Większość przedszkoli ma w zwyczaju pozwalać dzieciom wnosić do sali jakąś domową zabawkę. Zwłaszcza w początkowych grupach. Wiadomo, taka rzecz pachnąca domem i mamą może dodać pewności siebie i złagodzić ból rozstania. Milej jest zasypiać na leżakowaniu ściskając za łapkę ukochanego misia czy budować dla ulubionego autka garaż i tory z klocków. I wszystko byłoby super, gdyby nie to, że niektóre dzieci, a może rodzice, troszeczkę nadinterpretują to pozwolenie na wzięcie zabawki z domu. Poniżej przedstawiam krótką listę rzeczy, które mogą przyprawić nauczycielki Waszego dziecka o palpitacje serca lub przynajmniej zgrzytanie zębami, kiedy zobaczą je w kieszeni, plecaczku lub rączce malucha wkraczającego radośnie bladym świtem do sali:
- samochodziki, robociki i inne rzeczy w stylu LEGO. Generalnie każda zabawka złożona z setki małych klocuszków lub innych drobnych elementów. Średnio zdolny trzylatek jest w stanie rozmontować takie rzeczy w przeciągu 3 sekund. Średnio zdolnej pani z grupy ich zbieranie, kompletowanie, wyjmowanie innym dzieciom z zębów i składanie do kupy (bez instrukcji) zajmuje cały dzień.
- jeżdżące i latające pojazdy sterowane pilotem. Dość ciężkie. Szybkie. Tak, rozumiemy, że Wasze dziecko jest już mistrzem w obsługiwaniu tych urządzeń i z całą pewnością nie wjedzie nimi pod nogi pani woźnej niosącej gorącą zupę. Ani też nie pośle pikującego samolotu prosto w oko koledze. Niemniej jednak nie zamierzamy ryzykować.
- pistolety, rewolwery i karabiny maszynowe. Na kulki, kapiszony czy na wodę. Przygotowanie wojskowe lepiej organizować po godzinach przedszkolnych.
- szkatułki z biżuterią. Zabawkową lub prawdziwą. Zbieranie perełek z rozerwanego naszyjnika w dziecięcej toalecie nie należy do najprzyjemniejszych czynności, od których dobrze jest zaczynać dzień. Choć podnosi ciśnienie lepiej niż filiżanka kawy.
- lale w sukniach z jedwabiu i naturalnych lokach, pochodzące z ekskluzywnych i limitowanych kolekcji, kosztujące mniej więcej trzykrotność pensji przeciętnej nauczycielki. Zwłaszcza wręczone przez rodzica z namaszczeniem i uprzejmą prośbą „tylko proszę pilnować, żeby inne dzieci nie dotykały, bo to takie drogie”.
Tak… z ostatnim punktem wiąże się kolejna, bardzo modna ostatnimi czasy kwestia. Temat dzielenia się. Oczywiście, jestem zdania, że nie wolno dzieci zmuszać na siłę do oddawania swoich zabawek. Powinny mieć świadomość, że coś należy do nich i mogą tym dysponować. Należy jednak małoletnich od maleńkości uświadamiać, że w relacjach społecznych obowiązuje zasada wzajemności. Nie mogą wymagać od kolegi, by pozwalał im bawić się swoją super wypasioną śmieciarką, a równocześnie walić go po głowie, kiedy sięgnie po ich auto policyjne. Kiedy dziecko przynosi zabawki do przedszkola, na plac zabaw czy do piaskownicy, trzeba liczyć się z tym, że jego koledzy i koleżanki będą chciały to obejrzeć.
Jak pewnie większość z Was się orientuje, jestem dumną matką trójki dzieci w różnym wieku i różnej płci. Oczywiście nie kupuję im po trzy zestawy tych samych zabawek, choć byłoby to pewnie najsprawiedliwsze. Ale wtedy każde z nich siedziałoby w swoim własnym kątku i zazdrośnie strzegło swoich skarbów. Kiedy jednak na różne święta, dzień dziecka czy urodziny każde dostaje co innego, to zawsze to cudze przynajmniej na początku wydaje się najatrakcyjniejsze i najfajniejsze. Muszą się w takim razie wymieniać. Uczą się w ten sposób wspólnej zabawy i kooperacji.
Oczywiście nie wygląda to zawsze tak różowo, jak w tej chwili opisuję. Jest wiele zadrażnień, zgrzytów, awantur i pisku. Często słyszę: „Mamo, ale ja to dostałem/am, to tylko moje, ja się nie chcę dzielić”. Odpowiadam wtedy zazwyczaj: „To twoje, masz do tego prawo. Ale pamiętaj o zasadzie wzajemności. Twoje rodzeństwo też na swoje urodziny dostanie atrakcyjne zabawki i jeśli teraz to nie pozwolisz im się bawić ze sobą, to oni tak samo postąpią w stosunku do ciebie.” Muszę przyznać, że powoli, stopniowo zaczyna to działać. Moim celem było, aby mieli świadomość posiadania czegoś i swojej mocy dysponowania tym, bo każdy człowiek ma taką potrzebę. Nie widzę potrzeby wprowadzenia ustroju komunistycznego w naszym domu. Niemniej jednak chciałabym bardzo, aby moje dzieci czuły, że fajnie jest się bawić razem i że decyzja o dzieleniu się zabawkami, choć należy do nich, to jest przeze mnie aprobowana i pochwalana.
Co do przynoszenia najukochańszych zabawek do przedszkola czy żłobka, takich, bez których dziecko żyć nie może i do których ma stosunek bardzo emocjonalny, to ja bym osobiście odradzała. Przy dużej ilości dzieci ciężko jest dopilnować, aby nikt inny nie wziął zabawki w swoje ręce czy się nią nie zainteresował. Poza tym warto pamiętać o jednej rzeczy: nauczycielki w przedszkolu odpowiadają za bezpieczeństwo dzieci. Nie ich zabawek.
