Poranek wyjącego kojota

Budzik zadzwonił jak zwykle o całe eony za wcześnie. Ech, po co ja oglądałam tego Spidermana wczoraj do późna? – przemknęła mi przez głowę – i tak Tom Holland nawet się nie umywa do Andrew Garfielda. Spojrzałam w prawo – nasz najmniejszy organiczny budzik spał słodko zwinięty pod moim ramieniem. Tja, a jakby to była sobota lub niedziela, to już by się domagał atencji od 5:15. Przez chwilę rozważałam obudzenie go w akcie zemsty, ale w tym momencie do mojego lekko otumanionego mózgu dotarła informacja, że mam szansę na filiżankę kawy wypitą we względnym spokoju. Może nawet ciepłą! Porzuciłam więc wszystkie złośliwe zamiary w stosunku do małego chrapacza, ostrożnie wyplątałam się z jego ciepłych objęć i powlokłam się do kuchni.

iphone-513495_1920

– O, cześć mama – córka rzuciła mi rozkojarzone spojrzenie znad komiksu i spod rozkudłanej grzywy.

– O, cześć córka – odparłam niemrawo, żegnając w myślach marzenia o filiżance gorącej kawy – już nie spisz?

– No jak widzisz – odparła z godnością córka i przewróciła kolejną stronę – ja już nie śpię i nie śpię od dawna, a Ty nic – dodała z wyrzutem.

– A ja nic – zgodziłam się potulnie – zjesz coś? A co ja miałabym, znaczy się?

Panna F. przewróciła oczami. Co jak co, ale to miała opanowane do perfekcji. Łącznie z teatralnym westchnięciem.

– Zjem. No jak to co? Przejąć się powinnaś. Ja tu siedzę sama w kuchni, a Ty śpisz. Mogłam zmarznąć tu na przykład, bez kołdry, w piżamce.

– Kotku, jest około 30 stopni – próbowałam się bronić – banana?

– Banana. I serek. I kanapeczkę. Albo dwie. No wszystko jedno, to mogłam się przegrzać. Nie o to chodzi – córka zaczęła nabierać powietrza – rzecz w tym, że ja się czuję nieszczęśliwa. A Ty nic!

– Nieszczęśliwa… a ja nic… a to niedobrze – zaczęła do mnie docierać powaga sytuacji i z wrażenia aż przysiadłam na stołeczku – kochanie, co Ci się stało? Ktoś Ci jakąś przykrość zrobił?

– Ja jej zrobiłem – do kuchni wtoczyło się moje zaspane i potargane blond środkowe szczęście.

Popatrzyłyśmy na niego obie z lekkim zaskoczeniem.

– A co takiego jej zrobiłeś synku?

– A nie wiem. Ale jak tak narzeka to zawsze coś jej tam zrobiłem – stwierdził nonszalancko Średni i podrapał się w głowę – Banana dasz? – zapytał z nadzieją.

– On mi zawsze przerywa!! Ja chciałam coś powiedzieć, ale teraz już nie! Bo on tak zawsze! I wszędzie!! – zawyła na cały regulator córka.

– No widzisz, czyli zrobiłem przykrość. I serek do banana?

Lekko otumaniona wstałam podać żądane posiłki. Panna F. chlipała w komiks. Miałam coraz mocniejsze poczucie, że się nie sprawdzam jako matka.

– No przestań wreszcie wyć i może powiedz co się stało! – zażądałam w końcu stanowczo – dlaczego nie śpisz po nocach? Znaczy się, po porankach?

– Bo ja… bo ja… -córka nabrała oddechu między chlipnięciami – bo ja nie mam komórki! A wszyscy mają!! Wszyscy!!

– Ja nie mam – powiedział spokojnie Średni oblizując palce po serku.

Panna F. zawyła jak zraniony jeleń. Lub raczej sarna.

– Mamo, no widzisz, a on mi ciągle przerywa! No powiedz mu!!

– Synu, mówię Ci. Nie oblizuj palców – zalałam sobie wrzątkiem rozpuszczalną kawę w kubku i wróciłam do newralgicznego tematu – a po co Ci właściwie komórka?

