Mój najdroższy wróg

Odkąd pamiętam, zawsze marzyłam o tym, aby mieć rodzeństwo. Starszego brata, najlepiej. Wyobrażałam sobie, jak będzie mnie chronił i bronił, a w dodatku przyprowadzał miłych kolegów do domu. Nijak nie dało mi się wytłumaczyć, że jeszcze o młodszym bracie mogłabym podyskutować, ale co do starszego nie mam najmniejszych szans. Kiedy już w końcu pogodziłam się … Czytaj dalej Mój najdroższy wróg

Nie ma, nie ma wody na pustyni…

Wiecie, co mnie najbardziej wkurza na placykach zabaw? Matki, które obserwują inne matki. A potem krytykują. Albo jeszcze gorzej, opisują w Internecie 😉 Bo zazwyczaj to ja jestem tą najmniej zorganizowaną, co to nie wzięła dla potomstwa zestawu gruszeczek, jabłuszek i śliweczek, która ciągle rozpaczliwie szuka przynajmniej jednego dziecka lub która (o zgrozo i wieczny … Czytaj dalej Nie ma, nie ma wody na pustyni…

Przyśpieszony kurs asertywności

- Kochanie, potrzebuję trochę czasu dla siebie - oświadczyłam pewnego czwartkowego popołudnia z drżeniem w głosie. Mąż właśnie wrócił z pracy, starsze dzieciaki z przedszkola, Pełzak usiłował zjeść pokrętła od kuchenki. Czułam lekką niepewność w sercu stawiając to śmiałe żądanie. Ale Pan i Władca okazał się bardzo wyrozumiały i chętny do współpracy. - A co, … Czytaj dalej Przyśpieszony kurs asertywności

Biednemu to zawsze wiatr w oczy i pinezka w czoło

Siedzę sobie w domu jak ta przykładna madka, sprzątam, piorę i odkładam na miejsce setki tysięcy spodenek, sukieneczek, bluzeczek i zabaweczek, i pogrążam się w powyjazdowym dole i głębokim poczuciu niesprawiedliwości. Któreż to poczucie nie wynika nawet z tego, że te wszystkie rzeczy wcale nie chcą same się oczyścić i złożone trafić na swoje miejsce, … Czytaj dalej Biednemu to zawsze wiatr w oczy i pinezka w czoło

Kuchenne rewelacje, czyli jak ugotować i nie zwariować

Unikam tego jak mogę, staram się odwlec ten moment jak tylko się da, ale niestety przychodzi czasem taki czas, kiedy moja rodzina chce jeść. I to nie wystarcza im wizyta w McDonald's, nawet z kuszącą perspektywą zestawów z zabawkami, ani pizza przywieziona do domu, ani nawet w wersji de luxe wizyta w pobliskiej kebabiarni, gdzie … Czytaj dalej Kuchenne rewelacje, czyli jak ugotować i nie zwariować

Wizyta(cja)

Jak ja lubię, kiedy odwiedzają nas moje koleżanki - mamuśki. Człowiek może sobie ponarzekać na męża i dzieci, opowiedzieć z detalami, jakiego koloru była ostatnia kupka dziecięcia i co na to powiedział lekarz, wymienić się sekretami jak w 5 minut przeczytać bajkę na 20 stron i ile może wytrzymać niezmieniony pampers. Jednym słowem, poczuć się … Czytaj dalej Wizyta(cja)