„Było warto czekać” – przebieg adopcji

father-4260027_1280

Dziś zapraszam na drugą część wywiadu z mamami adopcyjnymi – Karoliną z bloga Nasze Bąbelkowo i Kasią z Nie z krwi,a z duszy i serca:

Jak wyglądał u Was proces adopcyjny? Jak długo trwał?

Karolina: Po raz pierwszy do ośrodka adopcyjnego zgłosiliśmy się w lipcu 2012. W tym samym roku mieliśmy jeszcze rozmowy z pedagogiem i psychologiem oraz testy psychologiczne – jednak na rozpoczęcie warsztatów grupowych musieliśmy czekać kolejnych 12 miesięcy, ze względu na zbyt krótki staż małżeński (w naszym OA wymagany staż wynosił 3 lata).

W międzyczasie dostarczyliśmy do pracowników ośrodka zaświadczenia o niekaralności, kwestionariusz rejestracyjny i podanie o pomoc w przysposobieniu dziecka.  Dokształcaliśmy się też we własnym zakresie, czytając mnóstwo książek o adopcji oraz oglądając filmy poświęcone tej kwestii. Bardzo nam to pomogło oswoić się z tematem i z całą pewnością umiliło czas oczekiwania na kurs, który dłużył się niemiłosiernie…

Po upływie wspomnianych 12 miesięcy dotarło do nas pocztą oraz drogą telefoniczną oficjalne zaproszenie na warsztaty. Szczegółowy przebieg całej procedury opisałam TUTAJ i TUTAJ – więc  zainteresowanych Czytelników zapraszam do zapoznania się z artykułami. Jednocześnie muszę zaznaczyć, że w praktyce każdy ośrodek rządzi się własnymi, nieco odmiennymi prawami – a zatem w poszczególnych miastach procedura może się od siebie różnić zarówno pod względem czasu jej trwania, jak i pod kątem wymaganych dokumentów.

Reasumując, czas oczekiwania na kurs to u nas rok. Warsztaty w ośrodku – 3 miesiące. Czekanie na TEN telefon z „propozycją” dziecka (czyli tzw. „adopcyjna ciąża”) – kolejnych 9 miesięcy. Okres pieczy nad dzieckiem (kiedy synek był już u nas w domu, ale jeszcze nie odbyła się ostateczna rozprawa sądowa) – 2 miesiące. Razem – trochę ponad 2 lata.

Kasia: Od momentu złożenia dokumentów do poznania dzieci minął rok i dwa tygodnie. W naszym ośrodku czekało się na szkolenie ponad rok, ale z racji naszej decyzji o adopcji trójki dzieci zaproszono nas na wcześniejsze. Trwało ono 3 miesiące i było ogromnie wartościowe. Wiele sytuacji, które później się wydarzyły, przećwiczyliśmy „na sucho”. W połowie szkolenia okazało się, że są dla nas dzieci. Szybko robiliśmy testy psychologiczne i w końcu pokazano nam ich karty. Nie zawierały zbyt wiele informacji. Pamiętam, że zwróciłam uwagę na masę urodzeniową dzieci, która była dość wysoka, co zmniejszało ryzyko, że mają FAS (Alkoholowy Zespół Płodowy). Trzy dni później poznaliśmy naszą cudowną trójkę. Potem przez dwa miesiące jeździliśmy do nich dwa razy w tygodniu (120 km) zabieraliśmy je na wycieczki, w końcu na weekend. Po 2,5 miesiąca zamieszkali u nas. A dwa tygodnie później odbyła się rozprawa adopcyjna. Tylko jedna. Co prawda sędzia coś namieszał w papierach i oficjalne postanowienie dostaliśmy dwa miesiące później, ale nie sprawdzano nas ani przez ośrodek adopcyjny, ani kuratora, ani badanie więzi. Wystarczyła opinia opiekunki dzieci z RDD.

Czy czułyście potrzebę dowiedzenia się, kim byli rodzice dziecka, które chciałyście adoptować?

Kasia: Jestem lekarzem, więc wiem, które choroby są dziedziczne, a do których dziedziczy się skłonności. Chciałam poznać stan zdrowia biologicznych rodziców, by być przygotowanym na ewentualne problemy zdrowotne dzieci. Poza tym z założenia większość dzieci do adopcji pochodzi z rodzin patologicznych, w których rządzi alkohol i przemoc. Chciałam wiedzieć mniej więcej, przez co przeszły moje dzieci, by jak najlepiej poradzić sobie z ich traumą. Tu bardzo pomogła nam opiekunka z Rodzinnego Domu Dziecka. Przekazała nam dużo informacji od pracowników CPRu (Centrum Pomocy Rodzinie), którzy odebrali dzieci od biologicznych rodziców.

Karolina: Tak, ja też czułam taką potrzebę. Dość obszerne informacje na temat rodziców biologicznych uzyskaliśmy już w momencie TEGO telefonu z ośrodka adopcyjnego.  Potem nasza wiedza została dodatkowo uzupełniona przez pracowników domu dziecka – a po jakimś czasie sama wyszukałam biologiczną mamę mojego synka w mediach społecznościowych. Wiem, jak wygląda oraz gdzie mieszka. Jeżeli kiedyś będzie chciał ją odnaleźć i się z nią spotkać – nie będę miała oporów, by mu w tym pomóc i wesprzeć jego starania. Jakiś czas temu na swoim blogu opublikowałam słowa, które chciałabym jej przekazać. Nigdy nie mówimy o Niej źle i uważamy, że każde adoptowane dziecko powinno znać prawdę na temat swoich korzeni – a my jako rodzice adopcyjni nie możemy mu tego prawa do własnej tożsamości odbierać.

