– Mamooo… a bo ja dziś słyszałam takie strasznie, strasznie brzydkie słowo – konspiracyjnym szeptem wysyczała w moją stronę panna F.
Przełknęłam ślinę. Coś gdzieś kiedyś czytałam, że nie powinno się na przekleństwa u dzieci zwracać uwagi, to wtedy zapomną i przestaną tak mówić. Rzuciłam okiem na Średniego. Malował obrazek z wyciągniętym w skupieniu językiem i wyglądał na pogrążonego w swoim własnym świecie.
Nie wytrzymałam.
– No, to jakie to było słowo?
– Oj, będziesz zła, jak powiem – krygowała się córka – to naprawdę okropne słowo. Najgorsze ze wszystkich.
Które to jest najgorsze? Przez głowę przemknęła mi lista. Nie no, spać nie będę mogła, jak się nie dowiem.
– No już powiedz, tak raz, nie będę zła…
– To jest… – córka zniżyła jeszcze bardziej głos – to…. taka kura przez W!!!
Kura przez w… no tak, to brzydkie słowo, faktycznie.
– Rzeczywiście, to tak więcej już nie mów, dobrze? A kto w ogóle takich brzydkich słów używa? – zainteresowałam się.
– Eee.. tacy tam… koledzy… – zbyła mnie panna F. – i oni jeszcze taki brzydki gest pokazują. Tym palcem.
– A jak pokazują? – zainteresowany nagle Średni natychmiast porzucił dotychczasowe zajęcie – w którą stronę? Tak?
Popatrzyłam na niego z przerażeniem. Na szczęście koordynacja ruchowa u niego jeszcze leży, machał serdecznym palcem w przeciwną stronę. Ale jak już kiedyś wspomniałam, na starszą siostrę zawsze można liczyć.
– Nie, źle to robisz. Daj, pokażę Ci.
– Dzieci, nie! – zawyłam jak zraniony dzik w kniei, zanim panna F. powyłamywała bratu wszystkie palce – nie pokazujemy takich gestów. I nie mówimy brzydkich słów.
– A dlaczego one są brzydkie, takie słowa? – zainteresował się Średni.
– No… bo są uznane powszechnie za obraźliwe.
– A przez kogo? – badał dalej temat.
– Przez społeczeństwo.
– A jakie są jeszcze brzydkie słowa? Których nie można mówić? – po Średnim widać było ogromne zainteresowanie i szczerą chęć do nauki. Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że coś mi średnio idzie to niezwracanie ich uwagi na kwestię przekleństw.
– No, mamusia często mówi cholera -wsypała mnie córka.
– Cholera, wcale nie! – zdenerwowałam się – znaczy się… nie tak często. Nieważne, nie używajcie takich słów, bo to niegrzeczne. Ani takich gestów. Jak komuś tak pokażesz, to będzie bardzo zły i będziesz miał kłopoty.
– Ale jak, tak pokażę? – Średni wykręcał dłoń na wszelkie możliwe sposoby.
-Nie, no mówiłam Ci. O tak – moja grzeczna córeczka zademonstrowała popisowego fucka.
– No nie! Młoda, nie ucz go! – widziałam już oczyma wyobraźni, jak mój kochany Średni dzieli się z dumą świeżo zdobytą wiedzą z całą grupą przedszkolną.
Muszę przyznać, że sama nie jestem bez winy. W momentach stresu rozmaite wyrazy cisną mi się na usta. Kiedy moje pierwsze dziecię dorosło na tyle, że musiałam zacząć się przy niej pilnować, postanowiłam przerzucić się na angielski. I wydawało mi się, że to dobrze działa, aż do momentu, kiedy okazało się, że moja córeczka bardzo szybko podchwytuje obce języki. I to z wymową bez porównania lepszą od mojej. Żeby tak szybko zapamiętywała nazwy zwierzątek czy kolorów jak tych różnych angielskich słówek, które mi się w zdenerwowaniu wymsknęły…
-Nie wolno przeklinać! – dodałam z mocą.
– A Ty czasem przeklinasz – wytknęła mi córka.
-Ale nie powinnam!
– No to po co to robisz?
Pod wpływem surowego spojrzenia dwóch par oczu zaczerwieniłam się aż po uszy. No bo jak własnym dzieciom wytłumaczyć, że czasem i dorośli robią nie do końca to, co powinni, ale zdecydowanie woleliby, żeby ich dzieci tego nie robiły? O hipokryzjo, tyś jest drugim imieniem każdej matki podjadającej cukierki przed śniadaniem, zapominającej umyć zęby po imprezie czy obrzucającej inwektywami rowerzystę zasuwającego pędem środkiem chodnika. No nie wolno.. no nie należy… Ale jak tu się czasem powstrzymać?
– A może byśmy zjedli sobie jakiś budyń? Macie ochotę? – zmiana tematu na coś słodkiego to zawsze jakiś sposób na moje potomstwo i wymiksowanie się z trudnych rozmów.
– Tak!! – krzyknęła z entuzjazmem córka, a Średni aż cisnął pędzel i podskoczył do góry z radości. Przy okazji rozlewając wodę i farby na swój niedokończony rysunek, spodnie i krzesełko…
– Noż kuraWW- skomentował z wielkim rozgoryczeniem i pokazał farbom zamaszyście palec. Kciuk, dla odmiany.
