– Syneczku, kochanie, to co wolisz dziś poczytać? Książeczkę o Zuzi, co szła do przedszkola czy może o Maksie, co szedł do przedszkola? A może o Misi Marysi, co spędziła wesoły dzień w przedszkolu? – powiedziałam radosnym tonem, wybierając książeczkę do wieczornego usypiania.
– Eeee… – głos syneczka był mniej entuzjastyczny. W ramach adaptacji do przedszkola czytałam mu przez ostatni tydzień te trzy książeczki non stop, próbując wzbudzić w nim pełne radości oczekiwanie na pierwszego września.
– A może ja mu po prostu opowiem, jak to jest w przedszkolu? – zaoferował Średni, wychylając się ze swojego łóżka. Chyba też już miał dosyć słuchania tego samego w kółko.
– O, fajnie, opowiedz – zgodziłam się z ulgą. Odłożyłam książeczki na półko i wcisnęłam się z trudem na wolne miejsce w wąskim łóżeczku obok Tuptusia, pełna zaciekawienia. Co też moje dziecko tak naprawdę sądzi o przedszkolu? Bratu powie więcej niż mnie…
– No to w przedszkolu jest fajnie, bo jest dobre jedzenie! – Średni zaczął od najważniejszej dla siebie sprawy. – Tam są prawie codziennie zupy mleczne na śniadanie!
– Lubię ziupy! – ucieszył się mój najmłodszy potomek, przytulając się do mojego boku. – A mięso? Bo ja lubię mięso.
– Jest i mięso – uspokoił go brat. – Dużo mięs. I możesz dostać dokładkę. Nawet kilka, jak poprosisz.
Jęknęłam w duchu. Karmiłam moje dzieci regularnie, obficie i najsmaczniej, jak umiałam. Nie zmieniało to faktu, że każde po kolei znacznie bardziej niż moją kuchnię ceniło sobie dania serwowane w placówkach edukacyjnych. Odbierając Średniego i słuchając wyliczeń, ile to on nie zjadł i ile dokładek nie żądał, miałam ochotę zaznaczać często, że naprawdę w domu też dostaje posiłki. Jeśli Tuptuś pójdzie w jego ślady, to nie pozostanie mi nic innego, jak zakupić sobie koszulkę z napisem „Naprawdę nie głodzę swoich dzieci!”.
– I wiesz co tam jest jeszcze fajnego? – ciągnął przedszkolny weteran z namysłem, wychylając się ze swojego łóżka głową w dół i łypiąc na nas jednym okiem. Zamarłam w oczekiwaniu. Co teraz wymieni? Ciekawe zajęcia, mili koledzy, fajne zabawki?…
– Sedesy! – powiedziało moje dziecko pełnym nabożeństwa i zachwytu głosem. – Bo tam są takie niskie. Super, mówię ci!
– Sedesy… – powtórzyłam słabo. No, to akurat nie przyszło mi do głowy.
– Siuper! – ucieszył się Tuptuś.
– A co jeszcze jest fajnego? Koledzy, zabawki? – próbowałam zmienić temat konwersacji. Westchnęłam, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję na twardawym materacu synka. Jakkolwiek bym się nie ułożyła, drewniana deska wrzynała mi się w plecy.
– Zabawki są fajne, owszem – zgodził się łaskawie Średni. – Ale teraz jest ich mniej. I wiesz co? Jak pani mówi, że trzeba sprzątać, to NAPRAWDĘ trzeba. Nie tak jak w domu.
– W domu też naprawdę trzeba… – wymamrotałam. Średni machnął lekceważąco ręką, o mało co nie spadając głową w dół z wysokości swojego łóżka.
– Chodzi mi o to, że pani w przedszkolu naprawdę trzeba słuchać.
– No rodziców też przecież trzeba! – zaprotestowałam. Otrzymałam kolejne machnięcie ręką i pobłażliwe spojrzenie w odpowiedzi.
– Oj mamo! Mam mówić o przedszkolu prawdę czy nie?
– No mów – poddałam się. Wiadomo, panie w przedszkolu to panie. Autorytet. Ja nie doskoczę.