– No jak to po co? – piekliła się dalej córka – No jak to? No Ty się jeszcze pytasz? No?

– No…?

Zapadło milczenie.

– Wszyscy mają, to po coś im jest – Panna F. chyba czuła, że brakuje jej argumentów, więc sięgnęła po broń ostateczną – przez Was nie mam koleżanek! Bo jakbym miała koleżanki, to bym do nich dzwoniła!

– Zaraz, dzwoniłabyś do koleżanek, których nie masz?

– Soku dasz? – włączył się do rozmowy Średni. Wstałam do lodówki. Wyjęłam sok jabłkowy i przy okazji mleko.

– Ty masz komórkę i cały czas w nią patrzysz – córka patrzyła na mnie oskarżycielsko – ja też chcę!

– Kochanie, mamusia tak pracuje. Taki zapieprz na fejsie, że sobie nawet nie wyobrażasz czasami.

– A co to zapieprz? – Średni idealnie umiał wyłapać, kiedy się włączyć do dyskusji.

– Synu, nie przerywaj i pij swój soczek – zamieszałam kawę – córciu, kiedyś na pewno będziesz miała swój telefon. Ale ogólnie Wasi rodzice są przeciwni zbyt wczesnemu i nieskrępowanemu użytkowaniu współczesnych technologii przez małe dzieci. Może to nieść ze sobą rozmaite zagrożenia, na jakie jeszcze nie jesteście gotowi.

Zapadła chwila ciszy. Dzieci trawiły informacje i banany.

– Bo Ty nigdy ze mną nie rozmawiasz na poważnie. Po prostu nie chcesz mi kupić i już – obraziła się już na dobre Panna F.

– No nie chcę na razie – zgodziłam się i pociągnęłam wreszcie pierwszy, upragniony łyk kawy. Po czym wyplułam go do zlewu. Kawa z sokiem jabłkowym jednak nie trafiła w gust moim kubeczkom smakowym.

– Synku, co Ty tam masz? Jezus Maria, całą szklankę mleka wypiłeś! A co z Twoim uczuleniem?

Średni beknął rozkosznie. Ze względu na dość gwałtowne reakcje nabiał dawno, dawno temu, przed wyjściami z domu starałam mu się mleko w czystej formie ograniczać. Dziś czuł się, jakby wygrał szóstkę w totka, i wyraźnie było to widać na jego rozanielonej buzi.

– Idę się ubierać. W ogóle mnie nie słuchacie – córka zamknęła z trzaskiem komiks i zeskoczyła z krzesła. Odwróciła się jednak z nowym błyskiem w oku jeszcze przed drzwiami do swojego pokoju.

– Mamo, a kupisz mi chomika? Wszyscy mają jakieś zwierzątka…

No i tak to u nas ostatnio wygląda. Ciężko się dyskutuje z argumentami w stylu „a bo wszyscy… a tylko ja nie…” Macie już może na to jakieś sprawdzone odpowiedzi lub argumenty? I jak uważacie, w jakim wieku dzieci powinny zyskać dostęp do technologicznych nowinek w stylu komórki, laptopa lub tableta?

 

47 myśli w temacie “Poranek wyjącego kojota

  1. Katarzyno, podziwiam Cię, że masz siłę ogarniać taką gromadkę 😀
    U mnie też była ostatnio akcja „chomik”. Wglądała tak, że chomik, wraz z całym ekwipunkiem, został do domu po prostu przytargany przez młodszą larwę i jest. Napomnę tylko iż w domu są już dwa psy. Nie ma się czego bać – to uczy obowiązkowości. Jak w pokoju będzie całą noc w kółku biegał to drugiego już im się odechce – to tak na pocieszenie.
    Co do elektroniki – nie puściłabym dziecka do szkoły bez telefonu, kiedy do niej samo chodzi i samo wraca, pod nieobecność rodziców. W żadnym innym wypadku. Im później – tym lepiej!