Jak najbliżsi zareagowali na decyzję o adopcji? Czy czułyście ich wsparcie?

Karolina: Moi rodzice i dziadkowie od samego początku byli na adoptowanego wnuka w pełni otwarci i  oczekiwali na niego z wielkim utęsknieniem. W przypadku teściów początkowo mieliśmy do czynienia z nieco bardziej sceptycznym podejściem – ale na dzień przed odebraniem synka z domu dziecka nagle pojawili się w progu naszego mieszkania, przywieźli ze sobą brakujące elementy niemowlęcej wyprawki i pomogli nam składać dziecięce łóżeczko. Pierwsze spotkanie z 3-miesięcznym Bąblem ostatecznie przełamało wszystkie lody, a obecnie nasz synek jest ich przysłowiowym „oczkiem w głowie” i autentycznym ulubieńcem całej naszej rodziny 🙂

Jeśli chodzi o znajomych i kolegów z pracy – również spotkaliśmy się raczej z pozytywnymi reakcjami. Być może dlatego, że obecnie problem niepłodności dotyczy aż ponad 20% procent polskiego społeczeństwa – i w swoim otoczeniu mamy naprawdę wiele par, które podobnie jak my zdecydowały się albo na adopcję dziecka, albo na procedurę in vitro lub inne techniki wspomagania rozrodu.

Kasia: Moja rodzina była zachwycona. Mama nie mogła doczekać się wnuków i pokochała je od pierwszego wejrzenia. Brat męża i wszystkie ciocie też nas wspierały, ale uważali, że to trochę szalone, że bierzemy troje dzieci na raz. Przyjaciele trochę się o nas bali, ale wspierali gorąco. Nikt nie powiedział złego słowa.

Co było w całym procesie adopcyjnym najtrudniejsze?

Kasia: Najtrudniejsza była sytuacja z moim mężem, który wkręcił sobie, że nasz synek ma autyzm, FAS lub jest upośledzony. Fakt, miał on ogromne opóźnienia rozwojowe. Mając półtora roku nie mówił, ba, on nie wydawał nawet dźwięków. Płakał wyjątkowo rzadko. Nie nawiązywał kontaktu wzrokowego z nikim. Nie umiał się bawić. Jadł tylko pokarmy płynne… Ale dzięki naszemu zaangażowaniu i ciężkiej pracy nad nim robił postępy z tygodnia na tydzień. A mój mąż tego nie widział. Szukał testów na autyzm w sieci i dopasowywał do nich zachowania synka. Nazywał go upośledzonym. Nic do niego nie docierało. Miałam dość. Na szczęście spotkałam naszego psychologa z ośrodka adopcyjnego i on mi pomógł. Przyszedł do nas na obiad i obserwował małego pod kątem zaburzeń. Gdy dzieci poszły spać, stwierdził stanowczo, że małemu nic nie jest i robi postępy. Mąż się uspokoił, ale martwić przestał się dopiero jak syn zaczął mówić. I to jak mówić!

Karolina: Z pełnym przekonaniem stwierdzam, że najtrudniejsze było OCZEKIWANIE ! Ta świadomość, że być może Twoje dziecko już jest na świecie, że być może już gdzieś tam na Ciebie czeka – a Ty nawet jeszcze o tym nie wiesz, jeszcze nie zdajesz sobie sprawy, jeszcze nie zostałeś o tym poinformowany i jeszcze nie zapadły żadne wiążące decyzje w tej kwestii…

Ale na pocieszenie dodam, że potem nagle dzwonią do Ciebie akurat w momencie, kiedy jesteś po operacji usunięcia jajników – podłączona do tych wszystkich rurek, cewników i kabelków – i słyszysz w słuchawce, że wreszcie odnalazło się Twoje maleńkie, niespełna trzymiesięczne  Szczęście. I wtedy już wiesz, że BYŁO WARTO CZEKAĆ… – i zupełnie wbrew rozsądkowi wypisujesz się ze szpitala i pędzisz jak na skrzydłach, żeby się z nim po raz pierwszy zobaczyć . To jest coś, czego po prostu nie da się opisać… 🙂

Dziękuję serdecznie za rozmowę!

6 myśli na temat “„Było warto czekać” – przebieg adopcji

  1. Boże jak to dobrze, że są tak cudowni ludzie na świecie, którzy adoptują dzieci i gotowi są na wszystko, by dać im miłość, dom i zapewnić bezpieczeństwo…Chylę czoła przed wszystkimi, którzy stworzyli rodziny dla takich dzieci…

    Polubienie

  2. Jakie piękny wywiady i wzruszające… Pierwszy raz czytałam o adopcji z relacji osób, które oczekiwały na dziecko i tyle miłości zostało przekazane maluchom, ech cudowny wpis 🙂
    Życzę im, aby w życiu spotkali wszystko co najlepsze…

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.