Cała Polska czyta dzieciom. No, przynajmniej powinna. Dla mnie osobiście to zdecydowanie lepszy sposób spędzania wspólnego czasu niż zabawa w domek lalek Barbie (tylko śpią, jedzą, biorą ślub i topią się w basenie), wyścigi samochodów (nie wolno mi wygrać, bo ryk) czy konkurs na najpiękniej uczesaną grzywę konika (nie mogę dać mniej niż 10 punktów, bo patrz punkt wyżej). A przy czytaniu człowiek tak sobie siedzi, w miarę wygodnie, co jakiś czas tylko ściąga z głowy lub pleców Tuptusia, nawet zimnej kawy można się napić. Sama przyjemność. A jeszcze jak się zacznie słuchać tego, co się czyta…
Dla mnie hitem były zawsze tradycyjne, prawdziwe bajki. No, nie przesadzajmy, nie katuję młodych oryginalną wersją Królewny Śnieżki czy Sześciu Łabędzi Braci Grimm, ale nawet te uładzone, grzeczniejsze wersje tez potrafią dostarczyć sporo radochy. Bajka o Księżniczce na Ziarnku Grochu to w skrócie historia o mamusi, co chyba bardzo wnuków nie chciała. Wybrała dla syneczka kobitkę, która w łóżku piszczała, jak ją przez 20 materaców malutki groszek dotknął. Nawet nie chcę myśleć o ich nocy poślubnej. W ogóle z wybieraniem żon dla młodych mężczyzn to w bajkach wieczny problem. Piękniś z Kopciuszka w większości wersji siedzi w zamku i czeka, aż mu narzeczoną z odpowiednim rozmiarem stopy dostarczą w zębach pod bramę zamku. No i zakochać się w kimś po kilku godzinach, na balu, i nawet nie wiedzieć następnego dnia, jak wygląda? A co ze wspólnym hobby, zainteresowaniami, zbieżnością poglądów? Mocno podejrzane. Nie o takie wzory związków dla moich dzieci nic nie robiłam. Bajeczkę zatem czytuję, ale z odpowiednim feministycznym komentarzem.
Bajka o Czerwonym Kapturku – ja rozumiem, że to symbol niebezpieczeństw, czyhających na dorastającą dziewczynę. Czerwona czapeczka oznacza menstruację, a zły wilk to zarośnięty, groźny i czyhający na cnotę niewinnych seksualny predator (no i przyznajcie, że gajowy nawet z dużą flintą wypada przy nim blado). Ale zawsze mnie fascynowało, co za głupia baba wypuszcza małą dziewczynkę samą z koszyczkiem do lasu, jeszcze wiedząc, że gdzieś w krzakach czai się wilk?? Nawet moja córka się o to pytała przy pierwszym czytaniu, i muszę przyznać, że moje tłumaczenie „Kochanie, pewnie mamusia miała sporo pracy” wypadło blado.
Następnie bajka o Śpiącej Królewnie. W okresach karmienia piersią kolejnych dzieci i ich budzenia się co pół godziny wizja stuletniej drzemki wydawała mi się całkiem atrakcyjna. A poza tym to zdecydowanie bardziej do mojej wyobraźni przemawia pierwotna wersja. W której królewicz nie budzi śpiącej czułym pocałunkiem, ale robi co tam ma ochotę, zapina spodnie i wychodzi. Królewnę zaś po 9 miesiącach wyrywa ze snu poród bliźniaków. No to ja już wolałabym budzik. I wyobraźcie sobie, że niegdyś dzieci naprawdę takich rzeczy słuchały! Bez cenzury.
Bajka o Sinobrodym. Chyba coś ze mną nie tak, bo całe życie nie rozumiałam problemu. Skoro powiedział im, żeby nie otwierały drzwi, to po cholerę je otwierały w takim razie? Jakby były posłuszne, to nic złego by się nie stało. Gdzieś w środku mam chyba głęboko zakorzenione posłuszeństwo wobec Pana i Władcy (choć mój mąż pewnie się ze mną nie zgodzi), że nie potrafiłam się wczuć i współczuć biednym żonom. Generalnie bajki nie lubiłam i mojemu potomstwu nie czytuję. Głównie ze strachu, że postanowią odegrać scenkę rodzajową z ćwiartowaniem.