    Polubione przez 1 osoba

  2. Nie wypowiem się , bo nie mam dzieci w tym wieku na szczęście starsze są :-))
    Trudne decyzja , co jak i kiedy:-)
    Świetnie piszesz , bardzo fajnie się cyta …

    Polubione przez 1 osoba

  3. Nasz chomik padl…
    Rybki, rak i kot maja sie dobrze.
    A rano. Musze pilnowac, aby moj 11 rano zjadl sniadanie bo to chudy niejadek. Tomek zadaje miliony pytan.
    Czesto mnie juz z nimi nie bedzie pbo od 6 zaczynam prace.
    Ale fajne sa takie poranki.
    Super sie czytalo 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  4. Rewelacja! Teraz sobie pomyślałam, że Twoje opowieści świetnie się nadają na felietony w odcinkach…bo są dużo lepsze niż niektóre felietony w odcinkach 😉😎 Z pracą na fejsie w pełni się zgodzę…choć nie tylko dzieci tego nie rozumieją 😆

    Polubione przez 1 osoba

  5. Świetnie piszesz! Uśmiałam się do łez 🙂 Dzieciaki to jednak potrafią przysporzyć wiele problemów, ale ile z nimi radości 🙂 a trójka to już w ogóle wesoła gromadka 😀 niestety tak to z nimi jest, że chcą to samo, co inne dzieci 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  6. Z przerażeniem patrze jak teraz dzieci szybciej ‚dorastają’. Mój Boze, telefon? Kiedyś człowiek nawet o tym nie myślał. Podziwiam, że ogarniasz to całe towarzystwo. Napisz koniecznie jak rozwiązaliście temat telefonu (skoro tak mała różnica wieku między naszymi to mnie pewnie też to niedługo czeka, więc się przyda)

    Polubienie

  7. Ciężko dyskutować z takimi argumentami. Zwłaszcza przed pierwszą filiżanką kawy 😉 To wszystko dopiero przede mną, ale sama nie wiem jeszcze jakich argumentów przeciw bym użyła. Natomiast im później dać tablet i telefon tym lepiej. Ja dostałam w 5 klasie podstawówki i tylko dlatego, że jechałam na kolonie. Tak naprawdę nie był mi wcale potrzebny. A jak się pokaże dzieciom fajne zabawy poza elektroniką to może tak szybko nie będą o nią wołać. Może… 😉

    Polubione przez 1 osoba

  8. Hmm 🙂 Ja zawsze mówię córce, że to co wszyscy jest nudne, warto być sobą bo inni są już zajęci i że sama może jakimś rzeczom/zachowaniom nadać wartość.
    A wiek na technologię? Chyba bardziej chodzi o jakość tego co dziecko ogląda/robi niż konkretny wiek.

    Polubione przez 1 osoba

  9. Uważam, że dostęp do technologii powinno się ograniczać, ale nie całkowicie zabraniać. Pytanie jednak, jaki wiek jest odpowiedni np. na posiadanie telefonu. Myślę, że … nie wiem. Nie miałam problemu z moimi dziećmi, bo komórki pojawiły się, gdy były już duże. 😉

    Polubione przez 1 osoba

  10. Mój starszy jeszcze w ostatniej grupie w przedszkolu a już chce telefon, żeby youtuba oglądać 😉 A co będzie jak pójdzie do szkoły? Osobiście uważam, że warto pokazywać dzieciom technologiczne nowinki i uczyć ich obsługi, ale w sposób kontrolowany. A na własne urządzenia, kiedy jest odpowiedni czas, to ciężkie pytanie, bo to również dużo zależy od samego dziecka, jak do tego podchodzi i w ogóle 😉

    Polubione przez 1 osoba

  11. 🙂 Świetnie oddałaś atmosferę panującą podczas wymiany zdań. Niesamowity klimat. A swoją droga podziwiam. Uważam, że powinnaś pisać takie felietony na szerszą skalę, bo robisz to świetnie. 🙂 Pozdrawiam serdecznie. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  12. U nas już to się zaczyna, ale na szczęście udaje się jakoś wybrnąć. Dla mnie wszyscy to żaden argument – od małego mi to wpajano i myślę, że tego się będę trzymać.

    Polubione przez 1 osoba

  13. Ja telefon dostałam dopiero w liceum – i to pewnie tylko dlatego, że rodzice chcieli mieć możliwość kontrolowania mnie na odległość 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.