej części ciała tego, kto ośmielił się przerwać jej seans. Sama nosiłam na przedramionach blade, punktowe blizny.

– Kurwa! – Okularnik zerwał się z fotela, zrzucając na podłogę notes wraz z długopisem. – Nie pozwól, by napiła się twojej krwi! Jeszcze nam małego wampirka brakowało!

– To co mam zrobić? Ja krwawię! – Łysy wpatrywał się w kolegę szeroko rozwartymi oczami. Wyglądał na tak zszokowanego, że w innych okolicznościach byłoby mi go nawet żal. Teraz poczułam tylko złośliwą satysfakcję.

– Załatwię to. Szlag! – Wydawało mi się, że temperatura w pokoju wzrosła o kilka stopni. Brunet zdawał się kipieć ze złości. Podszedł szybko do krwawiącego Ksawerego i zdecydowanie, choć w wyraźnie mało fachowy sposób wziął od niego Olcię. Niezbyt delikatnie i z grymasem obrzydzenia na twarzy otarł jej krew z buzi.

– Cholera, czy ona się tego nie nałykała?

– Może trzeba dać jej wody, żeby się bardziej rozpuściło? Albo spowodować wymioty? – zasugerował ze skruchą łysy wampir. Ściągnął ze stołu obrus w kratkę i usiłował zatamować krwawienie z policzka.

Brunet zasyczał, obnażając przy tym długie, ostre kły. Jakieś cienie przemknęły pod powierzchnią bladej twarzy. Przymknęłam oczy. Co za potwór trzyma moje dziecko?

– Skończcie to – rozkazał lodowatym tonem. – Piotr, do kurwy nędzy, weź się wreszcie do roboty!

Odwrócił się i tak po prostu wyszedł z mieszkania z moją córką na rękach. Szarpałam się i wiłam, próbując wyrwać się ze stanu paraliżu. Udało mi się osiągnąć tyle, że zsunęłam się z kanapy na dywan. Zabiję ich. Zabiję wszystkich. Jak śmieli zabrać moje dziecko?

Usłyszałam lekkie kroki. Blondyn Piotr przykucnął przede mną.

– Bardzo, bardzo mi przykro – powiedział z żalem i wziął w dłonie moją głowę.

***

Budzę się, dusząc od szlochu. Co za potworny sen… Marcin unosi się na łokciu i patrzy na mnie. Nawet w ciemności czuję bijącą od niego falę litości i smutku.

– Znów miałaś koszmary? – mówi współczująco, dotykając mojego ramienia. Wzdrygam się.

– Olcia… Oni zabrali naszą córkę – skarżę się jak dziecko, któremu starszy brat zjadł cukierka. Nienawidzę tej bezradności i bezsiły w swoim głosie.

Milczy przez chwilę.

– Kochanie, to nie tak… Przypomnij sobie, proszę. To nie była twoja wina. Kierowca…

W mojej głowie nagle nakładają się dwie wersje rzeczywistości. W jednej jest przewrócony na bok wózek, kółko z przodu jeszcze się obraca, na jezdni lśnią odłamki szkła. I cisza, cisza tak głośna, że aż boli. Słyszę tylko swój chrapliwy oddech. Zszokowane twarze przechodniów, zaczerwieniona, pusta twarz faceta za kierownicą vana, smród wczorajszego alkoholu w jego oddechu. Cisza. Moje dziecko nie płacze.

Wyskakuję z łóżka, zapalam lampę. Puste miejsce zamiast łóżeczka ze szczebelkami, jaśniejszy ślad na ścianie w miejscu, o które opierała się komoda z przewijakiem. Brak nawet jej ukochanego misia. Olcia nie zaśnie bez Pana Puchatego – ta myśl sprawia, że cienka nić łącząca mnie z normalnością pęka z trzaskiem. Wyję. Biegnę do kuchni. Otwieram szafki, drzwiczki z trzaskiem obijają się o ściany. Szukam. Nic. Nie ma ani obiadków w małych słoiczkach, ani soczków, ani nawet chrupek kukurydzianych. Potrącam puszkę z mieloną kawą, spada z hukiem na blat, pył wzbija się w powietrze, osiada na moich rękach i twarzy. Nic mnie to nie obchodzi. Wychodzę z kuchni, mijam w korytarzu męża, widzę jego otwarte, poruszające się bezradnie usta, rękę wyciągniętą w moją stronę. Strząsam ją z ramienia jak natrętnego owada. Łazienka.

I tam znajduję, ukryty za szeregiem balsamów i żeli do kąpieli, szampon No More Tears o zapachu rumianku. W powietrzu wciąż unosi się aromat kawy, co doprowadza mnie do szału. Ja chcę poczuć zapach mojego dziecka. Odkręcam zakrętkę, wylewam trochę płynu na dłoń, wcieram w ręce i we włosy. Jeszcze niedawno robiłam z niego pianę, nakładałam ją na jej cienkie włoski, zostawiałam kropkę na zadartym nosku i zdmuchiwałam ze śmiechem. Patrzę w lustro nad umywalką i w umorusanej szamponem i kawowym pyłem wariatce nie widzę nic ludzkiego. Znów krzyczę.

Przybiega Marcin i daje mi zastrzyk. Wkłada mnie do wanny i zmywa ze mnie cały brud, pot i łzy. A gdy już jestem czysta, obojętna i bezwolna, prowadzi mnie do sypialni i kładzie do łóżka.

Potem nadchodzi błogosławiona ciemność.

20 myśli na temat “Zła matka – część 2

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.