No i moja ukochana Baśń o Brzydkim Kaczątku. Cudeńko. Lubię i popieram ideę z całego serca, tyle że w pewnym momencie mojego życia zaczęła mnie intrygować pewna sprawa. Sporo brzydkich kaczątek nie wyrasta jednak na piękne, zmysłowe i tajemnicze łabędzie. I cóż tu począć, jak ktoś już przecierpi ten okres pryszczatej i nieszczęśliwej nastoletniości, przeżyje z mniejszą lub większą godnością okresy „Nikt mnie nie rozumie, a najmniej rodzice” i „Wszyscy mnie prześladują, a najbardziej rodzice”, cały czas oczekując w napięciu na metamorfozę w cudnego, unoszącego się dumnie i wysoko na niebieskim niebie ptaka, a tu bam! I po 20-stce lub 30-stce robi się z niego/niej tłusta kaczka albo rozgdakana kura. No i co wtedy? Jaka jest baśniowa alternatywa? Lub taka całkiem życiowa? Zafundować sobie słabe okulary i wmawiać wszystkim wokół, że jednak się tym łabędziem jest, tylko trochę oskubanym? Czy widzieć i wytykać sobie wszelkie wady i pogrążyć się w czarnej rozpaczy, że się takim pięknościom i geniuszom do pięt nie dorasta?
Ktoś mi kiedyś w dyskusji zarzucił, że najchętniej promowałabym przeciętność. Było to powiedziane w formie kpiny, a ja po przemyśleniu musiałam przyznać rację. Tak, najchętniej optowałabym za światem, w którym brzydkie kaczątko nie jest wyśmiewane dlatego, że może stać się cudnym łabędziem, tylko dlatego, że może być też z niego całkiem fajna i sympatyczna gęś lub kaczka. Nie leczmy kompleksów naszych dzieci stwierdzeniami, że kiedyś każde z nich odkryje w sobie talent, za który pokocha go cały świat. Nie odkryje. A przynajmniej nie każde. Jak już dziś tak lecę po klasyce, to zacytuję słowa z mojego ulubionego filmu: „Jeśli każdy jest wyjątkowy, to nikt nie jest”. Są osoby, jedna na sto lub tysiąc, obdarzone specjalnym talentem lub urodą. I super. Fajnie ich szczerze podziwiać, kibicować, nie zazdrościć. Ale nie ma też co wpadać w kompleksy, jeśli się takowych darów od losu nie dostało. Moim zdaniem bardziej wartościowe jest wzbudzić szczery podziw i miłość u jednej osoby, niż powierzchowny zachwyt u tysięcy, którzy znają nas tylko z daleka. Warto sobie uświadomić, że przeciętniacy też mogą przeżyć fajne, ciekawe życia. Że miłość czy szczęście nie są zarezerwowane tylko dla niezwykłych i wyjątkowych. Więc może nie ma co się tak szarpać, stresować i na siłę doklejać sobie białych piór?
Muszę przyznać, że do takowych przemyśleń natknęła mnie dziś informacja, bez której spokojnie mogłabym chyba żyć dalej. Otóż w telewizji ma pojawić się nowy program, „Poczuj się jak Małgosia Rozenek”. Na sam tytuł szczęka mi opadła. Już tu nie będę rozpisywać się, czy uważam panią Rozenek za wyjątkowego łabędzia, czy nie, bo nie w tym rzecz zupełnie. Ale serio są kobiety, które chcą wziąć w takim programie udział i poczuć się jak ktoś inny? Żyć przez moment cudzym życiem? Przedstawić się jako przeciwwaga dla oświetlonej jasnym reflektorem celebrytki? Po co to komu? I dlaczego? Czy to nie wypływa z takiej wewnętrznej tęsknoty w każdej dziewczynce, żeby nie tylko książę, ale i cały dwór, i te wredne siostry, i patrząca pogardliwie macocha, odkryli pod warstwą kurzu i brudu lśniącego jak diament, jedynego w swoim rodzaju Kopciuszka? Tak żeby wszyscy zobaczyli, jak bardzo nas nie doceniali, hehe…A my tu w telewizji, na scenie, w gazecie, pierwsze w klasie, przodowniczki pracy…Tego głodu, tego pragnienia bycia zaakceptowanym i podziwianym nie zaspokoi miłość najbliższych, małe, przeciętne sukcesy, udane, szare życie. To musi być coś, co wzbudzi ogólny efekt wow, jak cień śnieżnobiałych skrzydeł nad zapyziałym podwórkiem.
A mnie się wydaje, że kaczki w błocie czy gęsi na łączce mogą się bawić tak samo dobrze. Pod warunkiem, że zaakceptują w pełni siebie, swoje piórka, swoje kurczaki i swoje życie, i nie będą wiecznie tęsknić do obłoków. Nie każdy jest skazany na wielki sukces. Ale każdy może odnieść sukces na miarę swoich możliwości.
Świetnie napisane! U mnie też ostatnio bajki na tapecie 🙂 Czytałam synkowi „Calineczkę” i po raz kolejny wściekłam się, że na końcu ten wspaniały król elfów tak bezceremonialnie zmienia jej imię…
PolubieniePolubienie
świetnie napisane, cała prawda
PolubieniePolubione przez 1 osoba
hej hej 😛 ja jeszcze malucha nie mam ! i w temacie bajek nie jestem, ale czytać warto ! Przyznam się że sama czasem myśle ze za mało bajek znam 😦
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja sama lubiłam jak mi mama czytała różne bajki 🙂
PolubieniePolubienie
Naprawdę świetnie napisane. Ja mam spory problem z tzw. klasyką, prawie wcale jej nie czytamy, bo jeszcze nie znalazłam wersji, w której nie ma paru zdań, które dla mnie są nie do zaakceptowania: ‚Calineczka lubiła kreta, który bardzo jej pomógł, ale nie chciała wziąć z nim ślubu bo był strasznie brzydki.’ albo ‚Kaczątko było tak brzydkie, że nawet mama go nie chciała’ (really???). Faktycznie życie to nie bajka, a przynajmniej nie taka, jak te, i chyba całe szczęście 😉❤️.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No tak, z tym kretem to tak średnio. Zawsze chciałam go z myszą wyswatać, pasowaliby do siebie 🙂 również zazwyczaj wprowadzam lekką cenzurę do czytanych bajek 🙂
PolubieniePolubienie
Ej, ale jak to? Radek bierze Cię na chatę? a Gdzie wtedy prawdziwa Małgosia? W czerwonym kapturku do lasu???
PolubieniePolubienie
Świetnie to podsumowałaś 🙂
Magda
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kasiu naprawdę chciałam napisać ładny komentarz. Zgadzam się z Tobą. Książęta sobie czekają aż im laskę przytargają. Stąd przydomek „królewicz ” XD. Moim synalkom zamiast bajki poczytam Twój wpis bo jest świetny 🙂 I z tą nastolatką oraz buntem też fajne !!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czytanie to super sprawa. Naprawdę warto czytać, szczególnie historie, które nas czegoś uczą. Dzieci również powinny chętnie sięgać po lekturę 🙂
PolubieniePolubienie
Uwielbiam czytać dziewczynką-to wspaniale chwile które łączą nas w magiczny sposób.Codziennie chodź 15 minut ale zawsze
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja pamiętam z dzieciństwa baśnie Andersena ❤
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam się w 100%❤uwielbiam czytać Twoje wpisy 😊🤗proszę częściej😊
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ewcia, dzięki ogromne 🙂
PolubieniePolubienie
Czytanie ze o najlepsza forma spędzania wolnego czasu, uwielbiam czytać z synem, a teraz kiedy już próbuje dam czytać to w ogóle świetna sprawa 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak zwykle z przyjemnością wchłonęłam tę jakże inteligentną dawkę humoru 😊 Bardzo nie chciałbym się czuć jak Małgosia Rozenek. Ona chyba w ogóle nie umie podróżować 😆 Zdecydowanie bardziej wolałabym się czuć jak Indiana Jones, ale takiego programu chyba jeszcze nie ma? To może wymyślę 😎 Pamiętam, że jako dziecko zupełnie nie mogłam zrozumieć, po co Gerda ratowała Kaja, skoro ten ostatni wołał królową śniegu?