– Przecież nie o ten chodzi, ile razy mam Ci tłumaczyć? – zirytowała się moja córka i zademonstrowała mu poprawną wersję. Tym razem załapał. Zamknęłam oczy i wyszeptałam pod nosem długą listę słówek, których moje dzieci absolutnie nie powinny ode mnie usłyszeć. A może ja się zacznę uczyć francuskiego? Skoro angielskie przekleństwa mają już opanowane?
Och ja mam podobnie tylko zaczęłam używać zamiast przekleństwa śmiesznych słówek i mój pieciolatek patrząc czasem na jego minę uważa chyba że mama zwariowała😂😂😂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Też dochodzę do tego punktu, w którym mój mający problemy z wymowa syn, słowo na k potrafi powtórzyć czysciutko bez zająknięcia 😉 cóż chyba nie da się tego uniknąć. Dzieci zmuszają nas do pracy nad sobą;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Można się trochę pośmiać ;D
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No cóż, ja dość często przeklinam, starałam się przy małych dzieciach ograniczyć, średnio mi to wychodziło, dziś jako duże same mnie poprawiają podsuwając lżejsze wersje, jakby odwrócenie ról. 😉
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
cudo!:)
PolubieniePolubienie
Możesz im powiedzieć, że to brzydkie słowo z kurą przez „w” po hiszpańsku oznacza „zakręt” i zamiast tego mogą mówić „zakręt” i używać gestu wskazującego na witraż 😉😆
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kura przez „W”. Jak ładnie opisała.
Dzieci nie przestają zadziwiać.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
oj znam to doskonale;0 u nas młopdsza bardzo sprweinie mówi k..więc nie jest łatwo ale pilnujemy sie bardzo:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Chcąc uniknąć takich pytań, w domu nie przeklinam, na szczęście ostatnio mocno się w ogóle ograniczyłam 🙂 „kura przez w”, bawiło mnie to określenie, ale niestety w szkole sporo dzieci używa takich słów ;(
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Z amerykańskich badań wynika, że przeklinanie jest cechą ludzi inteligentnych 😉 Nie kieruję się tą zasadą w domu, ale zgadzam się, że wspomniany przez Ciebie surowy wzrok dzieci jest najlepszym sędzią wszelkiej naszej niekonsekwencji 😊
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Staram się nie przeklinać przy Młodym – ale mój ognisty temperament sprawia, że nie zawsze mi to wychodzi …Wówczas to Bąbel upomina mnie: „Mamo, przecież tak nie wolno mówić!”
PolubieniePolubienie
Dokładnie mam to samo. 🙂 😉 Zwalczam u siebie tę słabość do przeklinania, choć z drugiej strony ukazuję swoją nieidealność. 😉
PolubieniePolubienie
Super historyjka z fajną autoironią 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Delikatnie mówiąc zdatza mi się przeklinać…
A moi synkowie coż.
Fucka znajoooooooo;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A widzisz… Dzieci najszybciej łapią to czego nie powinnny 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie tak!
PolubieniePolubienie
Przerażające jest kiedy dzieci przeklinają, a ich rodzina nie zwraca na to większej uwagi i jeszcze się śmieje. Znam taki przypadek.
PolubieniePolubienie
Czasami jak jestem bardzo zła to okropnie przeklinam. Na szczęście mój D jest jeszcze za mały by to powtórzyć:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Poczekaj tylko trochę 🙂 zdziwisz się prędzej niż myślisz 🙂
PolubieniePolubienie
„Cholera, wcale nie!” 😀
Kiedyś opiekowałam się sześciolatką, która używała okropnego przekleństwa „Juh”. Zdarzało jej się czytać od prawej do lewej…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O, cudowne 🙂 chyba nie wyprowadzalas jej z błędu? Nawiasem mówiąc, moja córka pisze, że piesek szczeka łah 🙂
PolubieniePolubienie
Ja nie przeklinam praktycznie wcale i całe szczęście Julcio też. Ale ostatnio padliśmy, jak nasza 2-letnia siostrzenica wyskoczyła z „O, kulw…”
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Obawiam się że trzeba by było wyrażać się w języku niewymawialnym dla dzieci 🤣
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zawsze zadziwia mnie fakt, że nieważne, jak długo nie będziesz przy dzieciach stosować wulgaryzmów, wymsknie Ci się raz , a dzieciaki i tak wyłapią to nieodpowiednie słowo i będę go z dumą wszystkim powtarzać 😛
PolubieniePolubienie
Każdą z nas to czeka. Muszę przyznać, że brak przekleństw w życiu codziennym to niesamowite wyrzeczenie 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja już pierwsze rozmowy mam za sobą z moją, aż nazbyt wygadaną 3,5-latką. Pozostaje mi uzbroić się w cierpliwość i mocno pilnować, jakie słowa wymykają mi się zbyt często niż powinny. Nie będzie lekko 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Również pierwsze przekleństwo usłyszałam w przedszkolu, ale to opiekunka powiedziała mi co znaczą.
PolubieniePolubienie
Ahahah!
A wiesz? Też kiedyś przeszłam na angielskie przekleństwa. Problem w tym, że później pojechałam do Stanów. Gdzie uczyłam jazdy konnej… na obozie skautek 🤪
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I skautki poszerzyły znacznie swoje słownictwo… 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O zgrozo wolały uczyć się polskich wulgaryzmów…
PolubieniePolubione przez 1 osoba