„Magia cierni” i „Słowodzicielka” – recenzje

Ostatnio miałam przyjemność brać udział w dwóch fantastycznych book tourach – za możliwość wzięcia udziału serdecznie dziękuję Felicji z bloga Felicjada.pl i Ani z Neave Creations. Dzięki nim zapoznałam się z „Magią cierni” Margaret Rogerson oraz „Słowodzicielką” autorstwa Anny Szumacher.

Obie książki czytało mi się lekko i przyjemnie. „Magia cierni” ujęła mnie pięknymi opisami, klimatem powieści oraz samym pomysłem na magiczny świat – są to realia mniej więcej XIX wieku przemieszane z elementami fantastycznymi. Siedemnastoletnia Elizabeth, nowicjuszka wychowana w magicznej bibliotece, zostaje zamieszana w morderstwo. Jedyną osobą, która może jej pomóc i której ufa, jest młody i przystojny czarownik Nathaniel, pan demonicznego sługi Silasa. Brzmi odrobinę naiwnie? I takowe jest. Fabuła jest dość prosta i oparta na założeniu, które przewija się w wielu powieściach i które jakoś tak zaczęło mnie irytować w momencie, kiedy przekroczyłam trzydziestkę: dwoje nastolatków ratuje świat, podczas gdy wszyscy starsi, bardziej doświadczeni i wyedukowani albo stoją bezradnie z boku, albo mają złe zamiary. No, ale niech autorce będzie… Za pomysł z grimuarami (czarnoksięskimi księgami, które powstały na skutek okrutnych zbrodni i które na skutek uszkodzenia mogą zamienić się w malefikty, śmiertelnie niebezpieczne bestie), wiele mogę jej wybaczyć.

Bardzo podoba mi się w tej książce również koncepcja demonów służących magom, może i znana do bólu, ale jedna z moich ulubionych 😉 Opisy ich postaci i sceny walk tworzą wciągającą, mroczną atmosferę, a Silas to według mnie najciekawsza i najbardziej interesująco zarysowana postać. Główni bohaterowie są w porównaniu dość dziecinni i naiwni. Najmniej wciągają mnie dialogi – teoretycznie momentami powinny być śmieszne, ale do mnie nie trafiają. Natomiast i tak za sam klimat i tematykę dałabym przynajmniej 7/10.

Co do drugiej książki – „Słowodzicielka” Anny Szumacher – to dla mnie zdecydowane 10 na 10. Macie tak czasami, że bierzecie do ręki tom, przerzucacie kartki, Wasze oczy zatrzymują się jednym zdaniu, drugim, trzecim… i już wiecie, że z tego będzie miłość od pierwszego akapitu? No to ja tak właśnie miałam.

Moje serce podbiła już sama oryginalność pomysłu. Trzech drugoplanowych bohaterów szuka swojego zaginionego dowódcy, próbując po drodze odgadnąć sens i zamysł swojej fabuły. Mogą mieć z tym niejakie problemy, zważywszy, że ich historia jest daleka od dokończonej.

Właściwie wszystko mi się w tej powieści podobało. Intrygujący, barwni, niejednoznaczni i świetnie przedstawieni bohaterowie, inteligentny, lekko absurdalny humor, zwroty akcji, żywe, ciekawe dialogi. Znane z baśni i fantastyki motywy lub schematy są przedstawione w nowy, nieszablonowy sposób. Zakończenie wbija w fotel i pozostawia uczucie niedosytu. Choćbym bardzo chciała, nie mogłabym się do niczego przyczepić, poza jedną rzeczą: gdzie, u diabła, jest drugi tom? Ja się już tu nie mogę doczekać!

Serdecznie polecam wszystkim, którzy lubią zabawę słowem i potrafią spojrzeć z przymrużeniem oka na motywy fantastyczne, a także tym, których interesuje sam proces tworzenia i osobista odpowiedzialność autora za swoje dzieła.

10 myśli na temat “„Magia cierni” i „Słowodzicielka” – recenzje

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.