PolubieniePolubienie
Podsumowanie posta rządzi 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Chyba się muszę z Tobą zgodzić, że przeciętność też jest fajna. Bo coraz częściej obserwuję dawnych kolegów czy koleżanki i najbardziej podoba mi się ich rodzinne szczęście 🙂 Niektórzy podróżują, inni mają jakieś sukcesy w sporcie czy na innych polach, ale to takie „zwykłe” szczęście rodzinne mi się najbardziej podoba 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bo każdy ma taka bajkę jaką sobie napisze 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
U nas hitami ostatnio są gry. Uwielbiamy je.
PolubieniePolubienie
A ja bajki lubię – uważam, że wprowadzają odrobinę magii do życia. I wcale nie odbieram ich jako „coś złego” – w każdej staram się dostrzec raczej pozytywy i mądrości, niż błędy bohaterów 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bracia Grimm zawsze mnie przerażali. Swoich dzieci jeszcze nie mam, ale już mam dla nich przygotowane „Opowieści z Narnii”. Co do śpiącej królewny, to nie spotkałam się z tą bardziej drastyczną wersją.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Opowiesci z Narnii – ciekawy tytuł 🙂 rzeczywiście, trochę o nim zapomniałam, a może mojej córce by się już spodobało. Dzięki! 🙂
PolubieniePolubienie
Mam zupełnie to samo, ale z drugiej strony sama jako dziecko uwielbiałam te wszystkie baśnie i nie doszukiwałam się w nich drugiego dna tak jak teraz.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mój syn uwielbia jak mu czytam 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak będę mieć swoje dzieci to chciałabym razem z mężem czytać im te tradycyjne bajki i baśnie 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo przyjemnie i lekko się czyta Twoje posty
PolubieniePolubienie
Madko, świetny wpis. Lubię takie zabawne nuty połączone z lekką ironią;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki wielkie 🙂
PolubieniePolubienie
Lubię bajki, do dziś je sobie czytam lub oglądam.
PolubieniePolubienie
Bardzo fajny wpis, też miałam kiedyś takie przemyślenia. Do tego wszystkiego dorzuciłabym jeszcze Kopciuszka, bo nie każdy „kotsmołuch” ma matkę chrzestną wróżkę 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pozwolę sobie przytoczyć cytat widniejący na zespole szkół specjalnych niedaleko mojego miejsca zamieszkania. ‚Gdyby każdy miał wszystko, nikt nikomu nie byłby potrzebny”. Wszyscy mają w sobie coś wyjątkowego, jedni spektakularnie wspinają się na szczeble sławy anielskim głosem, inni pomagają potrzebującym. Uważam, że każdy ma jakiś wyjątkowy dar, empatia jednak nie rozwinęła się w całym społeczeństwie na tym samym poziomie. Wracając do tematu- my czytamy wszystko. Czasem bajka, to po prostu bajka. W nasze codzienne absurdy akurat niedociągnięcie szczegółów, bądź ich bezsensowny rozwój, wpisują się niemal idealnie. Bo skoro matka śpi do 9 w niedziele (o zgrozo jak można) to i Śpiąca Królewna mogła sto lat 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W życiu nie chciałabym być kimś innym, nigdy się też na nikim nie wzoruję, podążam własną przeciętnością, i jak się okazuje przynosi mi ona radość i szczęście. 🙂
PolubieniePolubienie
o nie! zazwyczaj trzymam się z daleka od blogów parentingowych, ale u Ciebie daję lajka. 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jeee! Dzięki. Ale nie roszczę sobie pretensji do bycia blogierką parentingową. Myślę, że aby móc się tak dumnie nazywać, trzeba spłodzić przynajmniej jeden wpis o rodzajach oliwki do ciała lub kaszek na dobranoc.