– I koledzy też są fajni. Ale nie można się tak z nimi bawić, jak my się tu bawimy.
– Czyli jak? – zainteresowałam się.
– No, przepychać się, przewracać czy udawać, że się gryziemy. Panie tego nie lubią.
– Jakoś się nie dziwię. A ja niby lubię?
– Oj mamo! W domu to w domu. Co innego wypada. Sama tak mówiłaś. A przedszkole to już serio.
– Serio? – wystraszył się Tuptuś, przytulając się mocniej i wbijając mi szpiczastą bródkę w szyję.
– Ale serio fajnie! Będzie dobrze, zobaczysz – zapewnił go poważnie starszy brat. – Będę cię odprowadzał codziennie rano.
– Dziękuję! – ucieszył się Tuptuś.
– Mam nadzieję, że pozwolicie mi iść z wami? Tak dla towarzystwa? – zapytałam przymilnie.
– No dobrze, możesz iść z nami – zgodzili się obaj równocześnie, patrząc na mnie ogromnymi, prawie identycznymi, niebiesko niewinnymi oczami.
A potem wreszcie poszli spać. Mogłam się podnieść z wąskiego łóżeczka i iść się wreszcie zająć swoimi sprawami. Miałam mnóstwo rozpoczętych i niedokończonych rzeczy, które domagały się pilnie mojej uwagi i czasu. Powinnam wstać i wreszcie zrobić coś konstruktywnego.
Zamiast tego długo jeszcze leżałam w ciemności, tuląc do siebie ciepłe, posapujące, śpiące dziecko. Ciekawe, co mu się śniło? Nowe miejsce, nowa sala, nowe zabawki? Ciekawe, czy przychodziło mu w ogóle do głowy, jaka nowa przygoda go czeka, jaki zupełnie inny etap w życiu? Czułam łzy napływające mi do oczu. Jeszcze niedawno to było maleństwo, miauczący i popiskujący tobołek w moich ramionach, a już niebawem – dzielny przedszkolak, maszerujący dzielnie do nowej placówki na krótkich nóżkach, z pulchną rączką zaciśniętą mocno wokół mojej dłoni. Chlipnęłam cicho – z dumy, przestrachu i miłości zarazem. Na tyle bezgłośnie, aby nie obudzić śpiących dzieci.
A potem wstałam, wydmuchałam nos i zabrałam się wreszcie do roboty.
Wszystkich zaczynającym nowy etap edukacyjny życzę szczęścia, powodzenia i jak najmniej stresu! Damy radę! Bo kto, jak nie my, czyż nie? 😉
Hehe, nie ma to jak braterskie nauki 🙂 Mam jednak nadzieję, że mój starszy nie przekaże młodszemu swego zapału do przedszkola, bo wtedy chyba nigdy nie wrócę do pracy! 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A idzie teraz od września?
PolubieniePolubienie
Nie, zostaję z nimi w domu do przyszłego roku 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak to dobrze mieć starszego brata, wszystko wytłumaczy 😀 Rozwaliło mnie absolutnie każde jego zdanie, z tym, że NAPRAWDĘ trzeba sprzątać na czele! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I on to mówił z takim przekonaniem w głosie… 🙂
PolubieniePolubienie
Mnie trochę przeraża ta wizja, ale na szczęście zostało jeszcze trochę czasu, aby się nacieszyć synem w domu, mając go na oku. 🙂 W końcu wszystkie musimy kiedyś przez to przejść.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jaki kochany starszy brat! Powodzenia w przedszkolu 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nas to czeka dopiero za rok, ale już mam dużo obaw. Przydałby mi się w domu taki „przedszkolny weteran” dla złagodzenia napięcia 😉. Świetny wpis, czytałam z uśmiechem na twarzy!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo fajny wpis, uśmiałam się i trochę wzruszyłam.
Dobrze, jak dzieci mają zaufanie, że mogą tyle rzeczy opowiedzieć, pochwalić się że wiedzą i że jedzenie jest dobre na stołówce. To są piękne relacje.
PolubieniePolubione przez 1 osoba