Nie sądzę, aby rodzice chcieli, aby pociecha kucała w kącie i strzegła swojego skarbu!? Często nie mają dośc cierpliwości, aby pokazać dziecku, że kolega Maciuś, to bije na głowę wszystkie samochodziki razem wzięte…Cóż, sami dla świętego spokoju, obdarowują dziecko, chyba z miłości własnej super gadżetami. Pani z przedszkola musi mieć oczy jak Teleskop. Rodzice doceńcie to! Wasze dzieci mają panią z wyobraźnią! To nie bajka! Laleczka w tiulach niech zostanie w domu! Na zabicie nudy!
Serdecznie pozdrawiam!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie wyobrażam sobie, jak można dziecko puścić do przedszkola z pistoletem zabawkowym. Ludzie, myślcie!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
u nas kiedyś taka ukochana zabawka zaginęła i mieliśmy nie lada problem, także też odradzamy
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Fajnie, jak rodzeństwo wymienia się zabawkami w domu, ale przynosząc takie „droższe” zabawki do przedszkola to uważam, że lekka przesada.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Całkowicie to wszystko rozumiem, gorzej tylko jak dziecka za chny ludowe nie da się uspokoić jeśli zabierze mu się ulubioną zabawkę, no ale cóż począć
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Klara przynosi swoje ulubione zabawki, ale ja jakoś nie zwracam uwagi żeby nikt ich nie dotykał, bo… to zabawki 😉 jednak zawsze staram się aby były na tyle duże żeby łatwo je można było znaleźć 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
nie do końca też rozumiem potrzebę przynoszenia przez dzieci (albo i rodziców ;-)) codziennie nowych zabawek do przedszkola… dla mnie to paranoja…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzieci lubią mieć coś swojego, lubią się tym pochwalić przed kolegami, mają czesto potrzebę zaznaczenia swojej własności, a przez to obecności, w obcym dla nich miejscu. Ja to wszystko rozumiem, ale nie na wszystkie pomysły można i powinno się zgadzać 🙂
PolubieniePolubienie
Przez dwa miesiące pracowałam w przedszkolu i tam był zasada, że dzieci mogły przynosić swoją zabawkę tylko w jednym dniu w tygodniu 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
2 miesiące to nie za długo 🙂 miałaś dość? Ja jestem po 1,5 roku i zdarzają się dni, że mm dość 🙂
PolubieniePolubienie
Mój syn nie nosi zabawek do przedszkola – staram się mu wytłumaczyć, że wole żeby bawił się tam zabawkami przedszkolnymi. I nie wyobrażam sobie pilnującego go swojej zabwki, ale i dzielącego się nią z kilkunastoma kolegami… jakoś nie przemawia to do mnie…
PolubieniePolubienie
Małe samochodziki lub ludziki Lego są zmorą każdej przedszkolanki! A nie daj Boże w trakcie dnia się jeszcze dzieciaki wymienią zabawkami, o czym potem zapomną – i afera na całe przedszkole!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
u nas lego nie ma konkurencji
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kiedy moje dzieci chodziły do przedszkola zawsze im powtarzałam że mogą zabrać ze sobą zabawkę ale tylko taką która gdyby się zgubiła lub które niechcący zostanie zgubiona to nie spowoduje mega płaczu i gniewania się przez miesiąc. Ulubione zabawki zawsze zostają w domu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
U nas do przedszkola mogą tylko w poniedziałki iść zabawki pluszowe. Za to zawsze książka.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Różne przedszkola jak i różne zabawki, każde przedszkole ma swoje wytyczne.
PolubieniePolubienie
Przedszkole jeszcze przed nami, ale już niemal z pewnością mogę powiedzieć, że ulubione misie będą zawsze z nimi i na pewno się nimi nie będą dzielić 😉
PolubieniePolubienie
Mój syn wie, że nie może nosi zabawek do przedszkola. Nie wiem dlaczego ale dla mnie to mega niehigieniczne.
PolubieniePolubienie
U nas w przedszkolu panie pilnują co dzieci przynoszą do zabawy. Jest tylko jeden dzień zabawek
PolubieniePolubienie
W naszym przedszkolu w piątek jest dzień swojej zabawki i zdecydowanie jest to ulubiony rytuał dzieci 🙂
PolubieniePolubienie
Mój jedynak od maleńkości jest uczony by się dzielić. I faktycznie dobrze mu to wychodzi mimo tego, że ma dopiero dwa latka. Ale tego trzeba uczyć od małego.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
U nas w kazdy poniedzialek dzieci przynosza swoje zabawki i wspolnie sie nimi bawia.
PolubieniePolubienie
O mamo, już widzę tę aferę jak zginie jakaś ukochana maskotka… nie mówiąc o tym, jak ktoś ją weźmie bez pozwolenia dziecka.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj uwierz mi, nawet sobie tego nie wyobrażasz 🙂
PolubieniePolubienie
Mój syn nigdy nie wnosił, ani nie wynosił zabawek z domu czy przedszkola. Ogólnie to nawet mało interesował się zabawkami, które tam były – taki typ.
PolubieniePolubienie
Myślę, że wszystko zależy od wychowania dziecka. Duży wpływ mają rodzice. My pomagamy innym i nigdy nie było sytuacji, że była afera, bo inne dziecko zabrało zabawkę. Myślę,że warto o tym rozmawiać i z czasem to mija. Niestety, w nowych miejscach, gdzie jest dużo dzieci nasze pociechy często zachowują się zupełnie inaczej niż w domu.
PolubieniePolubienie