PolubieniePolubienie
Czytając dziecku tradycyjne bajki dajemy mu coś naprawdę cennego, pomijając sam fakt jak to wpływa na jego rozum dajmu mu nasz czas .. jestem na Tak czytać czytać czytać jak najwiecej codziennie
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A my teraz czytamy Mary Poppins. Czytając dzieciom, chyba sama lubię wracać do tych beztroskich chwil z dzieciństwa:)
PolubieniePolubienie
oj zdecydowanie bajki to … moja bajka 😀 uwielbiałam w dzieciństwie a jako dorosła jak czytam dzieciom to nadal jestem nimi oczarowana ❤ Sama uwielbiam czytać różne książki więc wiem jak ważne jest to aby uczyć tej miłości dzieci od małego 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A ja lubię bajki i ich symbolikę. Musi być pokazane wszystko czarno na białym, nie może do lasu z koszyczkiem iść dorosły bo dzieci nie odniosłyby tego do siebie. A też zostają szybko same, np. w szkole czy przedszkolu (które wcale nie musi być oazą spokoju bo jakiś zły wilk czaić może się wszędzie). Mimo, że niektóre są brutalne, jak np. Jaś i Małgosia to doskonale pokazują wartości i obrazują zło i dobro. Dla wyobraźni obraz musi być przerysowany (żeby pobudzić emocje), a dzieci podobno (według psychologów) właśnie na przykładzie bajek zaczynają rozumieć, że np. nie można iść z nieznajomym, nie można od obcych brać np. słodyczy, nie można z obcymi bez wiedzy dorosłych rozmawiać itp i tu należy podrzucać odniesienie do jakiejś złej postaci z bajki, że tacy ludzie też są, a dziecko musi uczyć się zacząć to odróżniać. Bo dzieci długo nie rozróżniają bajek od świata realnego, ba, lepiej kumają te bajki i one nam, rodzicom, mogą bardzo pomóc. Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W dzieciństwie często czytałam książki z rodzicami. Uwielbiałam wszelkie baśnie i bajki, wyobrażałam sobie, że jestem bohaterką takich powieści. Ta miłość pozostała mi do dziś. Nie wyobrażam sobie życia bez książek.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
idealnie napisane, czytanie to podstawa rozwoju dziecka a dodatkowo zacieśnia się więź między rodzicem i dzieckiem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czytając o przeciętności, o której pisałaś – myślałam o normalności. Ludzie czasami pragną, aby w życiu było „och” i „ach” – ale normalnie też jest ok i potrafi być fajne.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo interesujący wpis. Ciekawie się go czytało.
PolubieniePolubienie
Moje dzieci uwielbiały czytanie bajkowych opowieści, ale jeszcze bardziej chciały słuchać wymyślone przeze mnie przygody bohatera, tak bardzo podobnego do nich, zwykłego a jednocześnie niezwykłego. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mamy dokładnie takie same preferencje jeśli chodzi o zabawy z dziećmi 😉 Wygodny fotel, zimna kawa, jakieś dziecko na plecach i do tego książka 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Gdy już będę miała dzieci to na 100% będę czytać im bajki:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dobrze prawisz. Czasami mam wrazenie, ze niektorzy wlasnie nacxytali sie w dziecinstwie az za duzo bajek – i teraz czekaja na ksiecia na bialym rumaku , przemiane w cudownego labedzia albo nie wiadomo co jeszcze. Czasem lepiej po prostu cieszyc sie tym, co sie ma – i znajdowac wyjatkowosc w normalnosci dnia codziennego.
A ten program z Rozenek – litości ! Z ciekawosci zobacze, kto sie do niego zglosi – ale chetnych na pewno nie zabraknie…
PolubieniePolubienie
Brzydkie Kaczątko wzrusza mnie do łez, a Pinokia przeryczałam i przewkurzałam się całego haha Uwielbiamy czytać ale w miejsce samochodzików i klocków nic nie wejdzie haha A też czasem wolałabym siedzieć na kanapce i przewracać strony bajek 😉
PolubieniePolubienie
Interesujący wpis. Ciekawe spojrzenie na świat 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Puenta cudowna 🙂
No i teraz wiemy co też pchnęło Cię „w objęcia” biedronkowego konkursu 😉 Tak w sumie najlepiej – napisać samemu bajkę, jaką chciałoby się czytać swoim dzieciom. Poszłam tym samym tropem, ale muszę jeszcze nad swoimi posiedzieć, żeby były choć trochę tak dowcipne jak Twoja ^^
PolubieniePolubienie