
Mam wrażenie, że okres po urodzeniu dziecka sprzyja kreatywności. Wiele kobiet na macierzyńskim decyduje się na zmianę pracy, rozpoczęcie nowego biznesu lub bierze się za realizację swoich od dawna odkładanych na później marzeń. Może to kwestia tego, że urodzenie dziecka uświadamia człowiekowi upływ czasu. Może podczas trwającej około roku przerwy od pracy na etacie oraz trwających całe wieki przerw od życia na karmienie i usypianie noworodka jest wreszcie czas, aby się zastanowić, co by się chciało w życiu robić. Wiele kobiet nie wyobraża sobie pogodzenia macierzyństwa z wykonywaniem pracy po osiem godzin dziennie. Powodów jest mnóstwo -w każdym razie wiele z moich znajomych po urodzeniu pierwszego lub drugiego dziecka, zaczęło blogować, pisać książki, uczyć się programowania lub realizować się artystycznie.
Dziś chciałabym przedstawić Wam przedsiębiorczą i pomysłową mamę – Asię Borówkę, i jej projekt Filcovnia. Maty, które tworzy, ujęły mnie swoją żywą kolorystyką i prostotą. Nie potrzeba do nich instrukcji ani baterii. To zabawka, którą nawet małe dziecko może bawić się samo i obsługiwać bez niczyjej pomocy. Po skończonej zabawie wystarczy je złożyć i odłożyć na półkę. Nie zajmują dużo miejsca, więc można je spokojnie zabrać ze sobą na wakacje lub spacer po parku. Wystarczy dorzucić do nich kilka samochodzików i ma się spokój na przynajmniej pół godziny.
Dlaczego zdecydowałaś się na rozpoczęcie własnego biznesu?
Po prostu chciałam zacząć robić coś po swojemu. Być sobie sterem i okrętem, móc się realizować i wyrażać siebie poprzez swoje prace.
A jaki był Twój poprzedni zawód?
Poprzednie stanowisko, na jakim pracowałam, to kierownik salonu odzieżowego. Do moich zadań należało motywowanie zespołu, realizowanie planów sprzedażowych, szkolenia, i cała masa innych spraw, dzięki którym sklep mógł funkcjonować. Z tamtych czasów pozostały mi miłe wspomnienia i fantastyczni ludzie wokół mnie. Lubiłam tę pracę, była zgodna z moim wykształceniem – psychologią zarządzania.
Skąd zatem pomysł na maty, zabawki dla dzieci?
To moje dzieci mnie zainspirowały do stworzenia dla nich czegoś wyjątkowego. Pierwszy projekt powstał dla mojego syna i tak się to wszystko zaczęło. Zrobiłam coś, czego nigdzie nie mogłam kupić, uszyłam zabawkę, do której nie potrzeba było instrukcji ani baterii. Poza tym z czasem odkryłam, że zabawa tą matą nie powoduje bałaganu 😉 Nic nie wtoczy się pod meble ani nigdzie nie utknie.
Były jakieś obawy, momenty załamania? Wahania, czy podjęłaś dobrą decyzję?
Obaw jest wiele. Jest spore ryzyko – trzeba ponieść koszty, inwestować. Trzeba wziąć na siebie odpowiedzialność za całokształt działalności.
Kto wie: może nadejdzie kiedyś taki moment, że staną się mniejsze, albo przestaną istnieć?
Co pomaga w takich stresujących momentach?
Bardzo ważne jest wsparcie rodziny i przyjaciół. Są zaangażowani i pomagają mi, jak tylko mogą. Wiem, że trzymają za mnie kciuki. Wspierają i motywują. Nie tylko oni, to pozytywne wsparcie czuję też od znajomych, tych bliskich, co może wydawać się oczywiste, ale także od tych dalszych. To moi znajomi i rodzina byli pierwszymi klientami i recenzentami.
Doceniam wszelkie gesty: komentarze na portalach społecznościowych, polecenia, wiadomości prywatne. W takich momentach naprawdę czuję wiatr w żaglach. I bardzo za to dziękuję.
Projekty Asi można obejrzeć na stronach:
fanpage https://www.facebook.com/filcovnia/
instagram: https://www.instagram.com/filcovnia_/
Bardzo kibicuję Asi, bo dobrze pamiętam swój stres te kilka lat temu, kiedy zastanawiałam sie nad dalszymi ścieżkami mojej kariery. Przez około dziesięć lat pracowałam w księgarni internetowej. Wiedziałam, że z różnych powodów, że nie dam rady tam wrócić po urlopie macierzyńskim z trzecim dzieckiem. Przez kilka miesięcy uparcie usiłowałam zostać… tłumaczem z języka angielskiego. Potem myślałam o pracy wirtualnej asystentki, copywriterki i dziennikarki. Cóż, skończyłam jako nauczycielka przedszkolna i wcale tego nie żałuję. Łączy to chyba wszystkie wymarzone niegdyś przeze mnie zawody. Czasem muszę tłumaczyć z języka dorosłego na dzieciowy, asystuję przy różnych trudnych zadaniach, jak zbudowanie najwyższej na świecie wieży z klocków, wymyślam na bieżąco różne teksty dopasowane do wieku i zainteresowań odbiorców, a poza tym zdaję regularnie relacje i sprawozdania osobom mniej lub bardziej zainteresowanym tematem.
Poza tym próbuję nadal, mimo wszystkich przeciwieństw losu i kłód rzucanych pod nogi, zostać autorką bestsellerów. Ale to już inna historia i o tym napiszę kiedy indziej…
A Wy jakie macie plany i pomysły na siebie? Pracujecie w swoich wymarzonych zawodach czy zastanawiacie się nad zmianą?
Inspirująca historia! W każdym momencie przy odpowiednim samozaparciu da się przejść „na swoje” 🙂 Widziałam takie maty – są niezwykłe! A jak pobudzają dziecięcą wyobraźnię! Poza tym takie zabawki tworzone przez mniejsze firmy są często unikatowe, bardzo pomysłowe. 🙂
PolubieniePolubienie
Dokładnie, jestem tego samego zdania! 🙂
PolubieniePolubienie
Tak, to prawda, że po dzieciach coś nam się przestawia. Priorytety, na przykład 😉
Przed dziećmi nie stanowiło to dla mnie większego problemu, że dojeżdżam do pracy ponad godzinę w jedną stronę. Gdy przyszły na świat dzieci zdałam sobie sprawę z tego, że wcale nie chcę, by po 10 godzin dziennie spędzały w żłobku/przedszkolu, a ze mną ledwie 2-3 przed spaniem. No, jakoś nie. A że sytuacja ekonomiczna w zasadzie nie pozwala mi nie pracować (bądź mojemu mężowi, w końcu jest równouprawnienie!), to kombinuję jak mogę jak z tego wybrnąć, by wszyscy byli szczęśliwi 😉
Myślę, że wiele owych przedsiębiorczych mam startuje też z podobnego co ja punktu 🙂
Trzymaj kciuki, Kasiu, by udało mi się w końcu tak, jak bohaterce Twojego wpisu! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię rozumiem i jak mocno trzymam za Ciebie kciuki. Ty masz ogromny talent ilustratorski, może udałoby Ci się w ten sposób zarabiać?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Och, to byłoby piękne! Trzymajmy może kciuki za siebie nawzajem 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba